W czwartek rozpoczyna się nowy rok szkolny, ale nadal wielu uczniów i ich rodziców nie wie, czy podczas niektórych lekcji będzie miał kto stanąć przy tablicy. Bo jak szacuje ZNP, wciąż brakuje ponad 22 tys. nauczycieli. Jak jednak mówiła dr Iga Kazimierczyk – ukrytych wakatów w oświacie jest o wiele więcej i nie ma już szans na szybkie rozwiązanie problemu. – Bo 38 proc. nauczycieli jest w wieku 46-55 lat, a nowych osób nie ma i nie będzie, bo zarobki w oświacie są niskie. Mówimy o osobach, które skończyły studia i od których w szkole bardzo dużo by wymagano, a miałyby dostawać pensję niewiele wyższą nic płaca minimalna. To wszystko postawione jest na głowie! – mówiła w TOK FM ekspertka z Fundacji Przestrzeń dla Edukacji i inicjatywy Wolna Szkoła.
Danuta Kozakiewicz – dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie – dodała, że nauczyciele odchodzą z pracy, bo czują się środowiskiem “spauperyzowanym” i nie mogą utrzymać swoich rodzin. – Odeszła bardzo duża grupa młodych, prężnych nauczycieli, ale też tych, którzy już mogli przejść na emeryturę. A nabór na ich stanowiska jest w zasadzie żaden. Kiedyś, jak ogłaszałam, że pojawił się wakat, to zgłaszało się bardzo wiele osób. Mogłam spośród np. 15 z nich wybrać najlepszą. A teraz nie zgłasza się nikt i wydzwaniam do koleżanek z prośbą, żeby przyszły na chwilę. Albo proszę dyrektorów: “Pożycz mi nauczyciela, choćby na kilka godzin”. To wszystko jest po prostu chore – stwierdziła w rozmowie z Anną Piekutowską.
Jak dodała, ta sytuacja będzie się utrzymywała, dopóki zarobki nauczycieli nie zostaną podniesione. – I to radykalnie! A nie o 4 proc., jak proponuje Ministerstwo Edukacji. Tak to wszystko musi zostać ułożone, żeby najlepsi chcieli uczyć nasze dzieci – podkreśliła.
Przypomniała niedawną wypowiedź wiceministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, który stwierdził, że nauczyciel mianowany dostaje 6,8 tys. zł na rękę, a początkujący ok. 4 tys. zł netto. Później przeprosił i wyjaśnił, że pomylił kwoty brutto z netto. – Mam wrażenie, że zadziałała tutaj metoda podprogowego myślenia. Chyba pan minister podświadomie zdaje sobie sprawę, że nauczyciele powinni zarabiać kwoty, o których mówił – oceniła Danuta Kozakiewicz.
“Atmosfera zastraszania wobec dyrektorów szkół”
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie zwróciła uwagę, że problemów w polskiej oświacie jest o wiele więcej i wszystkie nawarstwiają się przed nadchodzącym rokiem szkolnym. Nawiązała do kryzysu energetycznego, który jest wywołany brakiem węgla i galopującymi cenami gazu. – Mam wątpliwości, czy w mojej szkole będzie ciepełko i czy nie będę musiała przejść na nauczanie zdalne ze względu na zbyt niską temperaturę w szkole – przyznała.
Z kolei dr Iga Kazimierczyk zauważyła, że problemem jest również zła atmosfera panująca w szkole. – Źle czują się w niej uczniowie i nauczyciele. Ci pierwsi po dwóch latach spęczonych w domu podczas pandemii potrzebują wsparcia i pomocy psychologiczno-pedagogicznej. I to na już! A Ministerstwo Edukacji wychodzi z założenia, że w zasadzie nic się nie stało i jest OK. Otóż, tak nie jest. A jeśli chodzi o nauczycieli, to są wypaleni, a cały czas słyszą, że zarabiają świetnie, że mają długie wakacje i że w zasadzie o co im chodzi. Spotykają się z opiniami, że jak im nie pasuje, to powinni zmienić pracę. I właśnie to robią. Więc jeśli nauczyciele i uczniowie czują się w szkole źle, to nie oczekujmy, że efekty nauki i pracy wychowawczej będą dobre – powiedziała.
Do tych, którzy w polskiej szkole czują się źle, Danuta Kozakiewicz dodała dyrektorów placówek. – Bo nie są pewni, co będzie jutro. Bo cały czas jest atmosfera zastraszania wobec nich. Kształtuje się ona po medialnych wypowiedziach naszych władz. Dlatego jest tak mało kandydatów, którzy startują w konkursach na stanowiska dyrektorów – tłumaczyła gościni TOK FM.
“Nauczyciele poniżeni hejtem”
Danuta Kozakiewicz odniosła się również do akcji protestacyjnej, którą 1 września ZNP zacznie w całej Polsce. – Nie wiem, czy moja kadra będzie pracowała, czy strajkowała. Protest będzie na pewno, ale jaki będzie jego przebieg, tego nie wiem na 100 proc. Oczywiście moja kadra wie, że jestem z nią, bo nie zgadzam się z tym, co się dzieje w polskiej szkole. Ale boję się o swoich nauczycieli – mówiła.
Przyznała, że strajk z 2019 roku zniechęcił wielu nauczycieli do protestów, stąd teraz – jej zdaniem – wielu z nich – zamiast się do nich przyłączać – woli odejść z pracy. – Mówią, że tamten strajk nic nie dał, a ponieśli koszty, bo nikt im wtedy nie wypłacił pieniędzy. Więc teraz podchodzą do protestów bardzo sceptycznie. Dzieje się tak również dlatego, że obawiamy się braku wsparcia ze strony społeczeństwa, rodziców naszych uczniów. Potrzebujemy go, bo to nasza wspólna sprawa – przekonywała.
W ocenie dr. Kazimierczak nauczyciele boją się strajkować, bo w 2019 roku zostali “poniżeni hejtem”. – To była zorganizowana nagonka rządzących, która nauczycieli dobiła. Nasłuchali się wtedy, że jak im się nie podoba, to niech idą na kasę do Biedronki. Więc przez kilka lat przygotowywali się do odejścia z zawodu. I teraz robią to w absolutnie niekontrolowany sposób. Odchodzą i już nigdy do szkoły nie wrócą. Więc jeśli teraz zostało ogłoszone pogotowie strajkowe, to jest to sygnał alarmowy. To ostatnia szansa, żeby coś zmienić. Jeśli to się nie stanie, to szkoła zamieni się w smutne miejsce, do którego uczniowie przychodzą, ale nie ma tam nauczycieli ani nie odbywają zajęcia z poszczególnych przedmiotów. A prawdziwa edukacja odbywa się na prywatnych korepetycjach – podsumowała gościni TOK FM.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS