A A+ A++

– Mam świadomość, że całego świata się nie uratuje, ale jedno istnienie to też jest nie byle co. Nie posiadam oszczędności, bo nie jestem w stanie – mówi Aleksandra w nagrodzonym na XI Festiwalu Filmów Jednominutowych dokumencie Iana Giedrojcia (do zobaczenia TUTAJ ).

Aleksandra Gabara opiekuje się zwierzętami. Siedmioma psami, trzema kotami, końmi po przejściach, szczęśliwymi, bo biegającymi swobodnie kurami i kogutami, uratowanymi przed miłośnikami węży szczurami. W swoim gospodarstwie ma również kozy, świnki, króle, mysz, żółwia żółtobrzuchego, cztery ślimaki olbrzymie Achatina i stadko rybek w akwarium.

To wszystko twoje?

Tylko koń Bielik jest koleżanki, ale pod moją opieką. No i brakuje krówki, ale marzę.

A zwierzęta skąd?

Z faktu samodzielnego przeczytania pierwszej w życiu książki – “Doktor Dolittle i jego zwierzęta”.

Też czytałam, a tylko jedną kotkę mam…

A ja mam stadko plus, tak jak doktor Dolittle, “rozmawiam” ze zwierzętami, bo jestem zoopsychologiem. I jeszcze jestem wolontariuszem bydgoskiego schroniska, gdzie z grupą innych zapaleńców szkolimy psy.

Kto to jest zoopsycholog?

Jestem specjalistką w zakresie behawioru, zachowania zwierząt. Na psach znam się bardzo dobrze, ale z innymi zwierzętami też sobie radzę w kwestii “czytania” ich zachowania. Poprzez to, co robię, chcę pokazywać zwierzęta takimi, jakimi są, i pomagać im w potrzebie, np. w schronisku. Albo pod opieką pogubionych ludzi. Na tym mi zależy.

Czy rzeczywiście można zrozumieć, co takie zwierzę chce nam powiedzieć? I czy naprawdę chce, czy może tylko to jakieś odruchy?

Zwierzęta się komunikują ze sobą i światem. Komunikacja chemiczna jest dla nas mało dostępna (zapachy), ale mowa ciała i komunikacja dźwiękowa tak, chociaż trzeba ją znać i umieć interpretować.

Jak sobie radzisz z tym całym dobytkiem? Jak wygląda twój dzień?

Radzę sobie. Jestem dobrze zorganizowana. To moje hobby i pasja. Pomagają mi znajomi, np. jesienią przynoszą jabłka ze swoich ogrodów albo ususzony chleb. Mogę też liczyć na przyjaciół w kryzysowych sytuacjach, np. gdy muszę wyjechać, przyjaciółka ogarnie inwentarz. Kiedy akurat nie sprzątam obornika; nie naprawiam niczego, co zdewastowały zwierzaki; nie przygotowuję dla nich posiłku; nie analizuję budżetu, czy damy radę do następnej wypłaty; nie obmyślam, co urządzić na naszym ranczo, aby było ładnie i praktycznie itp.; nie łapię kucyków na gigancie; nie pakuję siatek z sianem dla meczących “z głodu” kóz; nie obmyślam sposobów na czyhającego na moje kuraki lisa; nie zachwycam się opalającymi się na słonku świniakami  – to na przykład uczestniczę w sesji zdjęciowej z udziałem swoich czworonożnych lub skrzydlatych podopiecznych. To ostatnie to oczywiście żart.

Jak się ogarnia taki inwentarz?

Kiedy mam dużo zajęć zawodowych – a pracuję z niepełnosprawnymi dziećmi jako pedagog specjalny i hipoterapeuta w Ośrodku im. L. Braille’a w Bydgoszczy –  mam plan dnia podstawowy – nakarmić i posprzątać. Kiedy jest więcej wolnego, staram się, aby zwierzaki skorzystały z bonusów, np. zabieram psy (te sprawne, bo trzy z nich to już staruszki) na spacer, ćwiczę z koniem, zabieram kozy z zagrody na pastwisko. Latem jest łatwiej i przyjemniej – ciepło, długo jasno i wakacje. Zimą jest ciężej. Ciężko jest też, gdy wchodzi coś dodatkowego, np. zwierzak choruje i trzeba z nim jeździć do lekarza. Ja na szczęście generalnie trzymam się zdrowo. Dodam może, że mam też pasje “niezwierzęce”, np. pływam kajakiem – cały rok. Właśnie w sobotę jestem umówiona z dwoma kolegami na kajakowanie. W chwilach, kiedy nie przerzucam gnoju.

To jak się rozmawia ze zwierzętami? Co mogą nam powiedzieć?

Tak najogólniej, w skrócie, rozmowa ze zwierzęciem to baczna obserwacja i umiejętność interpretacji wysyłanych przez nie sygnałów (traktowanych całościowo) i odpowiedź na zasadzie “mniej znaczy więcej”. Jednak my jako inny gatunek bardzo łatwo możemy “przesadzić” w wysyłanym komunikacie. Np. pójście w kierunku psa żwawym krokiem może być przez niego odebrane jako konfrontacja. Ogromnym problemem jest mylna interpretacja sygnałów wysyłanych przez zwierzęta (np. merdanie ogonem przez psa zawsze jako znak akceptacji i przyjaznego podejścia) oraz “uczłowieczanie” (np. przypisywanie złośliwości przy zniszczeniu kapci podczas samotnego pobytu psa w domu). Potrzebna jest wiedza, ale także otwartość umysłu, elastyczność i pokora.

Czy istnieje taki kod, który miałby uniwersalne zastosowanie do wszystkich stworzeń?

Przede wszystkim – jak wspominałam – ogólna wiedza, rzetelna, nie z podręczników sprzed 20 lat. Dalej – starać się nie być napastliwym, nachalnym wobec zwierzęcia, pozwolić mu na inicjatywę. W powiedzeniu – zagłaskać kota na śmierć – jest z pewnością ziarenko prawdy. Zwierzęta nie przepadają za nadmiernym kontaktem fizycznym.

Mówiłaś, że należy korzystać z nowych podręczników do pielęgnacji zwierząt. Dlaczego, czy aż tak się zmieniły nasze ludzko-zwierzęce relacje?

Jeśli chodzi o zmiany – niestety jeszcze do tej pory niektórzy szkoleniowcy opierają się na tzw. teorii dominacji, którą naukowcy obalili około 20 lat temu. Nie ma osobnika alfa, konieczności “zdominowania” psa, co niestety najczęściej wiąże się z zastosowaniem technik awersyjnych związanych z wywołaniem dyskomfortu czy bólu u psa. Wszystko można rozwiązać na drodze komunikacji.

Nawet u tzw. niebezpiecznych ras?

Przy różnych zachowaniach zwierząt, szczególnie tych niepożądanych, należy sobie zadać pytanie – dlaczego. Zwierzę zachowuje się tak czy inaczej w odpowiedzi na różne bodźce środowiska. Również brak możliwości realizacji potrzeb związanych z gatunkiem może rodzić problemy. Jeśli znamy lub przynajmniej przypuszczamy, jaka jest odpowiedź na pytanie “dlaczego?”, łatwiej przyjdzie nam zrozumienie zwierzęcia i udzielenie mu pomocy w trudnej dla niego sytuacji. I absolutna podstawa – pozwolić zwierzęciu być sobą: psu – psem, kotu – kotem, koniowi – koniem.

To rzeczywiście nowość. Ludzie lubią wyszukiwać ludzkie cechy u zwierząt i nagradzać, wzmacniać to, co im się takie “ludzkie” wydaje.

I często nieświadomie generują tym problemy. Złoty środek potrzebny! Owszem, ja o swoich zwierzakach też czasem opowiadam przez pryzmat ludzki, ale wiem, że to zwierzęta i mają swoje potrzeby i swój sposób widzenia świata, inny od ludzkiego. O tym musimy pamiętać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMłody piłkarz może trafić do Realu Madryt! Pomocnik skomentował zamieszanie
Następny artykułDwa wypadki, dwoje rannych – FOTO