Premier Tusk pochwalił się wczoraj wzrostem PKB w II kwartale tego roku, który wyniósł 3,2 proc. w ujęciu r/r, choć tzw. konsensus rynkowy wynosił ok.2,8 proc. PKB, ale nie wiedzieć czemu zapomniał się pochwalić gwałtownym wzrostem inflacji w lipcu, która w ujęciu r/r wyniosła, aż 4,2 proc. i wzrosła w stosunku do czerwca aż o 1,6 pkt procentowego. Według wstępnych szacunków GUS, wzrost PKB wyniósł wspomniane 3,2 proc., trzeba jednak pamiętać, że część tego wzrostu, to klasyczny efekt statystyczny, bo akurat II kwartał 2023 roku, do którego się odnosimy, był wyjątkowo słaby, mieliśmy wtedy tzw. ujemny wzrost gospodarczy, wynoszący -0,6 proc. PKB. Nie ma jeszcze danych, z jaką siłą wpłynęły na ten wzrost, konsumpcja, inwestycje i eksport, ale na podstawie tego, co działo się w I kwartale, można śmiało założyć, że głównym motorem wzrostu PKB była konsumpcja prywatna, a inwestycje i eksport ciągnęły PKB w dół.
Niestety wszystko wskazuje na to, że rząd Tuska swoimi decyzjami z powrotem „wpędza” nas w spiralę inflacyjną, bo przypomnijmy w marcu tego roku, inflacja konsumencka (CPI) wynosząca 2 proc., została sprowadzona przez bank centralny, wręcz poniżej celu inflacyjnego (2,5 proc. +/- 1 pkt procentowy). Ale od tego miesiąca zaczęła z powrotem rosnąć, a głównym impulsem inflacyjnym, była likwidacja przez nowy rząd tarczy antyinflacyjnej związanej z żywnością, wprowadzonej kilkanaście miesięcy wcześniej przez rząd premiera Morawieckiego. Rząd Tuska zdecydował się przywrócić 5 proc. stawkę VAT na żywność od 1 kwietnia tego roku, co zaowocowało wzrostem inflacji w kwietniu do 2,4 proc. , w maju do 2,5 proc. i w czerwcu do 2,6 proc. Od 1 lipca z kolei rząd Tuska zdecydował się na odstąpienie od mrożenia cen energii elektrycznej, gazu i ciepła systemowego, co z kolei zaowocowało gwałtownym wzrostem inflacji, aż do 4,2 proc. Potwierdza to informacja GUS, z której wynika, że ceny związane z utrzymaniem mieszkania i nośników energii, wzrosły w lipcu w ujęciu rok do roku aż o 8,7 proc. i to one w blisko 90 proc., spowodowały wzrost inflacji w lipcu w porównaniu z czerwcem, aż o 1,6 pkt procentowego.
Niestety wszystko wskazuje na to, że to dopiero pierwszy impuls związany z konsekwencjami wzrostu cen nośników energii, w kolejnych miesiącach ze względu na mechanizm przenoszenia tego wzrostu w koszty wytwarzania wszystkich towarów i świadczonych usług, pojawi się on w postaci wzrostu ich cen. Ta swoista spirala inflacyjna zostanie jeszcze spotęgowana całkowitym uwolnieniem cen nośników energii, przewidywanym przez rząd Tuska od 1 stycznia przyszłego roku, więc inflacja będzie rosła także w I kwartale przyszłego roku.
Tę sytuację dokładnie przewidzieli analitycy NBP w opublikowanym raporcie prezentującym tzw. lipcową projekcję inflacji konsumenckiej (CPI), w którym według jej centralnej ścieżki, inflacja będzie rosła, aż do 6,3 proc. w I kwartale 2025 roku i dopiero od tego momentu zacznie się obniżać, ale znacznie wolnej niż to było w 2023 roku i na początku 2024 roku. Z kolei wg bardziej pesymistycznych wariantów tej projekcji NBP, inflacja konsumencka w I kwartale przyszłego roku, może przekroczyć 8 proc., a w skrajnym wariancie sięgnąć nawet 10 proc. Gwałtowny wzrost inflacji aż o 1,6 pkt procentowego w lipcu, wskazuje jednak na to, że będzie się realizowała raczej ta bardziej radykalna ścieżka wzrostu inflacji prezentowana w raporcie NBP.
Okazuje się, że premier pochwalił się wzrostem PKB w II kwartale o 3,2 proc. w ujęciu r/r, do którego przecież rząd się specjalnie nie przyczynił, bo przecież jak wcześniej zaznaczyłem, głównym jego motorem była głównie konsumpcja prywatna, podczas gdy inwestycje i eksport ciągnęły go w dół, a zapomniał się pochwalić wzrostem inflacji, który w całości jest pochodną dwóch decyzji jego rządu. Pierwsza to powrót od 1 kwietnia do 5 proc. stawki VAT na żywność (z dotychczasowej zerowej stawki), co spowodowało wzrost inflacji z 2 proc. marcu do 2,4 proc. w kwietniu, 2,5 proc. w maju i 2,6 proc. w czerwcu, a następnie drugą decyzją, podniesienie cen energii, gazu i ciepła systemowego od 1 lipca, co już w lipcu spowodowało wzrost inflacji aż o 1,6 pkt procentowego, do wspomnianych 4,2 proc. Niby nic nowego, premier Tusk chwalący się nie swoimi sukcesami i nieprzyznający się do porażek, będących konsekwencją decyzji jego rządu, ale skoro się nie potrafi rządzić, to pozostał tylko PR, oparty na fake newsach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS