W ubiegłym tygodniu władze miasta mówiły o nauce hybrydowej – dziś Jadwiga Kuczma-Napierała, dyrektor Wielkopolskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej stanowczo wykluczyła taką ewentualność, jeśli nie będzie zakażeń koronawirusem. To jak będą pracować szkoły? Nie wiadomo.
Problem polega na tym, że aby wprowadzić nauczanie hybrydowe, niezbędna jest zgoda sanepidu i organu prowadzącego, czyli miasta Poznania. Ten – jak zapowiedział Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania – nie będzie stawiał przeszkód.
Sanepid zapowiada jednak, że takiej zgody nie wyda – chyba że w szkole zostaną stwierdzone zakażenia koronawirusem. Tak powiedziała podczas dzisiejszej konferencji Jadwiga Kuczma-Napierała, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Ale w wielu placówkach w Poznaniu, zwłaszcza średnich, do których z powodu reformy edukacji uczęszczają podwójne roczniki, jest ciasno. Młodzież nie mieści się na korytarzach – jak w takim razie ma przestrzegać zachowania dystansu społecznego albo się nie grupować, skoro zwyczajnie na odstępy nie ma tam miejsca? A może mają siedzieć przez wszystkie lekcje i przerwy, czyli przez powiedzmy 6 godzin, w maseczkach?
Ale to nie jest dla dyrektor Kuczmy-Napierały żaden argument.
– Jeżeli będzie zakażenie, to wówczas można wrócić do nauczania hybrydowego, ale inaczej nie ma podstaw – podsumowała.
Wszystko wskazuje więc na to, że zapowiada się nerwowy początek roku szkolnego – o ile, oczywiście, koronawirus nie rozwiąże tego bałaganu za resort oświaty. Szkoła w Grodzisku Wielkopolskim już musiała odwołać spotkania z rodzicami z powodu potwierdzonego zakażenia koronawirusem u dwóch nauczycielek.
el
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS