To już drugi akt oskarżenia w sprawie katastrofy ekologicznej w Warcie w 2015 roku, którą spowodowała trująca transfluryna wpuszczona do rzeki. Wiadomo, skąd się tam wzięła – czy jednak uda się skazać winnych?
Sprawa ciągnie się praktycznie od samego zatrucia rzeki, czyli od 2015 roku. Dość szybko ustalono, że przyczyną zatrucia Warty i śmierci ponad 3 ton ryb – a przynajmniej tyle wyłowiono – była transfluryna, substancja stosowana w środkach owadobójczych. W pobliżu Warty, z dostępem do studzienki kanalizacji deszczowej prowadzącej wprost do rzeki, mieściła się tylko jedna jednostka używająca tej substancji – firma Bros. A miejsce pojawienia się transfluryny zgadzało się z wylotem studzienki prowadzącej z siedziby firmy.
Problemy pojawiły się wtedy, gdy trzeba było ustalić, kto konkretnie odpowiada za katastrofę ekologiczną. Po wielu problemach i zawirowaniach w śledztwie oskarżony został Piotr M. i jego czterech pracowników.
Pierwszy akt oskarżenia, w 2018 roku, został zwrócony prokuraturze przez sąd. Powody do dziś nie są znane, bo sędzia na wniosek adwokata oskarżonego utajnił posiedzenie. Wiadomo jedynie, że sąd znalazł błędy merytoryczne w akcie oskarżenia, ale jakie – nie wiadomo. Co ciekawe, pozostali oskarżeni, którzy zostali wówczas zatrzymani przez policję, zostali wcześniej uprzedzeni przez swojego szefa, że do tego zatrzymania dojdzie. Skąd on to wiedział? Ewentualnym przeciekom ze śledztwa było poświęcone odrębne dochodzenie, ale nie doprowadziło do wykrycia sprawców i zostało umorzone.
Drugi akt oskarżenia, który – jak informuje “Głos Wielkopolski” – właśnie przygotowuje prokuratura, dotyczy już tylko szefa firmy Bros Piotra M. Został oskarżony o podżeganie nieustalonych pracowników firmy Bros do wylania trucizny. Nie przyznaje się do winy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS