Tak wynika ze skargi, którą złożył w poznańskiej kurii pewien młody mężczyzna. Ksiądz zatrudniony w kurii miał mu wysyłać swoje półnagie zdjęcia i proponować intymne spotkania oraz wyjazd na wspólne wakacje.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy młody człowiek został zaczepiony na Facebooku przez księdza pracującego w poznańskiej kurii. Ponieważ jest osobą wierzącą, przyjął księdza do znajomych, mając nadzieję na rozwijające rozmowy o sprawach wiary. I na początku te rozmowy właśnie takie były, jednak z czasem zaczęły się tam pojawiać wątki, które młodego człowieka mocno dziwiły. Ksiądz zaczął wysyłać mu zdjęcia, na których jest w samych bokserkach i wspominać o tym, jak przystojny jest jego rozmówca. Proponował mu też wspólny wyjazd na wakacje albo spotkanie – ale spotkał się z odmową.
Młody człowiek jest osobą wierzącą i takie zachowanie księdza mocno nim wstrząsnęło. Uważa je za niedopuszczalne u księdza i dlatego postanowił powiadomić o tym jego zwierzchników. Napisał maila i wysłał do kurii, podając w nim dane księdza i podpisując się swoim imieniem i nazwiskiem. Jak wyjaśnił, jako osobie wierzącej chodziło mu o dobro kościoła.
Ale kuria zareagowała na skargę w dość nieoczekiwany sposób: najpierw w ogóle zaprzeczała, by takową dostała, gdy pytał o to dziennikarz Onetu – a później zagroziła młodemu człowiekowi procesem o zniesławienie księdza. To dla młodego człowieka było wstrząsem – niestety, nie jest w stanie udowodnić swoich zarzutów, ponieważ rozmowy z księdzem odbywały się na messengerze w trybie znikającym, więc wszystkie już znikły. Jednak mimo tego miał nadzieję, że sama informacja od niego o tej sytuacji wystarczy, by kuria zajęła sie problemem i zdyscyplinowała księdza.
Tak się jednak nie stało. Do młodego człowieka napisał kanclerz kurii ks. Ireneusz Dosz, w imieniu biskupa pomocniczego Jana Glapiaka i poprosił o przyjazd do Poznania i spotkanie w tej sprawie. Jednak korespondent księdza do Poznania nie przyjechał, bo to od jego domu daleka wyprawa, no i uważał, że kościół powinien sam rozwiązać ten problem, bez jego udziału.
Sytuacja zrobiła się ciekawa, gdy sprawą zainteresował się Onet. na pytanie portalu o taka skargę rzecznik kurii, ksiądz Maciej Szczepaniak, odpowiedział, że nic nie wie o takim zgłoszeniu. Ale autor skargi tego samego dnia dostał kolejnego maila od księdza Dosza, z którego dowiedział się, że oskarżony ksiądz był na rozmowie u arcybiskupa Gądeckiego i jest gotów do konfrontacji z nim w obecności przełożonych oraz prawników w nawiązaniu do art. 212 kk. Czyli artykułu o zniesławieniu.
Dlaczego więc kuria zaprzeczała, że taka skarga wpłynęła, skoro ksiądz kanclerz koresponduje z jej autorem? Jak wyjaśnił Onetowi sam kanclerz, trudno to zgłoszenie uważać za skargę, skoro nie zostało podpisane i nie zostały przedstawione żadne dowody.
To, że dowodów nie było, potwierdza sam autor skargi, ale o tym od razu napisał w mailu. Natomiast podpisał skargę swoim pełnym imieniem i nazwiskiem, więc z cała pewnością nie była anonimowa.
jak zakończy się ta sprawa? Autor skargi nie zamierza podejmować dalszych działań, skoro kuria tak podchodzi do sprawy. No i nie ma też twardych dowodów na potwierdzenie swoich słów. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie działania kurii w tej sprawie są co najmniej wątpliwe.
Źródło: Onet
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS