Jednym z podsłuchiwanych miał być właśnie senator Brejza, a włamania do jego telefonu prawdopodobnie miały miejsce, kiedy był on szefem kampanii wyborczej KO.
„Żaden Pegasus, żadne służby, żadne jakieś tajnie pozyskane informacje nie odgrywały w kampanii wyborczej w roku 2019 żadnej roli. Przegrali, bo przegrali, nie powinni dziś szukać takich usprawiedliwień. Te wszystkie opowieści pana Brejzy są puste, nic takiego nie miało miejsca” – przekonywał Kaczyński. Jednocześnie dodał: „Przypominam, że on sam pojawia się w sprawie inowrocławskiej w poważnym kontekście, jest tam podejrzenie poważnych przestępstw. Z wyborami nie miało to nic wspólnego”.
Sąd oddala pozew Brejzy na posiedzeniu niejawnym
Za ostatnie dwa zdania wypowiedzi Krzysztof Brejza pozwał prezesa PiS. Senator KO twierdzi, że ten dopuścił się insynuacji, jako że do dziś nie przedstawiono dowodów na jakąkolwiek jego winę, a on sam nie został przesłuchany w żadnym charakterze.
Brejzowie domagali się zamieszczenia na koszt Kaczyńskiego przeprosin w tygodniku „Sieci” oraz w serwisie „wPolityce”, który omówił tę rozmowę. Chcieli także dostępu do niejawnych akt operacyjnych, aby ustalić czy senator Koalicji Obywatelskiej rzeczywiście „pojawiał się w jakimś poważnym kontekście”.
Czytaj też: Totalni i wolne media znów szkodzą. Kaczyński w serii wywiadów „zupełnie puścił się poręczy”
Teraz wiadomo, że przeprosin nie będzie. Dorota Brejza poinformowała na Twitterze, że sąd odrzucił pozew oskarżycieli. Jednak bardziej niż sama decyzja bulwersuje ją tryb, w jakim się to odbyło.
– Jestem adwokatem 10 lat i nigdy nie widziałam takiego rozpoznania sprawy – mówi. – Sędzia na posiedzeniu niejawnym oddaliła wszystkie wnioski dowodowe, w tym wnioski o dostęp do akt operacyjnych i o przesłuchanie mojego męża jako powoda. Czyli mamy sprawę, w której czyjeś dobra osobiste są naruszane i sąd nie chce nawet tej osoby wysłuchać.
Brejza: „Przecież to jest absurd”
Mec. Brejza zwraca uwagę, że sędzia Sylwia Suska-Obidowska – która jest jednocześnie rzeczniczką Sądu Okręgowego w Bydgoszczy – skorzystała z „wytrychu”, powołując się na ustawę covidową z 2020 r. Niektóre jej przepisy mogą obowiązywać do roku po odwołaniu stanu epidemii. Stan epidemii został odwołany przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego miesiąc temu, 16 maja.
– Pracuję w sądzie w Bydgoszczy, jestem tam bardzo często i wie pan co? Od kiedy Niedzielski zniósł obowiązek noszenia maseczek, nie ma nikogo w masce, nikogo – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” obrończyni senatora. – Żaden sędzia, żaden adwokat, nikt z obecnych w sali nie nosi maski. A tu sędzia komunikuje, że nie może się z nami spotkać, bo jesteśmy wszyscy dla siebie wielkim zagrożeniem. Przecież to jest absurd.
Czytaj też: Jarosław Kaczyński w Sochaczewie. Sympatycy PiS rozgoryczeni: „swoich wpuszczają”
Prawniczka zwraca też uwagę na niesamowite tempo. – To jest ten rodzaj sprawy, w której nie ma żadnej przewlekłości. Jak zwykły człowiek idzie do sądu i chce się np. rozwieść, jest konflikt o dziecko albo konflikt wokół winy o rozpadzie pożycia, to w Bydgoszczy trwa to trzy lata. A sprawa z Kaczyńskim od doręczenia pozwu do finalnego rozstrzygnięcia trwała trzy miesiące – zauważa.
Telefon sędzi SO w Bydgoszczy milczy
Brejza zapowiada apelację. Jest przekonana, że wszystko jest skutkiem deformy wymiaru sprawiedliwości, którą przeprowadził Zbigniew Ziobro.
– To jest czyste upolitycznienie sądów. Jeśli ktoś chce się dzisiaj dowiedzieć, co to znaczy proces polityczny, to proszę pozwać Kaczyńskiego. Wtedy się dowiecie.
Telefon komórkowy sędzi Sylwii Suskiej-Obidowskiej od rana nie odpowiada, mimo że na stronie nie ma informacji, by była na urlopie. Nie odpowiada też telefon stacjonarny biura prasowego Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Do czasu opublikowania artykułu biuro prasowe nie odpowiedziało na pytania zadane mailem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS