Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym rozpoczął się 19 kwietnia 2020 roku, a strażakom udało się ugasić go dopiero po tygodniu. Kolejne dwa dni zajęło dogaszanie. Spłonęło ponad 5 tys. hektarów, czyli około 10 proc. powierzchni parku. Akcję utrudniała nie tylko susza, ale również problem z dostępem do miejsc zajętych ogniem, przez co strażacy niekiedy musieli przechodzić nawet kilka kilometrów ze sprzętem podręcznym. Po opanowaniu żywiołu ruszyło śledztwo, którego efekty przedstawił portal tvn24.pl.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Winnych brak
Według powołanego biegłego mogło dojść do „umyślnego zaprószenia ognia w kilku miejscach”. – Taka jest najbardziej prawdopodobna wersja. Pomimo przeprowadzenia szeregu czynności procesowych nie udało się ustalić sprawcy lub sprawców – przekazał Łukasz Janyst, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku dodając, że w przypadku pojawienia się nowych dowodów, dochodzenie zostanie przeprowadzone od nowa.
Decyzja dotycząca umorzenia śledztwa nie jest prawomocna, przez co może być zaskarżona. Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego nie zamierza jednak podejmować takich kroków. – W naszej ocenie organy ścigania dołożyły wszelkich starań. Poza tym, bardzo ważne, że jeśli pojawią się nowe okoliczności, to śledztwo znów zostanie podjęte – podkreślił.
Czytaj też:
Tragiczny wypadek koło Łowicza. Kierowca BMW wjechał w żałobników, dwóch zginęło
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS