A A+ A++

Grzebiąc w sieci, trafiłem na zdjęcie płonącej na ulicy maszyny. Działo się to w zeszłym roku w Łodzi, a winny był ponoć nieszczelny zbiornik paliwa. Fotka dała mi na tyle do myślenia, że postanowiłem bliżej przyjrzeć się sprawie. Na początek popytałem znajomych i przejrzałem motocyklowe fora. W ten sposób znalazłem trzy przypadki, które opisuję dalej. Źle wykonana przeróbka instalacji elektrycznej, zbiornika paliwa lub układu paliwowego oraz zapalenie się bagażu od rozgrzanego wydechu to chyba główne przyczyny pożaru motocykla.

Przypadek nr 1

Koleś podróżuje po Europie na Hondzie Varadero 1000. Był lipcowy dzień, pogoda jak marzenie, tylko trąbiący za plecami kierowca ciężarówki działał na nerwy. Niestety, miał powody, bo z Hondy buchały płomienie. Motocyklista zatrzymał się natychmiast, ale jedynym efektem prób zduszenia ognia rękawicami były poparzone dłonie. W tej sytuacji jedyne, co mógł zrobić, to ratować z płonącego motocykla, co się da. Udało mu się zabrać w bezpieczne miejsce nawigację i część dość sporego bagażu. Na pomoc pospieszyli kierowcy samochodów, ale ich cztery gaśnice nie dały rady płomieniom. Temperatura była coraz wyższa, dymu coraz więcej, w końcu wszyscy uciekli na bezpieczną odległość. Za chwilę paliwo zmieniło się w kulę ognia, stalowy zbiornik wyleciał w powietrze i wylądował kilka metrów od maszyny. Gdy przyjechała straż pożarna, słup dymu wznosił się na wysokość 15 metrów, a z podróżnego enduro pozostał jedynie tlący się szkielet.

Po ugaszeniu tego, co zostało, policjanci i strażacy próbowali ustalić przyczyny pożaru. Właściciel Varadero przyznał, że w aluminiowym topcase’ie zamiast bagażu umieścił własnoręcznie wykonany dodatkowy zbiornik paliwa. Upierał się był on pusty, ale strażacy nie chcieli w to uwierzyć i właśnie w nim upatrywali przyczyny pożaru. Za najbardziej prawdopodobne uznali to, że dodatkowy przewód paliwa albo jego podłączenie do kranika zaczęło przeciekać, benzyna zaczęła kapać, aż dostała się na gorący wydech, co wywołało ogień.

Przypadek nr 2

To miała być typowa niedzielna wycieczka, jakie Adam, właściciel MV Agusty F4, urządzał sobie co tydzień. Tego wypadu nie zapomni do końca życia, bo zakończył się on ledwie kilka kilometrów od garażu, gdy maszyna, stojąc na skraju ulicy, tonęła pod pianą gaśniczą. Tył maszyny nagle stanął w płomieniach – ot tak, podczas jazdy, bez jakiejkolwiek przyczyny. Adam jechał sam, bez bagażu, który mógłby się zapalić od gorącego wydechu. Oto jego opowieść:

„Podczas jazdy zauważyłem, że silnik nie ciągnie jak trzeba. Miałem wrażenie, że skończyła się benzyna, ale przecież bak był pełen. Jechałem, zastanawiając się, co jest grane. Nie zdawałem sobie sprawy, że tył maszyny  już płonie. Tymczasem działanie elektroniki zakłóciła wysoka temperatura i dlatego silnik tak dziwnie pracował. W końcu kierowca jadącego za mną auta zaczął trąbić jak szalony. Popatrzyłem w lusterko i zauważyłem płomienie. Zatrzymałem się, postawiłem sprzęta na stopce (było to jeszcze możliwe) i odbiegłem na bezpieczną odległość. Ktoś przez komórkę wezwał straż, ktoś inny próbował zdusić kawałkiem szmaty płomienie wypełzające spod kanapy. Bezskutecznie. Owiewki paliły się jasnym płomieniem i spływały na asfalt. Stałem obok i bezradnie patrzyłem, jak płomienie zabierają mi mój piękny motocykl”.

Dzieła zniszczenia dokończył mieszkaniec domu obok za pomocą zdjętej ze ściany gaśnicy.

Gdy przyjechała straż pożarna, MV Agusta jeszcze dymiła. Tylna owiewka stopiła się i spłynęła na oponę, felgę oraz wahacz. Smutno zwisał wspornik tablicy rejestracyjnej, a pozostałości po kierunkowskazie dyndały na gołych przewodach. „Gdy komórką robiłem zdjęcia, miałem ochotę wyć” – żalił się Adam.

Dwa dni później rzeczoznawca stwierdził szkodę całkowitą. Co do przyczyny pożaru wypowiedział się tyle zdecydowanie, co mgliście: „Rodzaj i zakres szkód świadczą o działaniu otwartego ognia”. Adam był przekonany, że pożar wywołał przekaźnik rozrusznika ulokowany z tyłu motocykla: „Jego bezpiecznik był przepalony, a sam przekaźnik był kompletnie spalony. Bardzo prawdopodobne, że właśnie od niego motocykl się zjarał. Wątpię jednak, by dało się to wyjaśnić ze 100-procentową pewnością”.

Przypadek nr 3

To było na autostradzie. Włoch Pietro jechał obładowanym BMW R 1200 GS. Wracał z Estonii do domu. I tu zaczęło się od trąbiących kierowców: tył GS-a dymił jak komin. Gdy w końcu jeździec zatrzymał się, było za późno. Straż, która przybyła wyjątkowo prędko, zapobiegła kompletnemu spaleniu się maszyny, ale płomienie strawiły lewy kufer i zdążyły narobić szkód w tylnej części maszyny.

Zdaniem strażaków, lewy kufer sfajczył się od tłumika. Najprawdopodobniej był tak przeładowany (lub mocowanie tak mocno uszkodzone), że stykał się z tłumikiem. Możliwe, że brakowało blaszanej osłony, która normalnie powinna być zamontowana w wycięciu kufra dla ochrony jego i jego zawartości przed gorącem – na miejscu zdarzenia jej nie znaleziono. Także ten motocykl rzeczoznawca ocenił jako szkodę całkowitą.  

Jak uniknąć nieszczęścia?

Pożar motocykla może być skutkiem niestarannej naprawy lub przeróbki układu paliwowego (lub elektrycznego), wypadku, wady fabrycznej albo niedbałego zamocowania bagażu. Dlatego wszelkich napraw należy dokonywać starannie i zawsze upewnić się, czy nie ma wycieków paliwa. Pamiętać też trzeba o zabezpieczeniu bagażu przed kontaktem z wydechem. Ryzyko pojawienia się otwartego ognia jest tu wprawdzie mniejsze, niemniej wysoka temperatura potrafi narobić szkód.

 mc

zobacz galerię

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPlatforma zmieni nazwę
Następny artykułOgromne korzyści ze zorganizowania sektora MSP