A A+ A++

Retro Liga ma za sobą drugi sezon. Mistrzostwo Polski obroniła ekipa Lechji Lwów, a nasz region cieszy się z brązowego medalu debiutanta, czyli Hakoachu Będzin.

– To, że rozgrywki udało się przeprowadzić w czasie pandemii, już jest sukcesem. Pewnie, że czujemy niedosyt. Ograniczono liczbę rozgrywanych spotkań. Brakowało nam kibiców. Całość jednak na olbrzymi plus – zaznacza Adam Szydłowski, miłośnik kultury żydowskiej z Będzina, który stał za reaktywacją drużyny.

Przypomnijmy, że na pomysł utworzenia rozgrywek Retro Ligi wpadł Piotr Marciniak. Mieszkający w Łowiczu pasjonat historii znalazł w Centralnej Bibliotece Wojskowej teczkę z dokumentami, w której były projekty butów piłkarskich i piłek, z których korzystali piłkarze przed II wojną światową. To była iskra, która doprowadziła do powołania do życia rozgrywek piłkarskich toczonych według przedwojennych zasad z 1923 roku i z użyciem akcesoriów wzorowanych na sprzęcie z lat 20. i 30. ubiegłego wieku.

Zadecydował rzut monetą

W 2019 roku o tytuł mistrzowski rywalizowało pięć zespołów. W tym sześć. Do Retro Ligi dołączył bowiem Hakoach Będzin. Brązowy medal przyjęto w zagłębiowskim klubie z uczuciem niedosytu, a stało się to także za sprawą… korków.

– Luki w regulaminie sprawiły, że nie wszyscy mieli równe szanse. Gra w przedwojennych trzewikach nie jest prosta. Brakuje komfortu, ale przede wszystkim przyczepności. Zdarzały się więc mecze, gdy ślizgaliśmy się w najlepsze, podczas, gdy rywal stał mocno na nogach. Z czasem odkryliśmy powód tej stabilizacji – cztery dodatkowe korki w podeszwie trzewików przeciwników… – zawiesza głos Szydłowski.

Mecz Retro Ligi Hakoach Będzin - WKS Grodno na stadionie Sarmacji w Będzinie. Do zdjęcia pozuje (w środku) Adam SzydłowskiMecz Retro Ligi Hakoach Będzin – WKS Grodno na stadionie Sarmacji w Będzinie. Do zdjęcia pozuje (w środku) Adam Szydłowski Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta

Piotr Marciniak przyznaje, że rzeczywiście część piłkarskich trzewików miało więcej korków. – Wynikało to z faktu, że na początku, gdy odtwarzaliśmy stroje, w których będziemy rywalizować, korzystaliśmy z różnych modeli i wzorów. Proszę pamiętać, że uszycie takiej pary butów nie jest tanie. Początkowo mieliśmy oferty za 700-650 złotych. Ostatecznie szewc wykonał je za 330 złotych. W drużynie Lechji – bo to o niej mowa – rzeczywiście znalazło się kilku piłkarzy, którzy grali z większą liczbą korków pod podeszwą. Zapewniam jednak, że nie miało to wpływu na wynik. Mówię to z własnego doświadczenia, jako zawodnika drużyny WKS 10PP Łowicz, który rywalizował z Lechją na boisku w butach z mniejszą ilością korków. Przed kolejnym sezonem na pewno doprecyzujemy przepisy – podkreśla.

Co ciekawe, Hakoach sięgnął po brązowy medal dzięki rzutowi monetą. WKS 37PP Kutno, rywal klubu z Będzina, przyjechał na finałowy turniej do podwrocławskich Kobierzyc w 10-osobowym składzie i cały mecz, jak przed wojną, rozegrał bez zmian. Mecz zakończył się remisem (1:1). Strony zgodziły się, żeby o wyniku tej rywalizacji zadecydował rzut monetą. Szczęście było po stronie Hakoachu. Warto dodać, że będzinianie Hakoach to jedyny zespół, który w trakcie sezonu wygrał spotkania z mistrzem (Lechja) i wicemistrzem (WKS Grodno) Retro Ligi.

Będzinianie zgarnęli też kilka nagród indywidualnych. Najlepszym strzelcem Retro Ligi został Łukasz Osadziński, a bramkarzem Jakub Komenda. – Sam odebrałem wyróżnienia dla najstarszego zawodnika rozgrywek – uśmiecha się Szydłowski.

Zaproszenie do Izraela czeka

Miłośnicy retropiłki już planują kolejny sezon. Do rozgrywek mają przystąpić dwa kolejne kluby: z Wałbrzycha i Białegostoku. Hakoach chce rozgrywać więcej spotkań poza Będzinem. – W pierwszym sezonie zawitaliśmy do pobliskich Bobrownik. To dobra forma promocji klubu i przybliżania jego niełatwej przecież historii – mówi Szydłowski, który ma nadzieję, że uda się też skorzystać z zaproszenia do Izraela, gdzie już w kwietniu tego roku miało dojść do spotkania Hakoachu z Hakoah Ramat Gan. Mecz został przełożony z powodu pandemii.

Piotrowi Marciniakowi marzy się też międzynarodowa ekspansja. – Odzywa się do mniej wiele osób z całej Europy. Sympatyków retropiłki nie brakuje w Anglii czy Niemczech. Rozmawiam też z kolegami z Argentyny. Fajnie byłoby ruszyć z projektem międzynarodowym, ale to bardzo trudna rzecz. Kusi jednak, żeby zobaczyć w niedalekiej przyszłości na polskiej ziemi – powiedzmy – Chelsea Londyn. Musielibyśmy przekształcić naszą – poważną, ale jednak zabawę – w oficjalną dyscyplinę sportu. Powołać do życia retrofutbol, ustalić przedwojenne zasady i według nich grać. Dochodzą też niuanse historyczne, takie jak choćby problem z przedwojenną reprezentacją Niemiec. Mogłoby się zrobić kontrowersyjnie. Nie zmienia to faktu, że granie w przedwojenną piłkę nożną zaczyna się podobać coraz większej liczbie ludzi – podsumowuje Marciniak.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczawno-Zdrój. Nie szpital, a uzdrowisko ma przygotować izolatorium w „Pionierze”
Następny artykułMimo pandemii Teatr im. Mickiewicza stara się normalnie pracować