Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Bychawie opracowała artykuł na temat przeżywania złości przez rodziców w okresie kwarantanny i sposobów radzenia sobie z zaistniałą sytuacją. Zapraszamy wszystkich Rodziców do zapoznania się treścią artykułu
Nie zarażaj dziecka złością!
Bagaż lęku
W różnym tempie pozbywamy się złudzeń, że czas kwarantanny to beztroski czas nadrabiania zaległych rozmów, wysypiania się, seriali i planszówek. Że to tylko podarowane wakacje w środku roku i okazja do zwolnienia tempa. Wspaniale, gdy dostrzegamy plusy, bo to wielki zasób w sytuacjach kryzysowych. Jednocześnie jednak sytuacja, w jakiej znajduje się większość ludzi na świecie, nie jest ani normalna, ani przyjazna. Dla większość rodziców uświadomienie sobie jeszcze mocniej, że to na nich spoczywa zadanie chronienia rodziny i dobrostan dzieci, wyzwala tym bardziej poczucie odpowiedzialności i siłę do podejmowania codziennych zadań i obowiązków. Nie wszyscy jednak pracujemy online, część rodziców jest lekarzami, ratownikami medycznymi, sprzedawcami, kierowcami – i wykonawcami innych zawodów narażonych na kontakt z wirusem. Lęk, niepewność, bezradność, bezsilność, złość bo na wiele rzeczy właśnie tracimy wpływ – oto emocje, z którymi idzie nam się zmierzyć. Trudna emocja złości domaga się wyładowania przez jakąś „akcję”, słowo, czyn czy gest – to na pewno lepsze niż odczuwać lęk lub bezradność, wobec których nie wiemy, co robić.
Potrzeba pomocy
Weźmy taki przykład: złość może pojawić się w sytuacji wyzwania, kiedy rodzice jednocześnie muszą pracować i odrabiać z dziećmi lekcje, szczególnie pod presją czasu lub innych, z pozoru drobnych nieporozumień. Inna ważna rzecz: rodzice mogą ulegać złości, gdy sami potrzebują pomocy, a jest ona trudniej dostępna tu i teraz, i dlatego potrzeby dziecka wydają się czymś niemożliwym do zaspokojenia. Z powodu kwarantanny rodzice w większości stracili wsparcie osób trzecich, potrzebne każdej rodzinie: kogoś rezerwowego do opieki nad dziećmi, babci, dziadka albo opiekunki, szkoły czy miejsc, gdzie dzieci realizują swoje zainteresowania czy pasje, albo siłą rzeczy pomoc ta jest trudniej dostępna niż do tej pory. A nawet zwykłych placów zabaw, gdzie małe dzieci ogromnie potrzebują rozładować w naturalny sposób energię i cieszyć się swoją żywotnością. Tak, z pewnością wielu rodziców chciałoby usłyszeć: „widzę, jak jest ci trudno, to naprawdę sytuacja, w jakiej jeszcze nie byliśmy i nie wiadomo, jak długo będziemy”. I jednocześnie wrażliwie spojrzeć na dzieci, mając świadomość, że to nie jest ich wina. Nie jest ich winą, że chcą skakać i że brakuje im przestrzeni. Nie jest ich winą, że przychodzą do nas i chcą z nami być, widząc nas w domu. Że nie rozumieją naszych dorosłych trosk i lęków. Nie umieją tego wszystkiego, bo są dziećmi i żaden wirus, choćby mutujący co sekundę, nie uczyni ich dorosłymi. Ani naszymi partnerami w rozumieniu i noszeniu obecnych ciężarów. Tym, co rodzice mogą robić teraz dla siebie i dzieci, jest dostrzeganie swojej złości i pytanie siebie samych, o czym ta złość mówi, jakie inne potrzeby wyraża. Czego nam brakuje teraz. Czego się obawiamy. I rozmawianie o tym z samym sobą i innymi dorosłymi. Po to, byśmy do dzieci wychodzili z innego miejsca – nie przerzucania na nie własnego napięcia, ale opiekowania się nimi, bo bardzo tego teraz od nas potrzebują.
Warto też zadbać o swoje własne ładowanie akumulatorów. Umówić się między sobą, kto kiedy ma pół godziny czy godzinę tylko dla siebie. Szukać rzeczy, które nas karmią, odrywają myśli od stresu i wspierają. Być może dobrym – dla samego siebie i dla własnych dzieci wyborem – będzie rozmowa ze specjalistą, o czym przekonało się już wielu rodziców korzystających z naszej pomocy.
Oprac. Leszek Chmielnicki – psycholog Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Bychawie
[Na podst. artykułu Małgorzaty Rybak „Złość na dzieci w czasie kwarantanny”, Aleteia 24.03.2020r.]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS