Co widzi medyk na dyżurze? Obrażenia głowy i twarzoczaszki, poparzone oczy, twarz i ręce, amputowane palce rąk. To często kalectwo do końca życia, tragedia ludzka. To cena jaką się płaci za używanie wyrobów pirotechnicznych bez przysłowiowej “głowy”, bezmyślnie, po spożyciu alkoholu – opowiada Krzysztof Wiśniewski z pogotowia ratunkowego w Bydgoszczy.
– Często ratownik medyczny zbierając wywiad od poszkodowanego na miejscu zdarzenia słyszy:
„usłyszeliśmy tylko jak Kazik powiedział – potrzymaj mi drinka, a pokażę Wam jak to się robi”. I zazwyczaj są to ostatnie słowa pacjenta przed tym jak ulega ciężkiemu wypadkowi
– skacząc ze schodów łamie kończyny dolne, odpalając petardę, która wybucha mu w ręce urywając palce oraz raniąc twarz i oczy – bo chciał pokazać innym, że wyrzuci petardę w ostatniej chwili, że potrzyma ją w rękach do ostatniej sekundy, że jest lepszy i odważniejszy niż inni. Alkohol i dopalacze dają nam często wyobrażenie, że możemy więcej, że jesteśmy super bohaterami i nieśmiertelni. Refleksja przychodzi zazwyczaj po kilku dniach, gdy alkohol wyparowuje, a ręka nie ma kilku palców. Życie diametralnie się zmienia – tak zaczyna swoją opowieść o sylwestrowej nocy i pierwszym dniu nowego roku Krzysztof Wiśniewski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS