Maciej Kalbarczyk: Pandemia zamknęła nas w domach. To lepszy klimat dla ojcostwa?
Łukasz Wachowski: W pewnym sensie tak. Z raportu przygotowanego przez zespół badawczy Tato.Net wynika, że ponad 60 proc. ojców spędza teraz więcej czasu ze swoimi dziećmi. Na podstawie doświadczeń członków naszego klubu w Wyszkowie mogę to potwierdzić. Kiedy w czasie lockdownu zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie online, jego uczestnicy mówili o korzystnym wpływie pracy zdalnej na relacje w rodzinie. Warto jednak pamiętać, że taki sposób wykonywania obowiązków zawodowych niesie ze sobą pewne zagrożenia. Trzeba być naprawdę zdyscyplinowanym, żeby w efekcie nie pracować przez cały dzień.
Jak to zrobić?
Znam ojców, którzy na czas pracy zamykają się w pokoju i potem od konkretnej godziny nie odbierają telefonów służbowych i nie sprawdzają poczty. Resztę czasu poświęcają rodzinie. Ja natomiast, o ile nie prowadzę akurat szkolenia, jestem dostępny dla moich dzieci i podczas spotkania służbowego online potrafię nawet ugotować obiad. (śmiech) Niestety zdarza mi się też pracować wieczorem, kiedy dzieci już śpią. Z tyłu głowy mam myśl, żeby w ciągu dnia znaleźć czas na bycie z nimi nie tylko przy okazji codziennych czynności, takich jak posiłki.
Chciał Pan mieć dużą rodzinę?
Moi koledzy mają pięcioro lub nawet sześcioro dzieci, czworo nie wydaje mi się dużo. Ale kiedy braliśmy ślub, nie zakładaliśmy z żoną tego, ile będziemy mieć dzieci, po prostu odpowiadaliśmy na pragnienia, które przychodziły do nas w swoim czasie.
Czy istnieje coś takiego jak instynkt ojcowski?
Dla kobiet budowanie więzi z dzieckiem jest czymś naturalnym, z mężczyznami jest trochę inaczej. Mówimy o tym podczas warsztatów Tato.Net. Ojcostwo jest związane z wzięciem na siebie konkretnego zobowiązania: podejmuję decyzję, że zaangażuję się w życie mojego syna czy córki i wezmę za nie odpowiedzialność. A gdy dziecko przychodzi na świat, pojawia się miłość, która motywuje do działania. Sam od początku byłem blisko swoich dzieci. Zachęcała mnie do tego moja żona. Jestem jej za to wdzięczny, bo wbrew pozorom to nie jest oczywiste. Znam rodziny, w których ojcowie zostali odsunięci od zajmowania się potomstwem na wczesnym etapie życia. Pokutuje stereotyp, że tata nie potrafi opiekować się małym dzieckiem, a to nieprawda.
Dlaczego ojcowie nie angażują się w wychowywanie dzieci?
Podczas warsztatów mężczyźni wskazują na brak czasu, wiedzy, pomysłów i zasobów. Jednak najczęściej przeszkodą są niewłaściwie określone priorytety. Gdy rodzina jest najważniejsza, przekłada się to na życiowe wybory. Jeśli zakładam, że chcę być obecny w życiu moich dzieci, to nie decyduję się na przykład na roczny kontrakt za granicą czy pracę wymagającą kilkugodzinnych dojazdów, a w razie potrzeby jestem także gotów zrezygnować z czasochłonnego hobby. To kwestia wyboru.
Mężczyźni chętnie rozmawiają o ojcostwie?
To zależy od okoliczności. Kiedy spotykają się w pubie czy na siłowni, to w ogóle nie poruszają tego tematu. Inaczej jest na warsztatach Tato.Net. Wystarczy rozpocząć dyskusję, żeby przekonać się, że każdy ma coś do powiedzenia. Podczas takich spotkań ojcowie dzielą się swoimi doświadczeniami i refleksjami w sprawach wychowawczych, motywują się wzajemnie do wdrażania dobrych praktyk ojcowskich. Wielu z nich postanawia spotykać się regularnie i pogłębiać treści warsztatowe. Tak powstały ojcowski klub w Wyszkowie i kilkadziesiąt innych klubów działających w całej Polsce oraz poza jej granicami.
Jakie tematy są poruszane podczas spotkań?
Najbliższe spotkanie naszego klubu będzie poświęcone konsekwencji. To bardzo ważne, aby nasze dzieci wiedziały, co tata myśli w danej sprawie i jak reaguje w konkretnej sytuacji. Gdy rodzic jest opanowany i przewidywalny, dziecko czuje się bezpiecznie. W kolejnych miesiącach mamy zamiar rozmawiać o znajomości własnych dzieci i bardziej szczegółowo o procesie wychowania. Organizując spotkania, korzystamy z materiałów udostępnionych przez Inicjatywę Tato.Net.
Dobrze porozmawiać, ale co dają w praktyce takie spotkania?
Historie innych motywują do działania. Jeden z członków klubu powiedział mi kiedyś, że dzięki warsztatom i naszym spotkaniom zmienił swoje podejście do dzieci. Wcześniej relacje w jego rodzinie były chłodne, a teraz są pełne ciepła i empatii. Dzięki temu dzieci zaczęły się do niego przytulać, zapraszają go do zabawy, inicjują rozmowę. Wcześniej tego nie było.
Jaka jest recepta na zbudowanie dobrej relacji z dzieckiem?
Kluczowe jest spędzanie czasu razem, zarówno podczas zabawy, jak i w codziennych obowiązkach. Sprzyja temu także praktykowanie tradycji rodzinnych, takich jak wspólne świętowanie i wycieczki. Warto pamiętać, aby być blisko z każdym z osobna. Na co dzień okazją do tego są rozmowy prowadzone bez udziału pozostałych domowników, np. podczas podwożenia dziecka na dodatkowe zajęcia. Wtedy można liczyć na większą otwartość niż w obecności całej rodziny. Dobrym pomysłem są także wyjazdy z jednym dzieckiem. W ubiegłym roku zabrałem dziesięcioletniego syna na warsztaty przygodowe Tato.Net. Spędziliśmy razem cztery dni, to był bardzo wartościowy czas. W tworzeniu bliskiej relacji świetnie sprawdza się też angażowanie dzieci w swoje pasje. W naszej rodzinie lubimy wspólnie muzykować.
Dobry ojciec to twardy facet wyznaczający granice czy raczej dobry kumpel?
Obydwie te skrajności nie wydają się dobre, ja staram się szukać złotego środka. Najbliższy jest mi model, w którym tata jest dla dziecka przewodnikiem i mentorem, osobą wskazującą kierunek i wspierającą w dokonaniu wyboru. Kluczem jest zbudowanie relacji opartej na zrozumieniu i miłości. W takich warunkach dziecko może się dobrze rozwijać.
Pomagają w tym książki. Słyszałem, że dużo Państwo czytają.
To prawda. W porównaniu z moją żoną i starszymi dziećmi czytam mało książek dla dorosłych, ale za to nadrabiam literaturą dziecięcą. (śmiech) Codziennie wieczorem sięgamy po kilka książek. To wspaniałe uczucie, gdy później nasz dwuletni syn Tobiasz siedzi sam z książeczką i próbuje odtworzyć z pamięci usłyszaną historię. Regularne czytanie wytwarza między nami bliskość, rozbudza wyobraźnię dzieci i rozwija ich zainteresowania. W naszej rodzinie to alternatywa dla nowych technologii, które są poważnym zagrożeniem dla najmłodszych. Dlatego nie mamy w domu telewizora, a z komputerów i smartfonów korzystamy w przemyślany sposób. Wspólne czytanie jest też dla nas sposobem na przekazywanie dzieciom wiary i wartości duchowych.
Jak to wygląda w praktyce?
Często sięgamy po Pismo Święte i książki przybliżające historie biblijne. W Adwencie praktykujemy zwyczaj „Drzewka Jessego”. Codziennie czytamy jeden tekst mówiący o przodkach Jezusa, a następnie zawieszamy odpowiedni symbol na gałązce, która rozkwita w okresie świąt. W Wielkim Poście skupiamy się na Ewangelii. To pomaga naszym dzieciom poznać historię zbawienia i odnaleźć sens życia. Ostatnio sześcioletnia Ida zastanawiała się nad tym, po co jesteśmy na tym świecie. Pismo Święte przynosi odpowiedzi na podobne pytania, pozwala zrozumieć, że Pan Bóg ma wobec nas swój plan.
Trwa Rok św. Józefa. To ważna postać dla ojców?
Zdecydowanie tak, możemy brać z niego przykład. W Ewangelii nie odezwał się ani razu, i to jest właśnie sekret dobrego ojcostwa: więcej słuchać, a mniej mówić. Zachęcam do sięgnięcia po książkę o. Mariana Zawady pt. „Potęga dyskretnej obecności. O świętym Józefie”. Głowa Świętej Rodziny inspiruje nas do bycia ojcem w codzienności. Nasze zaangażowanie nie powinno ograniczać się do przeprowadzania poważnych rozmów czy zapewniania środków do życia. Zadaniem ojca jest także wykonywanie czynności niezbędnych w funkcjonowaniu rodziny, takich jak przygotowywanie śniadania, zmienianie pieluch czy szykowanie do snu.
Kto jeszcze może być dla nas wzorem dobrego ojca?
Mogą to być nasi ojcowie, ale zdarza się, że z jakichś przyczyn mocno nas zawiedli. Wtedy warto poszukać pozytywnych przykładów w najbliższym otoczeniu. Taką przestrzeń do wzajemnej inspiracji tworzymy właśnie w ojcowskich klubach.•
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS