Wystarczyło kilka godzin poświątecznego handlu, aby kurs
euro zanegował wybicie z jesiennej konsolidacji. Szansa na kończące rok
umocnienie złotego została najprawdopodobniej zaprzepaszczona.
Tuż przed Bożym Narodzeniem sytuacja złotego prezentowała
się obiecująco. Kurs
euro wyłamał się z trendu bocznego, w którym tkwił od początku listopada.
Przełamanie strefy wsparcia na poziomie 4,65-4,67 zł na gruncie analizy
technicznej dawało obietnicę zejścia w okolice 4,55 zł.
Jednakże już w poświąteczny wtorek nadzieje te zostały
zaprzepaszczone. Bez wyraźnych katalizatorów kurs euro
ruszył ostro w górę, w trakcie dnia rosnąc o prawie 4 grosze. Co gorsza,
środowy poranek przyniósł dalszy ruch w górę wykresu. O 9:40 euro drożało o kolejne
4 grosze, osiągając poziom 4,7027 zł.
Ciężko powiedzieć, jakie czynniki stały za tak gwałtownym
osłabieniem złotego. Sytuacja na światowych rynkach finansowych wydaje się stabilna. Główne pary walutowe, indeksy giełdowe czy notowania obligacji
skarbowych nie wykonują gwałtownych ruchów. Brak też nowych istotnych doniesień
z polskiej gospodarki, aczkolwiek wciąż nierozstrzygnięta pozostaje przyszłość polskiego
KPO. Nieco mocniejszej waluty życzyliby sobie też przedstawiciele Narodowego
Banku Polskiego, który w tym roku raczej nie
powinien odpalić sylwestrowych fajerwerków na rynku złotego.
W ślad za euro musiały pójść notowania pozostałych głównych
walut. W przypadku kursu dolara do złotego mówimy
tu o odbiciu z najniższych poziomów od przeszło pół roku. W środę rano amerykańska waluta
drożała o 3,5 grosza, osiągając cenę 4,4162 zł.
Z wielomiesięcznego minimum odbiły się także notowania franka
szwajcarskiego o poranku wycenianego na 4,7520 zł, a więc o 3 grosze wyżej niż dzień
wcześniej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS