Mimo że premiera “Misia” odbyła się na w 1980 r., absurdalna komedia w reżyserii Stanisława Barei w żadnym aspekcie nie straciła na aktualności. Film wciąż śmieszy, choć jest to bardziej śmiech przez zaciśnięte gardło.
“Miś” to kopalnia kultowych scen, pierwszoplanowych ról i barwnych epizodów oraz kwestii. To właśnie one posłużyły Rafałowi Dajbarowi do opowiedzenia o reżyserze, jego aktorach i surrealistycznych czasach, jakich przyszło im tworzyć.
W książce “Jak u Barei, czyli kto to powiedział”, którą w formie audiobooka możecie posłuchać w serwisie Audioteka.com, musiał znaleźć się obszerny rozdział poświęcony autorowi słynnych słów “Moja żona… Zofia”.
Jego autorem jest Ludwik Pak, wielce utalentowany aktor, któremu wróżono świetlaną przyszłość. Niestety, skończył jak bohater “Misia”, który unieśmiertelnił go w zbiorowej wyobraźni kolejnych pokoleń widzów.
Zatracił się i zniszczył
Urodzony w 1930 r. Ludwik Pak o aktorstwie marzył od dziecka. Wielkie plany pokrzyżowała niestety wojna. Dlatego, kiedy przestąpił próg stołecznej PWST, miał już 25 lat. Ale czas nie działał na jego niekorzyść, wręcz przeciwnie.
Pak, nazywany przez innych uczniów “Lulu”, szybko zyskał uznanie profesorów. Na jego korzyść przemawiały profesjonalizm i twórcza inwencja. Potwierdza to Jerzy Gruza, który Pakiem był oczarowany.
“Ludwik Pak to było olśnienie. Po którejś z jego pierwszych ról wszyscy się zachwycali, że taki facet – bez wyglądu, bez sylwetki, bez głosu, bez urody, bez wzrostu – potrafi aż tak zafascynować widownię. Zrobił się nagle artystą bardzo cenionym. Spotykałem się z nim bardzo często w tym okresie na gruncie ‘wódeczkowym’, w SPATiF-ie. Zawsze sprawiał na mnie wrażenie, że pomimo skończonej szkoły teatralnej jest to bardziej naturszczyk” – wspomina zmarły w 2020 r. reżyser “Wojny domowej”.
Posłuchaj też: Tajemnice słynnych par PRL. Cała Polska huczała od plotek
Pak od początku kariery zmagał się z nałogiem. To dlatego w 1960 r. decyzją szefostwa Teatru Dramatycznego nie zagrał on w regularnych spektaklach “Kartoteki” Różewicz, choć jego brawurowy występ prapremierze sztuki zwrócił uwagę krytyki.
“W tamtych czasach, kiedy ustąpił już socrealizm, bardzo modny stał się w kręgach intelektualnych nurt egzystencjalizmu. Ludek bardzo aspirował do tego, by samemu być uważanym za egzystencjalistę, nie mając z dziedziną zwaną filozofią nic wspólnego. To wszystko, te rozsadzające go ambicje, intelektualne i artystyczne, sprawiły, że zaczął sięgać po alkohol i zupełnie się w tym zatracił i zniszczył” – mówi Jerzy Nasierowski.
“Postać smutna i niesłychanie tragiczna”
Nie wiadomo, czy Pak sam odszedł z Teatru Dramatycznego, czy został wyrzucony. Następnym przystankiem było Ateneum kierowane przez Janusza Warmińskiego. Pak dał się tam poznać, jako aktor niezwykle utalentowany, ale też trudny.
“Jak u Barei, czyli kto to powiedział” Rafał Dajbar wspomina historię, kiedy podczas próby spektaklu Pak nie został pochwalony przez reżyserkę i chciał się zabić. Prób samobójczych było zresztą więcej.
“Pomimo pewnych autentycznych sukcesów aktorskich Lulek był wiecznie niezadowolony. Miał o sobie wysokie mniemanie i uważał, że powinien grać role lepsze i większe, niż grał. Stąd moim zdaniem wziął się jego problem z alkoholem. Dochodziło nawet do tego, że dyrektor Warmiński pożyczał Lulkowi pieniądze, bo Lulek potrafił w szybkim czasie przepić całą pensję” – wspomina aktor Henryk Łapiński.
Potem były kolejne sceny i kolejny dyrektorzy starający się zapanować nad Pakiem.
“Była to postać smutna i niesłychanie tragiczna. Koledzy i dyrektorzy naprawdę się nad Lulkiem pochylali. Starali się mu pomóc. Wydaje mi się wręcz, że niewielu kolegom tak bardzo przepijającym swoją karierę udawałoby się tak długo trwać w zawodzie, jak udawało się to właśnie Pakowi, jednocześnie zawalając próby, przedstawienia, będąc uciążliwym i męczącym dla otoczenia” – mówi Łapiński.
“Panowie pozwolą – moja żona. Zofia!”
Dajbar przywołuje słowa Ingmara Bergmana, który powiedział, “że kiedy aktor filmowy ‘dopije się’ wreszcie interesującej twarzy, to na ogół jest już wówczas w takim stanie zdrowia, że nie może grać i umiera”. Ta teza niestety idealnie pasowała do Ludwika Paka.
Kiedy w połowie lat 70. podjął się leczenia, zaczął dostawać najciekawsze role filmowe. To wtedy zagrał m.in. w “Siekierezadzie”, za którą dostał nagrodę na festiwalu w Gdańsku, stworzył wybitną kreację w odcinku “07 zgłoś się” i pojawił się w “Misiu”.
“Misiem” Stanisław Bareja wyciągnął Paka z niebytu. Nałóg sprawił bowiem, że aktor podupadał na zdrowiu. Wyniszczony, przedwcześnie się starzejący, nie mógł liczyć na propozycje. Przez chorobę alkoholową stracił kilka ról mogących wywindować go na sam szczyt.
Ratowały go epizody, które w jego wykonaniu stawały się istnymi aktorskimi perłami.
Taką perłą był w wykonaniu Ludwika Paka zapijaczony Zdzisław Dyrman, którego zastają siedzącego przy stole w obskurnej melinie Hochwander (Krzysztof Kowalewski) z Chrostowiczem (Jerzy Bończak).
To właśnie w tej scenie pada wypowiadana przez Paka kultowe “Panowie pozwolą – moja żona. Zofia!”.
Nie cierpiał wódki na planie
Bareja był do tego stopnia zachwycony Pakiem, że zaprosił Paka do serialu “Alternatywy 4” i powierzył rolę Balcerka. Nakręcono nawet kilka scen z jego udziałem, niestety wprowadzono stan wojenny, zdjęcia na jakiś czas przerwano.
Gdy wznowiono zdjęcia, Paka na planie zastąpił Witold Pyrkosz, a sceny z udziałem Balcerka nakręcono raz jeszcze. Według jednej wersji wydarzeń Pak miał pobrać zaliczkę i już się nie pojawić. Zofia Czerwińska rzuca nowe światło na tę historię.
” […] zagrał dwa dni zdjęciowe jako Balcerek, w scenach ze mną i Makusiem Łączem. Był zresztą przez te dwa dni trzeźwy i gotowy do pracy. Nakręciliśmy z nim ujęcia w tych ruderach na Pradze, w scenach dziejących się przed przeprowadzką Balcerków na Ursynów. No i przyszedł stan wojenny i wymuszona przez niego przerwa w zdjęciach… To nie chodzi nawet o to, że Pak by Balcerka źle zagrał. Po prostu to był nie taki Balcerek, jakiego chciał Bareja” – podkreśla Czerwińska.
“Pyrkosz ani razu nie grał Balcerka pijanego. Jego picie było sugerowane, a nie wprost pokazywane. Tymczasem Pak grał po prostu pijaka i to się Barei nie podobało. Ale niestety to nie wszystko, bo poza przejrzeniem materiału i stwierdzeniem, że Pak nie gra tak, jak chce Bareja, okazało się po wznowieniu produkcji, że Ludwik jest tak zapity, że nie da się z nim pracować. A Bareja, choć towarzysko lubił się sam napić, to nie cierpiał wódki na planie” – dodaje zmarła w 2019 r. aktorka.
Do końca życia Pak grał tylko w filmach, nawet na krótko przed śmiercią, kiedy dojeżdżał na plan z Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Zmarł tam 7 grudnia 1988 r.
W najnowszym odcinkupodcastu “Clickbait” ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli “Barbie” i “Oppenheimera”, a także zaglądamy do “Silosu”, gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS