A A+ A++

O pozwolenie na użytkowanie nie tak prosto. Obecnie czeka się nawet kilka miesięcy na weryfikację map.

Inwestorzy biją na alarm. Dłużej muszą czekać na załatwienie końcowych formalności budowlanych. Ich zdaniem winna jest nie tylko pandemia, ale również ostatnie zmiany w prawie geodezyjnym i kartograficznym. Dołożyły one nowy biurokratyczny wymóg.

Nie wszyscy jednak tak uważają. Dla głównego geodety kraju zarzuty są zdecydowanie krzywdzące. A ostatnie zmiany wcale nie dołożyły nowych obowiązków, a jedynie zaprowadziły porządek.

Gdzie wina

– Klienci i geodeci sygnalizują, że od sierpnia zaczęły się duże opóźnienia w uzyskaniu pozwoleń na użytkowanie obiektów budowlanych – mówi Przemysław Kastyak, radca prawny, partner w Kancelarii Penteris, Tokaj i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni. Według niego stało się tak z powodu zmian sprzed kilku miesięcy w prawie geodezyjnym, dotyczących art. 57 prawa budowanego.

Nowe przepisy przewidują, że do zawiadomienia o zakończeniu budowy obiektu budowlanego lub wniosku o udzielenie pozwolenia na użytkowanie inwestor musi dołączyć dokumentację geodezyjną, zawierającą wyniki geodezyjnej inwentaryzacji powykonawczej, w tym mapę, opatrzoną klauzulą urzędową, potwierdzającą przyjęcia do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego zbiorów danych lub dokumentów albo oświadczenie wykonawcy prac geodezyjnych o uzyskaniu pozytywnego wyniku weryfikacji.

– Problem w tym, że na „klauzulę urzędową” w wydziale geodezji czeka się teraz od jednego do trzech miesięcy. Wprawdzie nowe przepisy przewidują, że geodeta może zamiast klauzuli dać oświadczenie, ale wcześniej i tak musi uzyskać pozytywną weryfikację mapy przez wydział geodezji, co trwa od miesiąca do dwóch miesięcy – tłumaczy Przemysław Kastyak. – Z tych powodów geodeci obsługujący budowę radzą przedstawiać do weryfikacji jak najszybciej te elementy inwestycji, które już są zrealizowane (np. obrys budynku, przyłącza), a te w trakcie jeszcze budowy przedstawiać osobno, dzięki temu urzędnicy zweryfikują szybciej – wskazuje.

Trochę pomogło

Problem jest doskonale znany Markowi Poddanemu, deweloperowi. – Pierwszą swoją inwestycję zrealizowałem w 1994 r. Wtedy na pozwolenie na budowę czekało się miesiąc, góra dwa, a teraz przygotowanie inwestycji zajmuje już co najmniej rok. Niestety, każda kolejna zmiana prawa niby usprawniająca formalności na ogół wydłuża czas ich załatwiania. Podobnie jest i tym wypadku – twierdzi Marek Poddany.

I dodaje. – Zmiana jest co do zasady dobra. Zdarza się bowiem, że na mapie nie ma zaznaczonej żadnej infrastruktury, a jak koparka zaczyna pracę okazuje się, że w ziemi jednak są rury i robi się niebezpiecznie. Dobrze więc, że teraz wszystkie mapy muszą być zatwierdzone przez ośrodek geodezyjny. Ale zmianę można było wprowadzić w taki sposób, by nie blokowała załatwiania formalności. Niestety, nie udało się. Szkoda – uważa Marek Poddany.

Problem widzi też Aleksander Semczuk, dyrektor Regionu Północ Eiffage Polska Budownictwo.

– Nowe regulacje istotnie opóźniają rozpoczęcie procedury uzyskania pozwolenia na użytkowanie, podczas gdy nasze harmonogramy nie zakładały rezerwy czasowej na tę operację. Generuje to kolejne problemy. Najważniejszym wyzwaniem jest oczywiście dotrzymanie terminu zakończenia kontraktu, co często uzależnione jest od otrzymania pozwolenia na użytkowanie – mówi Aleksander Semczuk.

– Przewidując perturbacje związane z nowymi procedurami, mobilizujemy geodetów zatrudnionych przez Eiffage do jak najwcześniejszego weryfikowania operatów. Niestety, spodziewamy się, że mimo naszych starań w pewnych sytuacjach zmiana prawa będzie miała realne przełożenie na niedotrzymanie terminów kontraktowych. Jeśli do tego dojdzie, Eiffage zwróci się do inwestorów o uwzględnienie tych przesłanek – dodaje.

W opinii geodety Andrzeja Włoczkowskiego to nie zmiana przepisów jest winna opóźnieniom. – To prawda, że czas oczekiwania na weryfikację inwentaryzacji wydłużył się, ale moim zdaniem nie z powodu zmiany prawa, którą oceniam dobrze, lecz pandemii. Urzędnicy pracują zdalnie, nie mają dostępu do dokumentów. Znacznie dłużej trzeba więc czekać na załatwienie jakiejkolwiek czynności urzędowej. Tak jest praktycznie z każdą sprawą urzędową, a nie tylko z tymi o charakterze geodezyjnym – wyjaśnia.

Zarzuty na wyrost

Główny geodeta kraju uważa zarzuty części rynku za wyssane z palca. Jego zdaniem nie ma żadnych wielkich opóźnień w formalnościach, jak twierdzą inwestorzy.

– Nieprawdą jest, że na skutek zmian w prawie geodezyjnym i kartograficznym inwestorzy dłużej czekają na przyjęcie do ośrodka dokumentacji geodezyjnej inwentaryzacji powykonawczej. Ostatnio oddano fragment południowej obwodnicy Warszawy. Czy czekano kilka miesięcy aż zostanie przyjęta jej inwentaryzacja? Nie. Podobnie jest w innych sytuacjach – mówi dr hab. Waldemar Izdebski.

– Oczywiście zapewne mogą pojawić się pojedyncze przypadki, że inwestor czeka dłużej, ale na pewno nie kilka miesięcy. Wprowadzona zmiana do prawa geodezyjnego i kartograficznego była b … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAltana przy źródle Bełkotka w Iwoniczu-Zdroju jest już wyremontowana
Następny artykułSzef Demokratów w Senacie apeluje o odwołanie Trumpa