Port Lotniczy Lublin znalazł się w olbrzymich tarapatach finansowych. Samorząd Województwa Lubelskiego, jeden z dwóch głównych akcjonariuszy, zdaje się widzieć wyjście z sytuacji w dokapitalizowaniu spółki, przez którąś z lotniczych spółek Skarbu Państwa. Oznaczałoby to utratę kontroli nad nią przez większościowego akcjonariusza, czyli Miasto Lublin i zmianę, prezesa zarządu, który jest solą w oku marszałków województwa.
Spółka od początku istnienia, zresztą zgodnie z przewidywaniami, była deficytowa. Dotąd co roku PLL przynosił ok. 30 mln zł strat, które pokrywali główni akcjonariusze, czyli Miasto Lublin (ma w spółce ok. 52% udziałów) i Samorząd Województwa Lubelskiego (ok. 48%) wykładając również środki na wykup wyemitowanych przez spółkę w 2011 roku na sfinansowanie budowy lotniska obligacji (ok. 180 mln zł), które objął Bank Gospodarstwa Krajowego (ponad 200 mln zł na budowę pochodziło z unijnego dofinansowania i wkładu samorządów – przyp. aut.).
Teraz sytuacja stała się jednak naprawdę dramatyczna. Od dwóch miesięcy, ze względu na epidemię koronawirusa, lotnisko jest zamknięte dla ruchu pasażerskiego i nie licząc obsłużonych od tego czasu kilku lotów ze środkami ochrony osobistej z Chin, praktycznie nie ma przychodów. Władze PLL zapewniają, że robią wszystko, by maksymalnie ograniczyć związane z tym dodatkowe straty i ratować spółkę.
– Zarząd Portu Lotniczego Lublin wdrożył wszystkie dostępne działania o charakterze organizacyjnym i prawnym w celu minimalizacji strat oraz wykorzystania dostępnego wsparcia rządu w ramach tzw. tarczy antykryzysowej.
Jeśli chodzi o konkrety, to: od 1 kwietnia wszyscy pracownicy pracują w obniżonym o 20% wymiarze czasu pracy przy obniżonym wynagrodzeniu, aneksowane zostały umowy z podmiotami zewnętrznymi, zmniejszające zakres usług i wynagrodzenie, przygotowany został wniosek do Powiatowego Urzędu Pracy w Świdniku o refundację części wynagrodzeń, przekazano informację do wszystkich lubelskich posłów, senatorów i europosłów z prośbą o wsparcie, by lubelskie lotnisko (podobnie jak cztery inne lotniska) nie było wyłączone z przygotowywanego rządowego programu wsparcia dla lotnisk, przygotowano wniosek do Gminy Miejskiej Świdnik o zawieszenie podatku od nieruchomości, wysłano wniosek do banku BGK o zawieszenie wszystkich pozostałych w tym roku transz wykupu obligacji, przygotowana została procedura objęcia akcji przez Miasto Lublin i Województwo Lubelskie, chodzi o środki finansowe na wykup obligacji – wylicza podjęte przez spółkę działania Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin.
Marszałek się nie kwapi
O ile Miasto Lublin, już przekazało spółce kolejną, wypłacaną co kwartał transzę, ok. 5 mln złotych, na wykup obligacji, ale również pokrycie bieżących kosztów, to samorząd województwa z przekazaniem swojej zwleka, podnosząc, że spółka jest źle zarządzana, województwo dopłacało dotąd do niej więcej niż miasto, choć jest mniejszym udziałowcem, a i poza tym w obecnej sytuacji samorządy nie dadzą rady jej utrzymać bez pomocy rządu. Odmiennego zdania są władze miasta, które na ubiegły wtorek zwołały w tej sprawie posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów RM Lublin.
Na posiedzeniu obecny był również prezes PLL Krzysztof Wójtowicz, który przedstawił obecną sytuację spółki, podjęte działania oszczędnościowe i możliwe scenariusze rozwoju sytuacji. W najczarniejszym wstrzymywanie przekazania transzy przez marszałka, może doprowadzić do utraty płynności finansowej, licencji ULC i upadku portu.
– Według mnie jest ryzyko, że samorząd województwa może oddać 140 mln zł dotacji unijnej przyznanej na budowę lotniska. Nie chcę wierzyć w taki scenariusz, ale teoretycznie może tak być – stwierdził podczas spotkania, prezes PLL, dodając, że województwo zostawiło lotnisko samemu sobie.
Spotkanie skończyło się uchwaleniem apelu do marszałka województwa o niezwłoczne przekazanie spółce wynikającej z umowy kolejnej kwartalnej transzy na wykup obligacji. Stanowiska nie poprali radni PiS.
Prezes „od miasta”
Władze województwa nie zostawiły tego bez odpowiedzi. W ubiegły czwartek odbyła się wideokonferencja prasowa z udziałem marszałka Jarosława Stawiarskiego i wicemarszałka Michała Mulawy. Panowie zapewnili, że mówienie o tym, że samorząd województwa nie chce dofinansować lotniska jest totalną bzdurą, bo w budżecie na ten rok jest zabezpieczone na ten cel 18,5 mln zł, a transza za pierwszy kwartał, w wysokości 4,1 mln zł została wypłacona. Przedstawili przy tym wyliczenia, z których wynikało, że od 2011 roku, czyli momentu powstania spółki, województwo przekazało jej więcej pieniędzy niż miasto.
– Chcemy wrócić do właściwych proporcji, stąd nasza niewielka opieszałość, jeśli chodzi o wpłacenie kolejnej transzy – tłumaczy Stawiarski. – Jesteśmy przygotowani do wykupu obligacji w każdej chwili, nawet dziś, ale czekamy na ruch miasta. Skończył się Dzień Dziecka, który trwał parę lat. Teraz będziemy pilnować parytetów, bo finanse województwa także wymagają naprawy i ostrych cięć.
Marszałkowie ostro skrytykowali przy tym prezesa Wójtowicza. – Doniesienia prezesa, że województwo zostawiło lotnisko samemu sobie, czy że grozi nam zwrot unijnego dofinansowania jest nieprawdziwe i nieodpowiedzialne. Pan prezes „pochodzi” od miasta Lublina, ale nie wolno oszukiwać mieszkańców. Port Lotniczy Lublin jest chlubą nie tylko Lublina, ale i województwa lubelskiego, które miało swój udział w jego powstaniu i uczestniczy w jego utrzymaniu – mówił marszałek Jarosław Stawiarski.
– Takie wypowiedzi prezesa są skandaliczne, nie mają nic wspólnego z wolą dobrej współpracy. Nikt nie powinien tak traktować dużego udziałowca. Ponadto prezes Wójtowicz doprowadził do nienajlepszej sytuacji spółki jeszcze przed pandemią koronawirusa, więc nie możemy mówić, że dopiero teraz zrobiło się źle – wtórował mu wicemarszałek Michał Mulawa, wypominając prezesowi m.in. zatrudnianie koleżanek i kolegów oraz dodając, że „bez pomocy rządu lotnisko dziś sobie nie poradzi”.
Marszałek Stawiarski sprecyzował, że prowadzone są zaawansowane rozmowy z wicepremierem, a zarazem posłem z okręgu chełmskiego Jackiem Sasinem, o rządowym wsparciu dla świdnickiego lotniska. – Chcemy by wicepremier pomógł nam w naszych planach, aby lotnisko w Świdniku stało się ważnym portem na mapie Polski, bo bez tego nie przyciągniemy inwestorów, nie będziemy regionem dynamicznie rozwijającym się – stwierdził marszałek. – Najważniejsze dla mnie jest to, żeby Portem Lotniczym kierowała osoba, która jest merytoryczna, ma plan i wizję. Z przykrością muszę stwierdzić, że obecny zarząd lotniska nie ma ani planów, ani wizji, tylko jest „na przetrwanie” – podsumowywał Stawiarski.
Na czym miałoby polegać rządowe wsparcie? Raczej nie na wciągnięciu świdnickiego lotniska na listę portów, które rząd ma wesprzeć kwotą 140 mln zł, o co apelują władze spółki, lubelscy parlamentarzyści z opozycji i lubelscy radni z klubu prezydenta Żuka, którzy obawiają się, że ta pomoc ma polegać na – jak to określają – wrogim przejęciu spółki i jej upaństwowieniu, poprzez wejście kapitałowe do PLL, przez którąś z lotniczych spółek Skarbu Państwa.
Ten wariant wydaje się jednak bardzo prawdopodobny. AN
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS