“Nie róbcie SUV-a” – mówili, “takiej marce to nie wypada” – krzyczeli, “to będzie koniec Porsche” – pisali. Na szczęście mocno się mylili. Oto Krzysztof i jego Porsche Cayenne GTS.
Pomysł stworzenia auta z podwyższonym nadwoziem przez markę Porsche wywołał wiele kontrowersji. Od prezentacji pierwszej generacji Cayenne minęło już prawie 20 lat. Dziś SUV-y w swojej ofercie ma już Bentley, Rolls-Royce, Ferrari, czy Lamborghini i w 2021 roku nie jest to wielkim zaskoczeniem. W 2002 roku Cayenne takim zaskoczeniem zdecydowanie było. Odważna wtedy decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę, a znakomita sprzedaż nowego modelu pozwoliła marce przetrwać trudne finansowo czasy.
Dziś goszczę Krzysztofa i II generację Cayenne w wersji GTS z 2013 roku z 8-cylindrowym silnikiem benzynowym o pojemności 4,8 l i mocy 420 KM.
Aktualny właściciel kupił auto półtora roku temu. W tym czasie przejechał 75 tys. km, co dało aktualny przebieg na poziomie 215 tys. km.
– Szukając samochodu nie zależało mi specjalnie, by to było Porsche. Osobiście wolałem Toyotę, ale ani Toyota, ani nikt inny nie robi SUV-a z V8 i taką mocą. Moim wymarzonym samochodem jest 911, ale potrzebowałem auta z hakiem do ciągnięcia przyczepy kempingowej, dlatego wybór padł na Cayenne – mówi Krzysztof.
Choć Porsche słynie z niezawodności i zazwyczaj zajmuje wysokie miejsca w takich zestawieniach, to zdaniem Krzysztofa na Cayenne nie można jakoś specjalnie polegać. Co prawda poważnych usterek jak dotąd brak, ale jest wiele drobiazgów, które potrafią nieco uprzykrzać codzienną eksploatację.
– Do tej pory wymieniłem w nim cewkę, termostat, akumulator – wylicza właściciel. – Zawieszenie w Cayenne nie lubi zimy. Niedawno tył auta poszedł maksymalnie do góry, a przód został na swoim poziomie. Poszperałem trochę w internecie i okazało się, że wystarczyło wymienić bezpiecznik – mówi Krzysztof.
Swoje humory Cayenne pokazał również w trakcie naszego spotkania. Elektrycznie wysuwany hak w połowie drogi postanowił się zatrzymać.
Nie jest tajemnicą, że serwis Porsche nie należy do tanich, co ma swoje odzwierciedlenie na rynku aut używanych. Najtańsze egzemplarze z początków produkcji można dostać za niecałe 30 tys. złotych. Jest duże prawdopodobieństwo, że kolejne kilkanaście trzeba będzie włożyć “na start” w niezbędny serwis.
Dla przykładu wymiana oleju w skrzyni biegów w Cayenne Krzysztofa w autoryzowanym serwisie kosztuje 4,3 tys. złotych. – Postanowiłem, że wymienię olej w nieautoryzowanej, ale profesjonalnej firmie w Poznaniu. Za wymianę oleju w skrzyni biegów i skrzyni rozdzielczej zapłaciłem 1,4 tys. złotych – przyznaje.
– Ta skrzynia rozdzielcza w Cayenne, ale także w Macanie, czy Panamerze lubi sprawiać problemy i wytrzymuje jakieś 70 tys. km, ale Porsche daje na nią gwarancję na 10 lat – dodaje mój rozmówca.
Niekwestionowanymi zaletami Cayenne GTS jest układ napędowy i prowadzenie. Ogromna moc, nieprzeciętny dźwięk z czterech rur wydechowych i to, jak auto się prowadzi pozwala zapomnieć o drobnych wadach.
– Nigdy nie siedziałem za kierownicą samochodu, który prowadzi się tak, jak Cayenne, co zwłaszcza w SUV-ie jest nieprawdopodobne. Auto trzyma się drogi, jak gokart – mówi Krzysztof. Na pytanie ile można nim pojechać, odpowiada, że miał na liczniku około 270 km/h.
Średnie spalanie wynosi 15 litrów, co przy 8-cylindrowym silniku, masie powyżej 2 ton, napędzie na 4 koła, podwyższonym nadwoziu i mocy 420 KM jest bardzo dobrym wynikiem. Kiedy przyjdzie czas rozstania z Cayenne, w garażu Krzysztofa najprawdopodobniej zawita Toyota Land Cruiser.
Kolejna odsłona naszej serii naprzemiennie z “Testujemy nowe auto w mieście” w każdą niedzielę na Niezleauta.pl. Sprawdź poprzednie odcinki:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS