Ukraińcy na swoich mediach społecznościowych podają, że we wtorek 12 grudnia wójt Lubyczy ma wycofać zgodę na blokadę dojazdu do przejścia granicznego w Hrebenne. Oznacza to faktyczny koniec protestu w Polsce. Jak zauważył wójt Dorohuska protestujący nie osiągnęli żadnego ze stawianych sobie celów. Jest nawet gorzej, ponieważ wadze Polski i Ukrainy porozumiały się co do otworzenia kolejnego przejścia dla pustych ciężarówek wjeżdżających do Polski, zatem ukraińskie firmy będą jeszcze intensywniej konkurować z polskimi na unijnym rynku.
Protestujący zapowiadają dalsze akcje. – W najbliższych dniach zwołuję zebranie Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu i zapewne w nowym roku podejmiemy kolejne działania. Jeśli nie zawalczymy o naszą przyszłość, na wiosnę nas nie będzie. Gra jest o wysoką stawkę, nasz byt, byt całej branży nie tylko polskiej, ale europejskiej – podkreśla przewodniczący KOPiPT Waldemar Jaszczur.
Polscy przedsiębiorcy przewidują, że ukraińskie służby nasilą kontrole polskich samochodów, a już przed strajkiem uważali, że ukraińscy mundurowi traktują ich jak „bankomaty”.
Czytaj więcej
Pomimo zakończenia protestu nie zniknęły powody, dla których rozpoczął się. Nadal polski rynek transportowy zalewany jest przez ukraińską konkurencję, o czym świadczą wydłużające się kolejki tirów oczekujących po kilkanaście dni na wjazd na pusto do Polski. Tymczasem w ostatnim dniu protestu na Dorohusku kierowcy czekali po 5 dni na wyjazd na Ukrainę, a w Hrebenne 8 dni.
Ukraina nie wycofała się nawet z e-kolejki, która – uważają polscy, słowaccy i węgierscy przewoźnicy – używana jest do faworyzowania przewoźników ukraińskich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS