– Nie byłoby na pewno tak szybkich i spektakularnych wzrostów sprzedaży czy dynamicznego rozwoju portfolio, gdyby nie tytaniczna praca blogerki Anwen, budowanie latami wiarygodności i zaangażowanej społeczności w sieci. Jeśli nas pamięć nie myli, to właśnie pani Anna jako pierwsza lub jedna z pierwszych w Polsce zaczęła używać terminu „porowatość włosów”, a następnie sprawnie przeniosła go na poszczególne linie produktów do pielęgnacji skóry głowy. Dzięki temu po pojawieniu się na sklepowych półkach kosmetyków pod marką Anwen nie trzeba było przekonywać nowych klientów do ich jakości, bo oni już bardzo na nie czekali – tłumaczyła na łamach „Forbesa” Aleksandra Lau z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.
Jak sprawić, żeby sieć sprzedaży sama zaproponowała spotkanie?
Do dużych sieci sprzedaży w wyniku propozycji drugiej strony weszła też inna kosmetyczna marka – Hagi Cosmetics. To rodzinna spółka Hanny Kurcińskiej i jej dwóch córek: Agaty Borzym i Gabrieli Kawęczyńskiej. Z sukcesem sprzedaje kosmetyki naturalne, choć żadna z jej założycielek na początku „nie myślała Excelem”.
– Nasze zaangażowanie było ogromne, pełne pasji i wiary w to, co tworzymy. Ale wiem, że taka postawa nie jest gwarantem osiągnięcia celu. Tak zwany łut szczęścia to dobry czas i miejsce na wejście z nową marką czy pomysłem. To często spotkanie osób, które dodatkowo wniosą coś przez przypadek – uważa Hanna Kurcińska.
Hanna Kurcińska, Hagi Cosmetics
Fot.: Materiały prasowe
Jej firmie pierwsza sieć sprzedaży sama zaproponowała spotkanie.
– To było spore zaskoczenie. Nie miałyśmy żadnego doświadczenia ze współpracy z sieciami. Negoc … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS