A A+ A++

Popularny youtuber z kanału carwow przeprowadził test zasięgu aut elektrycznych, a przygotowaną przez niego analizę opisali dziennikarze branżowego portalu motoryzacyjnego namasce.pl. W teście przeprowadzonym przez brytyjskiego twórcę zaprezentowano sześć modeli samochodów, z których pięć jest dostępnych na polskim rynku (nie kupimy w Polsce koreańskiego Genesis GV60). Jak wypadły elektryki w teście konfrontującym realny zasięg z danymi podawanymi przez producentów? 

Na początku przypomnijmy, iż 28 marca br. rada UE przyjęła rozporządzenie określające bardziej rygorystyczne normy emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych. Zakłada ono 100-proc. redukcję emisji dwutlenku węgla w przypadku nowych pojazdów po 2035 roku. Nowe przepisy określają następujące cele: redukcja emisji CO2 o 55 proc. dla nowych samochodów osobowych i o 50 proc. dla nowych samochodów dostawczych w latach 2030-2034 w porównaniu z poziomami z 2021 r.; 100-proc. redukcję emisji CO2 zarówno dla nowych samochodów osobowych, jak i dostawczych od 2035 roku.

Ambitne cele, zwłaszcza jeśli dodamy, iż tylko Polska, jako jedyne państwo Wspólnoty, opowiedziało się przeciwko temu rozporządzeniu. Od głosu wstrzymały się Włochy, Bułgaria i Rumunia. W 2026 r. Komisja Europejska ma dokonać szczegółowej oceny postępów w osiąganiu celów 100-proc. redukcji emisji oraz ewentualną potrzebę ich przeglądu.

Co to oznacza w praktyce? O ile ww. regulacje nie pozostaną zmienione, to auto z silnikiem spalinowym będzie można kupić tylko z rynku wtórnego. Nietrudno zgadnąć, że branżę motoryzacyjną i wszystkich kierowców czekają ogromne zmiany. Warto więc przyjrzeć się, czy na tę chwilę można mówić o komfortowym używaniu samochodów zeroemisyjnych?

Takie pytanie zadał sobie brytyjski dziennikarz, który przejechał z Oxfordu na północ kraju, do Newcastle, czyli ok. 430 km. Trzeba w tym miejscu dodać, że na Wyspach obowiązują inne limity prędkości niż w Polsce (znacznie bardziej surowe). Maksymalna dozwolona prędkość na autostradzie w Wielkiej Brytanii to 70 mph, czyli dokładnie 112 km/h (w Polsce 140 km/h). To oznacza oczywiście, że przy rozwijaniu maksymalnej prędkości zasięg w Polsce będzie znacznie niższy.

Jak wypadł brytyjski test, ile udało się przejechać na jednym ładowaniu i jak wyniki mają się do deklarowanego przez producentów zasięgu?

Oto wyniki:

  • Audi e-tron Q4 Sportback: 378 kilometrów (75 procent deklarowanego zasięgu)
  • Genesis GV60: 407 kilometrów (79 procent deklarowanego zasięgu)
  • Mercedes EQA: 334 kilometry (79 procent deklarowanego zasięgu)
  • Volkswagen ID.Buzz: 326 kilometrów (80 procent deklarowanego zasięgu)
  • Tesla Model Y: 458 kilometrów (81 procent deklarowanego zasięgu)
  • Nissan Ariya: 429 kilometrów (86 procent deklarowanego zasięgu)

Trudno nie odnieść wrażenia, że na tę chwilę producenci wciąż mają bardzo dużo do zrobienia w kwestii poprawy zasięgów samochodów zeroemisyjnych.

Podsumowując wyniki brytyjskiego testu dziennikarze portalu namasce.pl zauważają, że w polskich realiach wyniki testu byłyby jeszcze mniej optymistyczne:

– A teraz wyobraźmy sobie, ze którymś z tych aut chcemy jechać z Katowic do Gdańska, co oznacza tempo autostradowe (140 km/h) przez niemal cały dystans. Koszt szybkiego ładowania na komercyjnej stacji jest horrendalny, dlatego opłacalność może okazać się znikoma – pomijając już znalezienie ładowarki i jej dostępność – podsumowują.

Źródło: Stefczyk.info za carwow/namasce.pl Autor: red

Fot. Pixabay

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLoty trwają nawet kilka godzin dłużej – zmiany w ruchu powietrznym. Jak linie lotnicze radzą sobie z sankcjami wobec Rosji?
Następny artykułModa obiegu zamkniętego chroni przyrodę