A A+ A++

Oscar, mimo przeróżnych kontrowersji i wpadek, jest najbardziej pożądaną nagrodą w przemyśle filmowym. I choć są tacy, którzy od lat przypominają, że wszystko jest kwestią promocji, to jest też wielu, którzy o nim marzą. 10 lutego poznamy tegorocznych zdobywców złotej statuetki.

LECIWY STARUSZEK

W tym roku Nagrody Akademii Filmowej zostaną przyznane po raz 92. Oscar, choć jest już bardzo dojrzałym panem, nadal lśni. Spora w tym zasługa projektanta statuetki, który postawił na ponadczasowe złoto. Metaforycznego blasku nagrodzie dodaje jednak przede wszystkim tradycja. A ta jest długa, bo sięga 1929 roku.

Przeglądając listy zwycięzców z poszczególnych lat, trudno się dziwić, że kolejne pokolenia twórców filmowych marzą o tym, by nagroda połączyła ich z wielkimi nazwiskami Hollywood. Tym bardziej że wyróżnienie jest przecież przyznawane przez osoby nominowane do Oscara albo takie, które mają na swoim koncie znaczący wkład w rozwój kina.

Warto zaznaczyć, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej, której z taką lubością dziękują wzruszeni laureaci Oscara, powstała z pobudek… No cóż, nie bójmy się użyć tych słów: nie tylko szczytnych. Jak przypomina w swojej książce o Oscarach Katarzyna Czajka-Kominarczuk (autorka bloga „Zwierz Popkulturalny”), kiedy hollywoodzki producent Louis B. Mayer powoływał Akademię do życia, myślał przede wszystkim o tym, by była ona narzędziem do kontrolowania sytuacji w branży. Obawiano się bowiem, że związki zawodowe mogą dopominać się większych wpływów finansowych za sukcesy komercyjne ówczesnych produkcji. Choć Mayer pokładał w nowej instytucji spore nadzieje, szybko przekonał się, że stała się ona bronią obosieczną. Dzięki Akademii zablokowano, owszem, np. powstanie związku zawodowego aktorów, ale nie dopuszczono także do obniżenia płac.

Po latach Akademię kojarzymy przede wszystkim z przyznawaniem nagród, ale warto pamiętać, że na co dzień zajmuje się ona edukacją oraz dbaniem o amerykańskie materiały filmowe.

A skoro o edukacji mowa, to na błędach uczy się też sama Akademia. Po tym, jak regularnie zarzucano jej, że jest „zbyt biała” i „zbyt męska”, zarząd zaczął dbać o to, by w jej szeregi wstępowały kobiety. Po ostatnich sukcesach „Zimnej wojny” do Akademii przyjęto kilka osób pracujących przy filmie Pawła Pawlikowskiego.

BLASK OSCARA

Co sprawia, że Oscary, którym zarzucano już niemal wszystko (wskażmy choćby przewidywalność, dyskryminację, uzależnienie wyników nagród od nakładów poniesionych na promocję), nadal mają siłę przyciągania?

— Oscary to wielki spektakl, który umacnia wizję Hollywood jako centrum filmowego świata. To właśnie w czasie tej jednej nocy amerykańscy twórcy próbują nas przekonać, że świat przemysłu filmowego to blichtr, blask, piękne suknie i złote statuetki. Tworzy się obraz, w którym jest takie piękne miejsce, gdzie wszyscy wyglądają wspaniale, scena skrzy się od świateł, a przemowy mają znaczenie. Ten spektakl działa na wyobraźnię i sprawia, że co roku chce się brać w nim udział — tłumaczy Kasia Czajka-Kominiarczuk, która przyznaje też, że w czasie ceremonii nagradzane i wspierane są bardzo ograniczone grupy filmów i producentów.

Taka zależność, w połączeniu z konserwatyzmem w podejściu do filmów, może być ograniczeniem dla kina.

— Ile mamy przypadków, że osoby czarnoskóre, przedstawiciele mniejszości narodowych czy nawet kobiety, dostają role, które nie pasują do stereotypowego wyglądu? Ile razy kobieta może zagrać Hamleta? — pyta retorycznie dr Majer, który dodaje, że nadal oczekiwania wobec filmu są takie, że powinien on odwzorowywać rzeczywistość, być mimetyczny. Tymczasem, jak zauważa filmoznawca, teatr po wielokroć udowadniał, że można postawić na coś innego i odnieść duży sukces artystyczny. — Takie zmiany szybciej wejdą w telewizji niż w kinie — przewiduje dr Artur Majer.

Mimo tego filmoznawca wskazuje kilka zmian, których możemy się spodziewać, a na które będzie musiała umieć zareagować też Akademia.

— Możemy przypuszczać, że kino będzie coraz bardziej ekskluzywną (lub społeczną) rozrywką, która będzie służyć upowszechnianiu rozrywki streamingowej. Zmienić się może także sposób przedstawiania treści i ich użytkowanie, czego przykładem jest choćby interaktywny film „Black Mirror”. Takich filmów, które są zaskakujące równie bardzo jak gry komputerowe, nie ma wielu. Nie zdziwiłbym się tymczasem, gdyby dobrze zrealizowana gra komputerowa mogła decyzją Akademii walczyć o Oscara. Dawno nie stworzono nowej kategorii, a definicję filmu zawsze można zmienić… — zauważa dr Majer.

Potrzebę zmian dostrzega także Kasia Czajka-Kominiarczuk. — Największą zmianą, jaką muszą przejść Oscary, jest zrozumienie, że telewizja nie jest już tak popularnym medium i jeśli Oscary nadal mają zachować znaczenie, muszą przestać istnieć głównie jako spektakl telewizyjny. Osobiście chciałabym przejścia gali do jakiegoś streamingu, co pewnie zachęciłoby młodszych widzów i przywróciłoby nagrodzie znaczenie. Oczekiwałabym też, żeby Akademia jednak otworzyła się na nieco mniej „standardowe” nominacje, np. dopuszczając do grona nominowanych więcej kobiet i przedstawicieli mniejszości — podkreśla blogerka.

POLSKIE OSCARY

Jeśli chodzi o polskie akcenty w świecie oscarowego zamieszania, to warto odnotować, że sporo powodów do narodowej dumy dawali nam twórcy muzyki. Oscary trafiły do Leopolda Stokowskiego (Oscar specjalny za muzykę do filmu animowanego „Fantazja”), Bronisława Kapera (za muzykę do filmu „Lili”) i Jana A.P. Kaczmarka (za muzykę do „Marzyciela”). Polacy bywali też zdobywcami nagrody w kategorii krótkometrażowa animacja. Oscara otrzymało „Tango”, a ćwierć wieku później także „Piotruś i Wilk”.

Oscary trafiały na „polskie konto” za sprawą Janusza Kamińskiego, który po statuetkę sięgał dwukrotnie (za zdjęcia do „Listy Schindlera” i „Szeregowca Ryana”). Film o niemieckim przemysłowcu, który ratował Żydów, przyniósł Oscara także Allanowi Starskiemu i Ewie Braun. Doceniono ich za scenografię.
Oscarem uhonorowano polskich reżyserów: Andrzeja Wajdę i Romana Polańskiego, a „Ida” Pawła Pawlikowskiego została uznana najlepszym filmem nieanglojęzycznym.

Warto pamiętać też o Stefanie Kudelskim, który dostał nagrodę Gordona E. Sawyera za rozwój techniki nagrywania dźwięku.

Ciekawostką jest fakt, że w 2018 roku z oscarowej gali z nagrodą wyszedł David Malinowski, którego rodzina mieszka w Łąkorzu na Warmii i Mazurach.

Polak zdobył Oscara wspólnie z Kazuhiro Tsuji i Lucy Sibbick za charakteryzację w filmie „Czas mroku”.

W tym roku o to, by dołączyć do grona laureatów, walczy film „Boże Ciało”. Kasia Czajka-Kominiarczuk nie ma jednych wielkich nadziei na sukces tego filmu: — Szanse „Bożego Ciała” na nagrodę są stosunkowo małe. Nie dlatego, że film jest słaby, ale dlatego, że mamy do czynienia z niesamowicie mocnym rokiem w kategorii Najlepszy film międzynarodowy. Nawet jeśli „Parasite” z jakiegoś powodu by nie wygrał, to w rywalizacji jest jeszcze bardzo wysoko oceniany „Ból i blask” czy nominowana także do Oscara za najlepszy dokument „Kraina Miodu”. Nie zmienia to faktu, że sama nominacja jest niesamowitym osiągnięciem.

Opinię blogerki podziela dr Artur Majer.

— Należy się cieszyć, że film dostał nominację, nie tylko dlatego, że jest polski, ale i dlatego, że nie jest historyczny – podkreśla filmoznawca i medioznawca. — To pierwszy od lat film (po „Nożu w wodzie” Polańskiego), który opowiada o dzisiejszej Polsce.

BEZ OSCARA TEŻ MOŻNA

Chociaż Oscar jest potwierdzeniem tego, że film czy twórca zyskali uznanie Hollywood, trudno realnie ocenić jego wpływ na karierę nagrodzonych (choć ma ponoć wpływ na życie prywatne — oscarowa legenda głosi, że zdobycie statuetki przez aktorkę wiąże się z jej rychłym rozwodem). Nietrudno jest natomiast wskazać ludzi, którzy mimo niewątpliwego talentu wciąż nie doczekali się złotej statuetki. Leonardo DiCaprio, który na Oscara czekał latami, doczekał się najpierw licznych memów komentujących tę sytuację, a w końcu i samej nagrody. Oscara nie dostali do tej pory m.in. reżyser David Fincher czy aktorka Glenn Close. Wśród osób, które są nominowane w tym roku, na swoją statuetkę czeka choćby Joaquin Phoenix. Rola Jokera zagwarantowała mu czwartą nominację w karierze.

Daria Bruszewska-Przytuła

W tym roku o Oscara dla najlepszego filmu walczą::

Parasite
reż. Joon-ho Bong

Pewnego razu… w Hollywood
reż. Quentin Tarantino

1917
reż. Sam Mendes

Historia małżeńska
reż. Noah Baumbach

Małe kobietki
reż. Greta Gerwig

Joker
reż. Todd Phillips

Jojo Rabbit
reż. Taika Waititi

Irlandczyk
reż. Martin Scorsese

Le Mans ’66
reż. James Mangold

Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoniec euroszantażu
Następny artykułTokio2020: medalistki z Rio de Janeiro Hiszpanki i Serbki wywalczyły awans