A A+ A++

Atmosfera podczas rozmowy jest dobra. Gawkowski powie później kolegom, że Tusk wcale nie ma zamiaru zwasalizować mniejszych partii, czego boją się sejmowe maluchy. Obaj politycy deklarują wolę współpracy. Lewica ma zgłosić kilka wspólnych inicjatyw z KO. Na pierwszy ogień wniosek o wotum nieufności wobec ministra zdrowia. Wybuch wojny w Ukrainie sprawia jednak, że ten pomysł zostaje odłożony.

***

Tematy niewygodne dla rządzących, które jeszcze w styczniu wydawały się kluczowe, jak afera Pegasusa, pandemia czy drożyzna, zeszły na dalszy plan.

– Niektóre z pewnością wrócą, bo wysokie ceny są stałym tematem rozmów i ludzie w swoich portfelach widzą skutki drożyzny, ale w polityce to nie są dziś tematy pierwszoplanowe – przyznaje Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO. PiS wezwało opozycję do działania wspólnie z rządem. Wojna to kolejny kryzys, który rządzący próbują wykorzystać do uciszenia krytyki. Partie opozycyjne początkowo uległy temu szantażowi. Na obniżenie politycznej temperatury wpłynęły też wyniki badań zleconych przez PO. Jak ustalił „Newsweek”, z sondażu wynika, że wojna w Ukrainie wywołała niespotykany dotąd wzrost społecznych emocji. Jeden z moich rozmówców podkreśla, że w historii polskich badań nie było sytuacji, która w tak drastyczny sposób wpłynęłaby na świadomość, rozmowy w domach czy plany życiowe. Polacy drżą o przyszłość. Dlatego Donald Tusk ogłosił, że jego ugrupowanie poprze zaproponowaną przez PiS ustawę o obronie ojczyzny, a kwestie bezpieczeństwa zostaną wyłączone z politycznej walki. Opozycja wzięła udział w posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego i w naradzie u premiera.

– Wojna w Ukrainie sprawia, że miejsca na taką prostą opozycyjność jest mniej. Dla obywateli, także naszych wyborców, istotne jest to, czy w takiej sytuacji jesteśmy w stanie wznieść się ponad polityczne podziały. W Ukrainie prezydent Zełenski niemal zamknął chwilę przed wojną swojego poprzednika Poroszenkę do więzienia, a teraz Poroszenko go popiera. Oczywiście, my nie jesteśmy w sytuacji wojennej, ale trzeba inaczej podchodzić do pewnych kwestii – w sprawie bezpieczeństwa Polski musimy działać razem – deklaruje Siemoniak.

***

Opozycja była przekonana, że PiS sondażowo zyska na wojnie w Ukrainie, bo w sytuacji zagrożenia zewnętrznego obywatele gromadzą się wokół flagi, co skutkuje wzrostem poparcia dla władzy. Do 24 lutego wszystko się rządowi sypało, poczynając od Polskiego Ładu, po drożyznę i podwyżki podatków. PiS wpadło w trend spadkowy w sondażach. Teraz obóz Jarosława Kaczyńskiego miał nadzieję, że wojna okaże się „politycznym złotem” – cytując maile Michała Dworczyka. Jednak na razie poparcie dla PiS stoi. Partia Tuska powoli dogania partię Kaczyńskiego, Hołownia traci, Konfederacja zwiększa przewagę nad Lewicą.

– To zaskakujące, bo wojna pomogła wielu politykom podreperować notowania, m.in. prezydentowi Francji, prezydentowi USA, premierowi Wielkiej Brytanii, który szedł od afery do afery – mówi Michał Kobosko z Polski 2050. – U nas nie ma takiego efektu, bo PiS niczym nie błysnęło. To nie pisowscy oficjele z rządu i urzędów wojewódzkich, tylko obywatele, organizacje pozarządowe i samorządowcy sprawili, że uchodźcy mieli gdzie spać i co jeść – podkreśla Kobosko. Państwo przyznało Ukraińcom numery PESEL, obiecało pomoc finansową, szkoły i przedszkola, ale organizację tego zwaliło na samorządy.

– Politycznie PiS także nie ma sukcesów. Polska jest w epicentrum kryzysu politycznego wywołanego wojną w Ukrainie ze względu na swoje położenie geograficzne i geopolitykę, a nie dlatego, że PiS sprawnie przeprowadza jakieś inicjatywy międzynarodowe – zwraca uwagę polityk Polski 2050.

Widząc, że sondaże stoją, PiS zdecydowało się skończyć narodową zgodę. By zaostrzyć polaryzację PiS-PO, premier Morawiecki zaproponował zmiany w konstytucji, m.in. zniesienie progu 60 proc. PKB, by rząd mógł jeszcze bardziej zadłużać państwo, i zgodę na rekwirowanie majątków bez sądowego wyroku. Pretekstem miało być zajmowanie aktywów rosyjskich, ale taki zapis w konstytucji umożliwiłby odbieranie majątków przeciwnikom politycznym PiS, a żeby uderzyć w zwolenników Putina, nie potrzeba zmian w konstytucji.

– PiS wiedziało, że nikt w opozycji nie zgodzi się na zmianę konstytucji. Chodziło o to, żeby mogli powiedzieć, że Platforma broni oligarchów rosyjskich – wyjaśnia lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Janusz Kowalski z Solidarnej Polski już dwa dni później „zapisał” Tuska i Waldemara Pawlaka, prezesa Rady Naczelnej PSL, do „partii oligarchów”. I zażądał, by ujawnili majątki, bo nie są w Sejmie i nie składają oświadczeń. Kosiniak-Kamysz odparował, że najpierw PiS musi ujawnić oświadczenie majątkowe żony Morawieckiego i tłustych kotów ze spółek skarbu państwa.

***

Opozycja jest przekonana, że PiS spróbuje wykorzystać wojenny kryzys do ogłoszenia wcześniejszych wyborów. Polski Ład nie przechodzi już władzy przez gardło, został zastąpiony PR-owym hasłem tarczy antyputinowskiej, obietnicami podwyżek dla nauczycieli i pomocy dla rolników.

– Nerwowe wojenki w ramach rządu, plotki o możliwym wyrzuceniu Ziobry mogą oznaczać, że Kaczyński skłania się ku wcześniejszym wyborom – uważa Kobosko. Jednak bez głosów PO nie da się ich przeprowadzić, bo do skrócenia kadencji Sejmu potrzeba 307 głosów. W PO panuje opinia, że kampania wyborcza byłaby wbrew nastrojom społecznym i mogłaby być ryzykowna dla samego PiS. Bardziej prawdopodobne, że jeśli wcześniejsze wybory się odbędą – to raczej jesienią i wtedy, jeśli wojna się zakończy.

Opozycja chce być na to gotowa. Relacje między partiami się poprawiły. Według moich rozmówców na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta zachowywały wspólny front.

– Sondaże pokazują, że Tusk zajął pozycję głównego rozgrywającego w opozycji, Hołownia ma świadomość, że szansa na rolę lidera, którą miał rok temu, nie wróci. Wojna złagodziła też animozje na linii Lewica – PO – przyznaje jeden z liderów opozycji. Krzysztof Gawkowski twierdzi, że opozycja musi współpracować. – Tylko to daje szansę odsunięcia PiS od władzy. Musimy dać opinii publicznej jasno do zrozumienia, że jesteśmy w stanie razem rządzić, bo dziś wyborcy w to nie wierzą i uważają, że na koniec i tak się pokłócimy. Zawsze będą jakieś różnice, ale jesteśmy w stanie wspólnie rządzić, tylko trzeba pokonać PiS – zapewnia Gawkowski. Nie wyklucza nawet jednej listy opozycji na wybory.

Według lidera PSL – zwolennika dwóch list – ważny będzie wynik kwietniowych wyborów na Węgrzech, gdzie opozycja kandyduje w jednym bloku przeciwko partii Viktora Orbána. Na razie sondaże wskazują, że Orbán utrzyma władzę. – Do tej pory panowało przekonanie, że jeśli na Węgrzech wygra opozycyjna lista, to w Polsce też trzeba będzie stworzyć jedną wspólną. Gdy tam się to nie sprawdzi, wariant czeski, czyli dwie listy opozycji, będzie u nas bardziej realną szansą na sukces – mówi Kosiniak-Kamysz.

Paradoksalnie, rozmowy o wspólnej liście może ułatwić duża różnica w sondażach między KO a pozostałymi ugrupowaniami. Trudno sobie wyobrazić wspólny blok PSL, Lewicy i Hołowni, bo różnice programowe są zbyt duże. Start Hołowni z samym PSL też raczej nie wchodzi w grę, bo Hołownia nie uzna przewodniej roli prezesa PSL, a ludowcy nie zgodzą się na to, by ktoś z zewnątrz sterował partią z ponad 100-letnią tradycją.

– W większym worku, gdzie największy może bardziej się posunąć i wyeksponować mniejszych partnerów, jak przy Koalicji Europejskiej, jeden blok ma większe szanse – mówi mi polityk z władz KO.

***

W sejmowych kuluarach krąży też scenariusz utworzenia partii prezydenckiej przy wsparciu PSL. Od czasu weta do lex TVN Andrzej Duda wysyła sygnały, że nie musi działać pod dyktando PiS. Nie podpisał lex Czarnek, złożył w Sejmie własny projekt w sprawie likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Jednak Kosiniak-Kamysz mówi, że partii prezydenckiej nie będzie. – Nastąpiło ocieplenie kontaktów między Kaczyńskim a Dudą, prezes częściej bywa w pałacu prezydenckim i zwraca się do Dudy z dużo większą sympatią niż wcześniej. Pozwolił mu jako pierwszemu przemawiać przy podpisaniu ustawy o obronie ojczyzny – wylicza Kosiniak-Kamysz.

Inny polityk dodaje z ironią, że Duda owszem zakłada partię, ale amerykańską. Od weta lex TVN Amerykanie prowadzą go za rękę, a on krok po kroku wykonuje, co należy. Wojna w Ukrainie, która sprawiła, że polski prezydent znalazł się w centrum międzynarodowych wydarzeń, pozwoliła mu odzyskać wartość we własnych oczach. Na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami przechwalał się, mówiąc: „Justin do mnie dzwonił” [Trudeau, premier Kanady – red.]. – To dobrze oddaje jego charakter, taki uroczo dziecięcy – śmieje się mój rozmówca.

Według lidera PSL Kaczyński próbuje cynicznie wykorzystać prezydenta. – Prezes wie, że dziś to na Dudę pada słońce, więc trzeba go mieć bliżej siebie. Jest im dziś potrzebny, bo jego blask – spotkania z prezydentem czy panią wiceprezydent USA – opromienia też PiS – mówi Kosiniak-Kamysz. I zaprzecza, by PSL chciało wejść w koalicję z PiS. – Gdy jest szansa wygrać wybory na własnych nogach, to po co mielibyśmy wchodzić do karety, która już się trochę rozsypuje? I to nie jest moje zdanie, tylko 99,9 procent PSL – zastrzega.

***

Plan opozycji jest taki, żeby przez najbliższe miesiące punktować błędy PiS. A tych już w czasie wojny przybyło. Dlatego na konwencji programowej PO wystąpili samorządowcy, którzy mówili, że rząd nie radzi sobie z przybyszami z Ukrainy i zwala robotę oraz koszty na nich. – To jest w polityce czas robienia swojego – niech rządzący rządzą i starają się rozwiązywać problemy. Niech opozycja wytyka błędy, tak jak wytykała – kreśli scenariusz Tomasz Siemoniak.

Kolejne błędy PiS widać w armii. – Kaczyński wyznał w Kancelarii Premiera, że polskie wojsko nie ma nic, trzeba od nowa kupować uzbrojenie, co w siódmym roku rządów zabrzmiało dramatycznie. To ma być uzasadnienie zniesienia budżetowego progu ostrożnościowego w konstytucji. A jest podsumowaniem „dokonań” Macierewicza i Błaszczaka w MON – ocenia Jan Grabiec, rzecznik KO. Dodaje, że rząd goni w piętkę w wielu sprawach i gdy opadnie trochę kurz wojenny, ludzie zaczną dostrzegać, że nie radzi sobie z gospodarką tak samo, jak nie radził sobie z pandemią.

Według Krzysztofa Gawkowskiego z Lewicy Morawiecki próbuje wykorzystać wojnę do tego, by winę za kłopoty w Polsce zwalić na sytuację w Ukrainie. – Sama nazwa „tarcza antyputinowska”, którą rząd zamierza wprowadzić, sugeruje, że inflacja i rosnące podatki to jest wina agresji Kremla, a to nieprawda, bo te problemy były już przed wojną, wskutek złej polityki PiS – zwraca uwagę szef klubu Lewicy.

Dla Kosiniaka-Kamysza najważniejsze jest to, by opozycja nie dała się skłócić: – Nie możemy dać się sprowokować do jakichś daleko idących podziałów, trzeba trzymać wszystkie ścieżki wyborcze otwarte. Kiedy Polacy zaczną znowu żyć polityką, musimy ruszyć do ataku.

Czytaj więcej: Morawiecki pozbył się ministra Nowaka. Dlaczego prezes Kaczyński się na to zgodził?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZasejfowani
Następny artykułGadżety wojenne. Czym się broni Ukraina?