A A+ A++

Gdy polscy kibice emocjonowali się końcowymi rozstrzygnięciami Roland Garros, Brytyjczycy byli już myślami przy rywalizacji na kortach trawiastych. Wspomnienia paryskiego turnieju najchętniej wymazaliby z pamięci, bo doszło w nim do totalnej klęski tamtejszych zawodników. W pierwszej rundzie gry pojedynczej kobiet i mężczyzn znalazło się sześć nazwisk, ale wszyscy, jak jeden mąż, polegli już na pierwszej przeszkodzie. To dopiero drugi przypadek od 2013 roku, kiedy żaden z reprezentantów Wielkiej Brytanii nie przebrnął pierwszej rundy Wielkiego Szlema. “Nie owijajmy w bawełnę, to ponury spektakl. To nie jest tak, że losowanie sprawiło, że mecze były nie do wygrania” – lamentuje “The Times”.

Zobacz wideo Robert Lewandowski wsiadł na rower i się zaczęło…

Totalna klęska w Paryżu. Tenisista nie wytrzymał. “Przejrzeliście już Instagrama?”

Sześć nazwisk w drabince głównej turnieju wielkoszlemowego to już klęska sama w sobie, zwłaszcza w porównaniu z federacjami, które podobnie jak Brytyjczycy, rozdają karty w światowym tenisie i organizują najważniejsze imprezy w sezonie. W tym roku najbardziej rozczarowali Cameron Norrie (wówczas 32. ATP) oraz Jack Draper (39. ATP), którzy przegrali pięciosetówki z niżej notowanymi przeciwnikami. – Po prostu tak się ułożyło. Jesteśmy w najlepszym miejscu na mączce, w jakim byliśmy od dłuższego czasu. Myślę, że Draper wygra tutaj wiele meczów – próbował pudrować rzeczywistość Dan Evans, który zwykle nie gryzie się w język w kwestiach dotyczących stanu krajowego tenisa.

Oczywiście: Wielka Brytania jest przede wszystkim kolebką kortów trawiastych, czego wyrazem są turnieje w Londynie na kortach Queens Clubu, czy oczywiście Wimbledon, choć do zwycięstwa Andy’ego Murray’a w 2013 r. Brytyjczycy musieli czekać aż 77 lat na triumf w domowej imprezie. Większość brytyjskich graczy dorasta właśnie na tej nawierzchni lub na szybszych kortach twardych, co stanowi wyraźny kontrast w stosunku do Europy kontynentalnej, gdzie zwykle króluje mączka. Najlepszym tego przykładem jest Katie Boulter (31. WTA), która po fatalnym okresie gry na cegle, wygrała kilka dni temu turniej WTA 250 w Nottingham – drugi rok z rzędu, po drodze pokonując m.in. Magdalenę Fręch. – Chciałabym spędzić na mączce więcej czasu. Trzeba się do tej nawierzchni przyzwyczaić i nabrać komfortu. W tym sezonie na kortach ziemnych rzuciłam się na głęboką wodę i uważam, że tak samo powinno postąpić więcej zawodników. Wyjdzie im to na dobre – podkreślała Boulter.

Jedną z tych, która nie rzuciła się na głęboką wodą, jest Emma Raducanu. Ona zdecydowała odpuścić Roland Garros, aby móc lepiej przygotować się do trawy, lecz zdaniem brytyjskich dziennikarzy myślenie o nadchodzącym okresie gry na trawie w momencie jednego z najważniejszych turniejów w sezonie nie jest dobre. Zgodził się z nimi Dan Evans. – Przejrzeliście już Instagrama? Ile osób opublikowało już posty na temat brytyjskiej trawy? Jutro będzie ich jeszcze więcej – irytował się tenisista. 

System stypendialny zawodzi. “Wszystko zaczyna się od dołu piramidy”

Rok temu na Roland Garros wystąpiło raptem trzech reprezentantów Wielkiej Brytanii, w tym żadnej kobiety w singlu, co zdarzyło się po raz pierwszy na dużym turnieju od 2009 roku. Evans zarzucił wówczas LTA, czyli Brytyjskiej Federacji Tenisowej, że rozleniwił ich sukces Raducanu, która w 2021 r. niespodziewanie wygrała US Open. – Mieli szczęście, że mieli mistrzynię Wielkiego Szlema, a ona jest bardzo dobrą tenisistką, ale rankingi nie kłamią, prawda? Nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale jest jeszcze wiele do zrobienia, niż tylko wśród najlepszych graczy. Wszystko zaczyna się od dołu tej piramidy – mówił wówczas 34-latek. 

W ubiegłym roku LTA zarobiła na organizacji Wimbledonu 43 mln funtów i odnotowała 48-procentowy wzrost liczby osób grających w tenisa w wieku od 16 do 34 lat. Jednak pomimo bogactwa LTA – szacuje się, że to druga najbogatsza federacja świata – brytyjski tenis nie jest konkurencyjny. Evans zasugerował, że problem leży w sposobie rozdysponowania pieniędzy. Obejmuje on zbyt małą grupę osób, którzy mieliby szanse na karierę. Tenisista szczególnie skrytykował program stypendiów dla zawodników. System nadzorowany był przez byłego dyrektora ds. wyników LTA Simona Timsona, który nagle dołączył do Manchesteru City w 2020 roku, po zaledwie trzech latach pracy. 

Stypendium przyznawane jest graczom w wieku od 16 do 24 lat, których uważa się za “rozwojowych” – czyli takich, którzy mają największe szanse na dostanie się do czołowej 100 rankingu ATP lub WTA w ciągu pięciu lat. Otrzymują oni od LTA od 45 do 70 tys. funtów rocznie. – Argentyna ma tutaj 123 zawodników w kwalifikacjach, a nie mają pieniędzy, nie mają nic. W zasadzie nie jest to federacja. Musimy sprawić, by ludzie w Wielkiej Brytanii pokochali tenis, zaangażowali się, ale jeśli umieścisz tylko pięć osób w programie stypendialnym dla zawodników, jakie to nadzieje daje innym? – mówił Evans podczas Roland Garros. -Liczba juniorów jest wystarczająca. Po prostu nie pomagamy im tak, jak potrzeba – podkreślił. Z kolei Andy Murray kilka lat temu przyznawał, że stypendia są przyznawane “jedynie na podstawie czyjeś opinii”.

Zawodowstwo zarezerwowane dla elity?

Obaj podkreślają, że zawodowy tenis w Wielkiej Brytanii wciąż jest sportem zbyt elitarnym. Sam Dan Evans wywodzi się jednak z rodziny należącej do klasy robotniczej. – Wyrażam swoją opinię, ponieważ chcę, aby dzieci podobne do mnie otrzymały wsparcie, na jakie zasługują. Najprawdopodobniej w dziesięciu przypadkach na dziesięć stypendyści pochodzą z bardzo bogatych okolic. Nie sądzę, że ludzie ze środowisk robotniczych mogą zająć się sportem i dostać szansę, jeśli ich rodzice nie mają pieniędzy. W każdym innym sporcie ludzie wyrażają swoje opinie na temat systemu, wszystko idzie do przodu. Ale w tenisie, ponieważ w Anglii jesteśmy elitarni, tak nie jest – powiedział.

Tenisista podkreślił także, że w większości przypadków gracze, którzy wyróżniają się już w młodym wieku – i dzięki temu zdobywają długoterminowe wsparcie LTA – to ci, których rodziców stać było na inwestycje w ich potencjał.

Brytyjskie media jako przykład błędów systemu często podają przykład Sereny Nash. To była numer jeden na świecie wśród juniorów, wywodząca się z rodziny robotniczej w Yorkshire. Jako nastolatka znalazła anioła-inwestora, który finansował jej wyjazdy turnieje poza krajem. Poczuła jednak taką presję, aby uzasadnić jego inwestycję, na czym ucierpiał jej występy. 

Trenerzy Calvin Betton i David Felgate – były dyrektor LTA – na łamach “The Telegraph” podkreślają, że elitarność jest specyfiką tenisa we wszystkich krajach, nie tylko w Wielkiej Brytanii. – Trenowałem chłopaka, który był tak załamany, że jego rodzinę eksmitowano z domu. Nie możesz dać komuś takiemu kilku tysięcy, żeby mu pomóc, bo to nie rozwiąże problemu – mówił pierwszy z nich. – Rozejrzyj się po świecie, a zobaczysz, że większość profesjonalistów pochodzi z wygodnych środowisk, niezależnie od narodowości. Bariery wejścia nie są charakterystyczne tylko dla Wielkiej Brytanii – stwierdził Felgate, który obecnie prowadzi niezależny program Junior Tennis Coaching. 

Sześć lat temu ówczesny dyrektor wykonawczy LTA Simon Timson otworzył akademie narodowe w Stirling (obecnie już nieistniejąca) i Loughborough, obiecując, że wzbudzą one zazdrość całego tenisowego świata. Na razie to Brytyjczycy z zazdrością spoglądają na Włochów, którzy są w okresie niesamowitego rozkwitu. Jannik Sinner został numerem jeden na świecie, wygrał Australian Open, a wcześniej doprowadził drużynę narodową do triumfu w Pucharze Davisa. Na Półwyspie Apenińskim dokonali ogromnych inwestycji w kluby tenisowe i miejsca do gry, a także organizują więcej turniejów rangi Challenger i Futures niż ktokolwiek inny.

To tam, w tych ośrodkach, kształtuje się charakter szkoleniowy dla całego kraju, a w Wielkiej Brytanii wciąż nie zaszła zmiana kulturowa pod tym względem. W dalekiej przeszłości po tamtejszych klubach tenisowych poruszała się arystokracja. Zdaniem Brytyjczyków niewiele się pod tym względem zmieniło. “Wiele z nich pełni funkcję ośrodków dla mężczyzn i pań jedzących lunch i niechętnie pozwala się, aby ambitni juniorzy przeszkadzali hobbystom” – podsumowuje “The Telegraph”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTancerze z Biłgoraja w stolicy polskiej piosenki
Następny artykułPriorytet 3 „Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0” w 2024 r.