Komentując publikację „WSJ”, anonimowi przedstawiciele emiratów odcięli się od tych spekulacji. Ale też nikt nie może zaprzeczyć, że z perspektywy Dubaju czy Abu Dhabi atmosfera w kartelu gęstnieje. Tradycyjnie emiraty były bliskim aliantem Saudyjczyków – szejkowie nie omijali żadnej okazji do przyłączania się do zapowiadanych cięć produkcji ropy, zwykle głosowali zgodnie z linią Rijadu. Niewykluczone jednak, że drogi dwóch najważniejszych dziś producentów na Półwyspie Arabskim zaczynają się rozchodzić: podczas gdy Saudyjczycy z impetem (i bez sukcesów) zaangażowali się w wojnę w Jemenie, szejkowie zachowywali w tej sprawie znacznie ostrożniejsze stanowisko. Jedni i drudzy rywalizują o inwestorów chętnych do zaangażowania się w śmiałe i kosztowne pomysły arabskich władców. A na dodatek wspomniany saudyjski następca tronu – de facto rządzący dziś królestwem – słynie z bezceremonialności i zapędów do narzucania swojej woli otoczeniu, co może się ujawniać również na forum OPEC: w końcu decyzja o ostatnich cięciach została kartelowi narzucona niemalże wyłącznie pod presją Rijadu. O ile w królestwie nikt nie piśnie w proteście, to na Półwyspie wcale nie musi się to podobać.
Czytaj więcej
OPEC+ zredukuje wydobycie ropy. Ale nie wierzy w dane z Rosji
Eksporterzy ropy z OPEC+ przedłużyli porozumienie na rok 2024 i ogłosili nowe zmniejszenie całkowitego wydobycia. OPEC+ zamierza jednak dokładnie przyjrzeć się rosyjskiemu wydobyciu co do którego deklarowanych wartości ma wątpliwości.
A precedens istnieje: na przełomie 2018 i 2019 r. z kartelu wypisał się Katar, a rok później zrobił to Ekwador. O ile drugi z tych krajów zrobił to z powodu problemów w wewnętrznych rozliczeniach finansowych i ogólnego rozgardiaszu, który przekładał się na niemożność dostosowania się do decyzji kartelu, o tyle w przypadku Katarczyków chodziło przede wszystkim o politykę: Katar co rusz zderzał się z Saudyjczykami w sprawach polityki regionalnej, stosunków z Iranem, wojen w Jemenie i Syrii czy sfer wpływów na Półwyspie Arabskim. – To duża sprawa – komentował wówczas Andy Critchlow, ekspert S&P Global Platts. – Od 20 lat zajmuję się OPEC i nie przychodzi mi na myśl żadne poważniejsze zagrożenie dla przyszłości kartelu. Właściwie OPEC przestaje istnieć, to będzie organizacja dwóch graczy: Arabii Saudyjskiej i Rosji – uzupełniał. Potencjalne wyjście emiratów z kartelu oznaczałoby zniknięcie największego po tych dwóch państwach gracza w tym gronie.
Problem także w tym, że jeśli przyjmiemy perspektywę Critchlowa – a zatem, że OPEC to dziś narzędzie Rijadu i Moskwy – to między tymi właśnie surowcowymi mocarstwami trudno dziś o jednomyślność. Kremlowi udało się w ostatnich latach zaskarbić sobie przyjaźń Mohammeda bin Salmana – gdy po zamordowaniu krytyka Domu Saudów, dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, przed następcą tronu zatrzasnęły się drzwi na zachodnie salony, Władimir Putin chętnie i kordialnie witał Saudyjczyka u siebie. Moskwa i Pekin ochoczo zajmowały też miejsce USA w dyplomatycznej hierarchii Rijadu, czego dowodem były zarówno chłodne reakcje Arabii na zachodnie sankcje wobec Rosji po ataku na Ukrainę czy wypracowane niedawno przez chińskich dyplomatów pojednanie Saudyjczyków z Iranem.
Czytaj więcej
Kremlowskie uniki
Ale ostatnie decyzje OPEC zostały podjęte wbrew Rosjanom. Przeciągająca się wojna w Ukrainie to dla Kremla finansowa stud … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS