Gdy mały pójdzie do przedszkola, wrócę do pracy. Teraz wszędzie muszę ciągać ze sobą tego mojego glutka. Uczę czyjeś starsze dziecko, a ten ktoś zajmuje się wtedy moim maluchem. Większość rodziców chętnie idzie na taki układ — opowiada Ola.
Gdybym przypadkiem tego lata nie poznała jej osobiście, nie uwierzyłabym, że takie osoby istnieją. I po takich przeżyciach — do tej pory pozostając w nie najłatwiejszej sytuacji życiowej — mogą tak prężnie działać. I mieć w sobie tyle otwartości.
Kilka miesięcy temu na olsztyńskiej grupie, gdzie ludzie dzielą się niepotrzebnymi im już przedmiotami pojawiło się ogłoszenie: “Oddam kilka par butów dziecięcych”. Rozmiar pasował na mojego młodszego syna. Szybko udało mi się zaklepać ogłoszenie. Pojechałam po odbiór — otworzyła mi młoda dziewczyna, zza jej pleców wychylił się chłopczyk. Zostawiłam w podziękowaniu czekoladę, zabrałam paczkę do auta. Przyzwyczajona do tego, że ludzie często oddają to, co już po prostu trudno sprzedać, zajrzałam do torby. Spodziewałam się otarć, przetartych sznurowadeł — jak to przy oddawaniu. Okazało się, że wszystkie buciki są w świetnym stanie. “Aż dziw, że oddała, przecież spokojnie mogła to sprzedać” — pomyślałam wtedy. Potem wielokrotnie widziałam przeróżne jej ogłoszenia i oferty na olsztyńskich forach pomocowych. Zadziwiała mobilnością i kreatywnością. Kilka dni temu napisała, że w związku z trudną sytuacją wielu dzieci podczas nauczania zdalnego, oferuje bezpłatną pomoc w lekcjach. Wtedy postanowiłam do niej zadzwonić.
NIE MAM TU RODZINY
24 grudnia 2019 roku Wigilia. W małym mieszkanku na Jarotach skromna wieczerza. W pokoju on, ona i niemowlę. Nie, to nie para, choć kobieta jest mamą brzdąca. Jego ojcu już w pierwszych miesiącach ciąży odechciało się bycia tatą. Wyrzucił wtedy swą młodą partnerkę z domu, mówiąc, że on tego nie planował. Nie było o co walczyć — mieszkanie należało do jego rodziców. Dziewczyna trafiła do Domu Samotnej Matki, tam urodziła synka, chwilę później ojca pozbawiła praw rodzicielskich. Po niespełna roku oszczędzania stanęła na nogi, wynajęła małe mieszkanko. Zbliżały się święta.
— Nie mam tu rodziny, przyjechałam tu kilka lat temu z drugiego końca Polski. Moi rodzice rozwiedli się i rozjechali w świat. Stanęłam przed wizją spędzenia samotnej Wigilii. To nie było przyjemne — opowiada. W południe na jednej z olsztyńskich grup zauważa nietypowe ogłoszenie. Ktoś pisał, że pokłócił się z rodzicami, wyrzucili go z domu, a bus do Holandii, gdzie na co dzień pracuje, ma dopiero za dwa dni. “Czy ktoś mnie przygarnie na święta?”— ogłaszający się chłopak pytał wprost. Dziewczyna nie zastanawia się długo, napisała, że go zaprasza. Chłopak zjawia się wieczorem z małą choinką pod pachą. — To było urocze. Wigilię i pierwszy dzień świąt spędziliśmy razem, gadając, bawiąc się z małym, zajadając się pizzą. Potem pojechał. Ale do tej pory “takie” ziomeczki jesteśmy — opowiada Ola z uśmiechem na twarzy…
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz we wtorkowym (17 listopada) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
***
Dołącz do nas!
“Maseczka to znak solidarności”. To nasza kampania społeczna związana z koronawirusem. Zachęcamy wszystkich do wysyłania zdjęć w maseczkach! Będziemy je publikować na gazetaolsztynska.pl i w Gazecie Olsztyńskiej. Nie dajmy się zarazie. Żyjmy normalnie, ale “z dystansem”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS