A A+ A++

W trzecim spotkaniu sezonu 2020/21 PGNiG Superligi piłkarze ręczni Torus Wybrzeże Gdańsk nie sprostali drużynie Sandra Spa Pogoni Szczecin. Przez większość meczu gospodarze byli o pół kroku przed gdańszczanami, jednak o zwycięstwie przesądziły stalowe nerwy w ostatniej akcji bramkarza szczecińskiego klubu, który w pojedynku „oko w oko” z Jackiem Sulejem na 7. metrze, nie dał się pokonać. Tym samym po znakomitym pościgu w końcówce drugiej połowy, szczypiorniści Wybrzeża nie zdołali doprowadzić do rzutów karnych i ulegli „Portowcom” 26 do 27.

Ostatni mecz pomiędzy obiema ekipami obfitował w skrajne emocje i nagłe zwroty akcji. Piłkarze Pogoni wyrwali w poprzednich rozgrywkach wygraną z rąk zawodników z Gdańska rzutem na taśmę (29:28). Podobnego przebiegu można było się spodziewać również teraz. Podopieczni trenera Białego zaskoczyli całą Polskę na otwarcie rozgrywek ogrywając Orlen Wisłę Płock. W drugiej serii musieli już uznać wyższość mistrzowskiej drużyny z Kielc, która wygrała różnicą 15 bramek (37:22). Ponadto wyniki w Superlidze jak dotychczas pokazały, że poza trzema czołowymi drużynami – reszta zespołów prezentuje bardzo zbliżony poziom, a o punktach decydują detale.

I połowa

Upłynęło ponad 5 minut, zanim zawodnicy Torus Wybrzeża rozpoczęli zdobywanie bramek. Świetny początek notował Mateusz Gawryś, czego kulminacją była efektowana obrona rzutu karnego wykonywanego przez Mateusza Kosmalę. W międzyczasie „Portowcy” za sprawą Matuszaka i Krupy objęli prowadzenie (2:0). W grze gdańszczan było sporo nerwowości, akcjom brakowało wykończenia, ale w końcu impas przełamał Mateusz Jachlewski, który znakomicie obrócił się z obrońcą i rzucił pierwszą bramkę dla swojej drużyny. Od tego momentu czerwono-biało-niebiescy poczuli się znacznie pewniej i sytuacja na parkiecie znacznie się wyrównała. Prowadzenie gospodarzy utrzymywało się, jednak na każdą skuteczną akcję Pogoni, Wybrzeże odpowiadało tym samym. Pomagała w tym z pewnością postawa Przemysława Witkowskiego między słupkami bramki. W 13 minucie po przebojowej akcji, do pierwszego remisu w meczu (5:5) doprowadził kapitan zespołu Piotr Papaj, a 180 sekund później zawodnicy Krzysztofa Kisiela objęli prowadzenie (7:6). Dwie akcje później podopieczni Rafała Białego odzyskali to, co utracili. Dużo w tym zasługi błędów ofensywnych piłkarzy ręcznych Torus Wybrzeża: faule w ataku, niecelne podania czy źle rozprowadzone kontry. Pomimo tego, wynik po pierwszej połowie mógł napawać optymizmem, ponieważ obie drużyny zanotowały tyle samo trafień i po 30 minutach było 11 do 11.

II połowa

Po zmianie stron kibice w Szczecinie przeżyli deja vu z pierwszej części. Od nierzuconego karnego rozpoczęli swoje działania gdańszczanie, natomiast gospodarze wykorzystywali grę w przewadze, dwukrotnie trafiając do pustej bramki (14:12 dla Pogoni). Interwencję zarządził trener Torus Wybrzeża, ale tę chwilę przerwy lepiej spożytkowali szczecinianie, którzy w kilka minut pomnożyli swój dorobek strzelecki i umocnili swoją przewagę (16:12 – 38 minuta). Dopiero po dwuminutowej karze dla Arkadiusza Bosego, drugie trafienie w tej odsłonie zanotowali przyjezdni za sprawą Patryka Pieczonki. Odwaga młodego atakującego zmuszała „Portowców” do łamania przepisów i kolejne wykluczenie powędrowało do Rafała Krupy. Niestety nadal szwankowało wykończenie po stronie Wybrzeża. Kolejnego karnego nie wykorzystał Daniel Leśniak. Gdańszczan w drugiej połowie w grze trzymał bardzo aktywny Jacek Sulej. Na kwadrans przed końcem nadal w Szczecinie bliżej wygranej była Pogoń, jednak w grę jej szczypiornistów również wkradały się nieporozumienia, co pozwoliło pomału zmniejszać dystans bramkowy gościom z Gdańska. Klasę potwierdzał każdym zagraniem Jachlewski, który trafiał w zasadzie z każdej pozycji przed szczecińską bramką. Na 4 minuty przed końcem Krzysztof Gądek wlał nadzieję w serca drużyny rzucając 24 gola przy 25 rywali. Szykowała się powtórka z poprzedniego sezonu, kiedy spotkanie rozstrzygnęło się w ostatnich sekundach. 25 bramkę dał Wybrzeżu utalentowany Jakub Powarzyński, a chwilę później jego wyczyn powtórzył Jacek Sulej (z rzutu karnego na 26:26). Na zegarze pozostawały sekundy do końca, a siatkę bramki po raz kolejny naprężył Bosy. Przed ostatnim szturmem przerwę wykorzystał trener Kisiel (59:34 min.). Odpowiedzialność wziął na siebie Mateusz Wróbel, ale został nieprzepisowo zatrzymany przez przeciwników i sędzia podyktował „siódemkę”, którą już po syrenie końcowej miał wykonywać Jacek Sulej (do tego momentu 2/2 z 7. metra). Wojnę nerwów tym razem wygrał golkiper Pogoni Mateusz Gawryś, dzięki czemu jego drużyna zainkasowała komplet oczek.

Sandra Spa Pogoń Szczecin 27:26 Torus Wybrzeże Gdańsk

TWG: Witkowski, Chmieliński 1 – Gavidia, Sulej 7, Filipowicz, Powarzyński 1, Adamczyk 2, Gądek 1, Wróbel 1, Pieczonka 3, Leśniak, Jachlewski 6, Kosmala 1, Papaj 1, Woźniak, Janikowski 2.

Trener: Krzysztof Kisiel.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCóż za nieprawdopodobna historia! “Margot” twierdzi, że odstraszył trzech kibiców Legii, którzy na niego napadli
Następny artykułGermanofile – chcieli użyć Hitlera jako tarana