Choć objawy choroby u kobiety miały pojawić się już w pierwszej połowie marca, nikt nie odizolował jej od reszty personelu i pacjentów.
– Na początku w naszych szpitalach leczono podejrzenia zapalenia płuc i problemy oddechowe. Przypadkiem okazało się, że niektóre osoby zarażone są koronawirusem. Lampka zaświeciła się dopiero jak przyszły pozytywne wyniki – przyznaje Krzysztof Ambroziak, starosta grójecki, który nadzoruje szpitale w Nowym Mieście nad Pilicą i w Grójcu.
COVID-19. Polskie Wuhan na Mazowszu
Wszystko zaczęło się od stwierdzenia koronawirusa u kierowcy lokalnego autobusu. Pojazdem jechała m.in. pielęgniarka z Nowego Miasta. Gdy zrobiono jej test okazało się, że choroba, z którą się borykała, to nie zwykłe zapalenie płuc, ale COVID-19.
– Potem testy przeprowadzono innym osobom, które miały z nią najbliższy kontakt w szpitalu. U nich również potwierdzono obecność COVID-19. Ja też miałam wykonany taki test i dowiedziałam się, że jestem posiadaczką szczepu COVID-19 – mówi Magdalena Grabowska, sekretarka medyczna w szpitalu w Nowym Mieście.
Gdy okazało się, że zakażeń jest dużo więcej pacjentów ewakuowano, a szpital zamknięto.
“Trzy kombinezony na cały szpital”
25-letnia modelka Katarzyna Socha na kwarantannie przebywa całą rodziną. Jej najbliżsi pracują w szpitalu.
– Gdyby wszystkie procedury były zachowane, gdyby noszone były kombinezony, gdyby były w odpowiedniej ilości, a pracownicy od początku mieli zapewnione testy na koronawirusa, to wydaje mi się, że takiej sytuacji by nie było – uważa pani Katarzyna.
– Na początku były trzy kombinezony na cały personel szpitala – wskazuje.
Jak relacjonuje kobieta, jej bliscy wciąż nie zostali przebadani na obecność koronawirusa.
– Czeka … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS