A A+ A++

– Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam tak zniszczoną, młodą dziewczynę. Była w łachmanach, rozczochrana, pomarszczona, wyglądała jak staruszka – opowiada graficzka, która wraz z mężem, Polakiem, w Dubaju pracuje dla dużej firmy z branży komputerowej.

Dziewczyna, o której mówi informatyczka, miała na imię Zosia, nie skończyła jeszcze 26 lat. Po zawodówce pracowała jako ekspedientka w wiejskim sklepie pod Płockiem. Gdy latem tego roku spotkała Katarzynę, żyła zamknięta przez całą dobę w jednym pokoju z dwoma innymi kobietami, Wietnamką i Filipinką. Azjatki spały na piętrowym łóżku, Zosia w barłogu z Arnavem, robotnikiem budowlanym z Indii, zatrudnionym do prac porządkowych przy budowie kolejnego wieżowca w ładniejszej części Dubaju, nieopodal mariny z jachtami.

Żadnych granic

Jeszcze kilka lat temu Zosia była typem zgrabnej, krągłej blondynki, z chabrowymi oczami, włosami po pas, często splecionymi w słowiańskiego warkocza. Jej zdjęcie, jeszcze w 2017 roku widniało na stronie jednej z zagranicznych stron, promujących eskortki dla zamożnych panów, poszukujących ekscytującego seksu. Pozy i opis możliwości erotycznych Zosi nie różniły się wiele od tych, jakimi zachwalały się piękne dziewczyny, które pięć lat wcześniej wzięły udział w tak zwanej aferze dubajskiej.

Jako pierwszy aferę tę opisał „Newsweek”. W reportażu z 2012 roku przedstawiliśmy historię kilkuset Polek, wielu z show-biznesu, które oddawały swoje ciała za pieniądze bogaczom z Polski i zagranicy, w tym zamożnym biznesmenom, a nawet szejkom z Dubaju.

Siatkę seksbiznesową stworzyło kilka naszych krajanek, szczodrze zarabiając na swoim pomyśle. Główne organizatorki Emi i Kinia twierdziły, że do niczego dziewczyn nie przymuszały, modelki same chciały uczestniczyć w balangach z seksem i narkotykami w tle, organizowanymi w najsłynniejszych kurortach Europy, ale także w Dubaju. Same meldowały się w wielkich willach z basenem, czekając na to, że szejk, przedstawiający się jako „książę” Santo i jego kuzyni wybiorą jedną z nich na noc, a potem zabiorą na lukratywne zakupy albo na raut na wypasionym jachcie.

Dziś o skandalu jest znów głośno z powodu realizowanego przez Dodę i jej byłego męża Emila Stępnia filmu „Dziewczyny z Dubaju”. W obrazie, reżyserowanym przez Marię Sadowską, występuje bohaterka o imieniu Emi, a wszelkie zapowiedzi wskazują, że opowieść przeniesiona na ekran, pokaże świat szokującego wręcz luksusu, z którym wiązała się prostytucja modelek, celebrytek i innych piękności.

Przypomnijmy też, że właśnie reportaż „Newsweeka” zainspirował dziennikarza Piotra Krysiaka do napisania książki „Dziewczyny z Dubaju”. Film Dody i jej męża miał być jej ekranizacją. Dziś, o czym także napisaliśmy w „Newsweeku”, jako pierwsi dziennikarz i producenci są w ostrym konflikcie.

Od ujawnienia afery dubajskiej minęło już niemal 10 lat. Czy coś się zmieniło? Czy Polki nadal wyjeżdżają do Emiratów Arabskich, licząc na zbicie fortuny w zamian za usługi erotyczne? Czy nadal pomagają im w tym agencje modelek, specjalne portale i siatki sutenerów? Jak kończą kobiety, które uwierzyły, że życie rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy” jest na wyciągnięcie ręki?

Być hostessą w Dubaju

Okazuje się, że niektóre metody wejścia w erotyczny interes na Bliskim Wschodzie pozostają niezmienne. Nadal dziewczyny rekrutują agencje modelek, choć raczej już nie polskie, a zagraniczne. To zazwyczaj piękne kobiety, które – z różnych względów – nie nadają się do pracy na wybiegu. Często też pieniądze za seks proponują portale, które, oficjalnie, oferują zatrudnienie w charakterze hostess.

Funkcjonują też strony, które o tym, że chodzi wyłącznie o płatny seks, informują bez ogródek. Na jednej z nich znajdujemy ofertę dziewczyny, która twierdzi, że pochodzi z Polski. Przedstawia się jako Aurika. Podaje swój numer telefonu, i obrazowo opisuje zalety nienajlepszym angielskim: „Możesz cieszyć się moim ultraseksownym ciałem. Wystarczy spojrzeć na moje zdjęcia, które mówią same za siebie. Uwielbiam dobrze wyglądać i sprawiać, że czujesz się usatysfakcjonowany”. Dalej jest o „jedwabistej skórze”, „erotycznym masażu”, innych „ekscytujących opcjach” i „cudach fetyszu”.

Aurika podaje kolor włosów (blond), wymiary oraz rodzaje usług, które wykonuje. Na przykład: seks analny, oral bez prezerwatywy, głębokie francuskie pocałunki, lizanie odbytu i złoty prysznic, co oznacza, że podczas stosunku partner może ją oblać swoim moczem. Nie ma też problemu z seksem grupowym. Cennik? Od 1 tys. dirhamów za pół godziny, do 6 tys. dirhamów za sześć godzin. Niemało, biorąc pod uwagę, że 1 dirham to mniej więcej 1 złoty.

Na innej stronie poznamy z kolei 20-letnią Lily. Dziewczyna deklaruje, że pochodzi z Warszawy. Klientom z Dubaju przedstawia się jako osoba: zmysłowa, seksowna, nieszablonowa i intrygująca. I taka, która „odda ci wszystko, co kochanka może dać mężczyźnie”. Dodaje, że ma piękną twarz i ciało i zawsze jest perfekcyjnie przygotowana do spotkania: pończoszki, seksowna bielizna, zmysłowy makijaż. Lily zaznacza, że w Dubaju interesuje ją seks w pokoju hotelowym klienta.

Droga do dubajskich slumsów

Zosia też przyjechała do hotelu, w której czekał na nią zamożny klient (wcześniej opłacił jej podróż i wszelkie inne wydatki). Przedstawił się jako Daniel. Na początku był Zosią zachwycony, zwłaszcza warkoczem i jędrnym biustem. Za noc z „szejkiem”, bo tak się przedstawiał, dostała, w przeliczeniu na złotówki 10 tysięcy złotych. Co ciekawe, klient preferował raczej tradycyjne pozycje, o złotym prysznicu mowy nie było. Polka była oszołomiona kwotą za usługę, ale też urodą mężczyzny. Sądziła, że jeszcze się spotkają, ale Daniel słowem na ten temat się nie zająknął. Przepłakała potem parę godzin, bo mężczyzna, mówiąc wprost, ją zauroczył.

Szybko zorientowała się jednak, że obsługa hotelu bardzo chętnie przedstawi jej nowych klientów. Spędziła więc w Dubaju dwa tygodnie. Zarobiła tyle, że mogła sobie otworzyć małą kwiaciarnię w Płocku i pojechać na wakacje na Majorkę. Tęskniła jednak za luksusowym światem dubajskich hoteli. Postanowiła powtórzyć przygodę. Tym razem jednak zalogowała się na portal randkowy, gdzie poznała Arnava. Przedstawił się jako biznesmen z branży nieruchomości, skromny, uczciwy, uczuciowy. Zaproponował Zosi nawet, że będzie mogła z nim spędzić wiele miesięcy, wezmą fikcyjny ślub, a on będzie jej i tak płacił za każdą noc. Poleciała więc do Arnava. I tak trafiła do rudery w Al Karama.

Katarzyna z branży komputerowej, mieszkanka Dubaju: – Zosię zobaczyłam, gdy otworzyła okno na trzecim piętrze tego obskurnego slumsu i zamachała do mnie, prosząc, bym podeszła bliżej. Błagała o pomoc w ucieczce. Mówiła, że jest uwięziona od wielu miesięcy. Arnav założył w pokoju metalowe drzwi, zamykane na kilka kłódek i dwa łańcuchy. Nie wypuszczał swoich kobiet nawet na zakupy. Katarzyna usłyszała, że niewolnice Hindusa dostają jeden posiłek dziennie.

Historia skończyła się szczęśliwie. – Wraz z mężem i naszymi przyjaciółmi wdarliśmy się do klitki Zosi przystawiając do rudery drabinę i wyciągając ją przez okno – opowiada Katarzyna.

Znajomi komputerowców zrobili zbiórkę na bilet dla dziewczyny. Zosia wróciła do domu.

Koszmar naiwnych dziewczyn

– Ale większość podobnych historii kończy się tragicznie – zauważa Marcin Margielewski, reportażysta, pisarz, podróżnik, autor wydanej niedawno książki „Modelki z Dubaju”. Tytuł jest, jak twierdzi autor, pewną prowokacją, bo większość prostytutek z Dubaju z modą nie ma nic wspólnego. Są tak nazywane, by ukryć prawdę. Margielewski pracował kiedyś jako dyrektor kreatywny w dużej dubajskiej firmie. Zna Dubaj jak własną kieszeń. Jego książka opiera się w dużej mierze na zwierzeniach Moniki, ekskluzywnej prostytutki, biorącej udział m.in. w orgiach w pałacach milionerów.

Margielewski: – Z moich obserwacji to koszmar bardzo naiwnych i marzących o lepszym życiu kobiet, które trafiają do pełnego przepychu miasta, w którym prostytucja, oficjalnie jest zakazana, ale Dubaj z prostytucji po prostu żyje, bo ta napędza mu turystykę. W każdym niemal przyzwoitym hotelu część załogi zajmuje się obsługą prostytutek. Wystarczy, by dziewczyna, najlepiej z Europy, o jasnej karnacji, zjawiła się przy recepcji z walizkami, a natychmiast ma propozycje kontaktu z klientem. Prostytutkę można do hotelu zamówić bez najmniejszego problemu. Często z agencji, które przypominają te, jakie pamiętamy z Polski jeszcze sprzed lat. Wyzysk, przymuszanie do pracy po kilkanaście godzin dziennie i brak możliwości ucieczki, bo na wejściu odbiera się paszport. Jest też mnóstwo klubów, gdzie dziewczyny wchodzą i natychmiast są obsługiwane przez sutenerów. Co ciekawe, mężczyzna do takiego klubu sam wejść nie może, ale pod drzwiami czekają na nich „towarzyszki”, najczęściej wynajęte w tym celu Rosjanki.

– W luksusowej części Dubaju za seks płaci się kobietom duże sumy. Dziewczyny często się zakochują. Są szczęśliwe, gdy Dubajczyk zabiera je do domu i miesiącami traktuje po bizantyjsku, kupując biżuterię wysadzaną diamentami. Jak to się kończy? Znam przypadek młodej kobiety, którą arabski bogacz świadomie zapłodnił, bo jego fetyszem, było gwałcenie prostytutki w ciąży. Kiedy Polka urodziła dziecko, wyrzucił ją na bruk, dziecko odebrał. Nigdy go nie zobaczyła. Ostatecznie, w potwornej traumie, uciekła do kraju – opowiada Margielewski.

Dubaj kojarzy się z oszałamiającym luksusem, ale ma również inną twarz – dzielnice niewolnictwa i biedy. Prostytucja łączy oba te światy.

W dubajskich slumsach upchnięto tysiące robotników z biednych krajów Azji. To właśnie do jednego z takich slumsów trafiła Zosia. – I jej pan i władca rozprawił się z nią identycznie, jak reszta biednych wyrobników ze swoimi nałożnicami. Zamknął ją w klatce – mówi Margielewski.

Twierdzi, że kiedyś wybrał się do dzielnicy slumsów i był przerażony tym, ile zmaltretowanych Polek zobaczył. Wiele dziewczyn było bitych przez swoich partnerów, sypiających z wieloma kobietami naraz, zarażonych chorobami wenerycznymi, na przykład rzeżączką. Niektóre zaczynały od luksusowej prostytucji.

Pisarzowi i podróżnikowi udało się też kiedyś namówić na wywiad młodego księcia Abeda, syna jednego z arabskich szejków. W rozmowie Abed przyznaje, że jego pasją są konie i kobiety. Nie widzi między nimi różnicy.

Z Dubaju do psychiatryka

Sprawdzam, jakie są jeszcze możliwości zostania prostytutką w Dubaju. Przez kilka dni koresponduję przez portal randkowy rosebrides z Dubajczykiem, który zapewnia mnie, że jest bogatym inżynierem, rozwodnikiem, osobą spokojną, czułą i bardzo zależy mu na stałym związku. Udaje mi się namierzyć mężczyznę przez Facebooka. Jest sprzedawcą pizzy w taniej dzielnicy, mieszka w rozpadającym się budynku, raduje go przejęcie Afganistanu przez Talibów i na dodatek ma żonę.

Nie ulega kwestii, że najczęstszym dziś sposobem na sprowadzenie Polki do seksbiznesu do Dubaju są media społecznościowe, zwłaszcza Instagram. Tam wprost roi się od opowieści mieszkających w Emiratach Polek o tym, jak cudownie żyje się w tym miejscu. Profile wypełniają relacje z ekskluzywnych restauracji, basenów i tym podobnych atrakcji. Do wizyt w Dubaju zachęcają też blogi, często prowadzone przez kobiety, które – takie można odnieść wrażenie – w Dunaju nie robią nic poza zabawą.

– To właśnie te kobiety, często podające się za pracownice nieistniejących agencji nieruchomości i innych szemranych firm, namawiają dziewczyny do przyjazdu, a potem biorą sprawy w swoje ręce – twierdzi Marcin Margielewski.

W sieci natkniemy się także na strony zapraszające kobiety spoza Emiratów do pracy w roli sprzątaczek, gospodyń domowych, opiekunek dzieci czy ogrodniczek. Część to realne, przyzwoite serwisy pośrednictwa pracy. Niektóre szukają jedynie przyszłych pracownic seksualnych.

Dubajskie „zamienniczki”

Na popularnych portalach ogłoszeniowych z Polski znajdziemy też oferty pracy jako „zamienniczki” do pracy w Dubaju. Bywa, że te oferty są po to, by prostytutka, której kończy się wiza turystyczna, mogła na chwilę wrócić do Polski, ale nie zostawić swoich klientów, agencji, hotelowych sutenerów bez zabezpieczenia.

Tuż po aferze dubajskiej trafiłam na ofertę Agaty z Gdańska, która napisała właśnie, że szuka zmienniczki, wynajmuje w wakacje apartament w Dubaju, bardzo elegancki – wodne łóżko, na dole basen, sauna i siłownia. Sponsorów ma dwóch.

Podczas rozmowy ze mną wyjaśniła, że ci sponsorzy to Ahmed i Hasan. Są młodzi, bogaci, mili. Dlaczego Agata potrzebuje kogoś na jej miejsce? Nie jestem seksualną maszyną, odpocząć czasem muszę – wyjaśniała.

– Przyjedziesz, zobaczysz, jaka miła robota, zero stresów – namawiałą mnie Agata. – Hasan nawet na ciebie nie popatrzy, a ten drugi zrobi to przez prześcieradło z dziurką.

Tym razem na stronie ogłoszeniowej trafiam na Olę z Warszawy. Śmieje się z całej tej sprawy z Agatą. – Jakie prześcieradła z dziurką? – zdumiewa się. – Oni to robią jak zwykli faceci, tylko czasem mają naprawdę wyuzdane fantazje. Ale są mili, polecam – podkreśla.

Marcin Margielewski przedstawia jeszcze jedną metodę, na sprowadzenie prostytutki do Emiratów. – To metoda na „księcia Ahmeda”. Jest mnóstwo mężczyzn, którzy podszywają się pod niego, mają fejkowe profile, piszą wiadomości przez media społecznościowe do kobiet i zapraszają na cudowne jachty. Wiele dziewczyn się na to nabiera. Potem lądują w agencji, prowadzonej przez jakiegoś cynicznego alfonsa, lub trafiają do szarej strefy. Funkcjonują całkowicie nielegalnie, uprawiając prostytucję uliczną, dopóki nie złapie ich policja i nie wsadzi za kratki. Takich historii jest mnóstwo, bo te dziewczyny często do mnie piszą, błagają, by doradzić im, co mają zrobić.

Piotr Krysiak, dziennikarz, autor „Dziewczyn z Dubaju” uważa, że kobiet, które decydują się na prostytucję w Emiratach, nie można jednak oceniać jednoznacznie. – Większość z nich wiedziała, na co się pisze, ale znalazłem kilka, wśród nich popularną aktorkę, które nie miały pojęcia, że jadą na sekswyjazd. Niektóre uciekały, inne zostawały. Wiele z nich pochodzi z patologicznych domów, z totalnej biedy. One zwyczajnie marzą, by wyrwać się z matni.

Piotr Krysiak: – Na dodatek te dziewczyny marzą o księciu z bajki, nie zawsze chodzi im tylko o pieniądze. Pamiętajmy też, że na bankiety do szejków, na które były zapraszane, stanowiły ogromną grupę kandydatek, mieszkały po kilkadziesiąt w jednym domu. Książę wybierał sobie jedną z nich na noc. Część dziewczyn sypiało z kuzynami księcia Santo, a czasami z innymi członkami rodziny, ale wtedy za dodatkową opłatą. Inne nie robiły nic, w pełnym makijażu czekały całą noc na decyzję klienta. Bardzo często nigdy z nikim się nie przesypiały, a i tak dostawały 500 euro za każdą noc. Czasami były zachwycone swoimi potencjalnymi erotycznymi partnerami. Jedna z prostytutek, z którą raz przespał się książę, zakochała się w nim bez pamięci. Kiedyś jakimś sposobem dowiedziała się, że będzie w Paryżu i pojechała tam z koleżanką. Spotkali się w jednym z prestiżowych paryskich klubów. Nie był tym zachwycony. Oni nie szukali kandydatek na partnerki czy żony. Zamawiali je jak piwo w barze w dużych ilościach i tylko raz.

Arabski książę chce zawsze nową „sztukę”

Według Piotra Krysiaka, te dziewczyny nie mają pojęcia, że arabskich bogaczy taki układ kompletnie nie interesuje. Że oni chcą mieć zawsze nową „sztukę”. Owszem, zdarzały się wyjątki, gdy książę, lub jego krewni, po upojnej nocy brali dziewczynę na stok, by pojeździć na nartach, a potem lecieli do Wielkiej Brytanii, na shopping. Ale na tym się kończyło. Krysiak zauważa, że zarówno z akt sprawy, jego rozmów z ekskluzywnymi prostytutkami i burdelmenedżerkami, jak też ujawnionej korespondencji, którą prowadziły wynika, że większość modelek, różnych miss, menedżerek z banku czy celebrytek, wręcz nie mogło doczekać się kolejnych spotkań z Arabami.

Według autora książki większość z nich była traktowana przez klientów przyzwoicie, o jedzeniu fekaliów nie słyszał. Uważa to za późniejsze wymysły plotkarskich mediów. Inna sprawa, że kobiety nie chciały mówić o szczegółach spotkań z szejkami czy innymi klientami. Nawet gdy na początku się godziły, często się wycofywały. Podobnie jak Emilia P., bardziej znana jako Emi, jedna z bohaterek książki Krysiaka.

– Emi nie miała pojęcia, że interes aż tak się rozkręci, że na końcu będzie miała problem, by znaleźć na przyjęcie do księcia 300 nowych dziewczyn, stąd pojawiła się siatka sutenerek, rozsianych po całej Polsce. Dziś rolę sutenerek przejęły media społecznościowe. Ale dzieje się i tak, że dziewczyny chcące uprawiać ten zawód, same sobie są sutenerkami – mówi Krysiak.

Czytaj więcej: „Lubiłam seks. Można powiedzieć, że łączyłam przyjemne z pożytecznym”. Miała 18 lat, gdy spotkała się ze sponsorem

Oryginalne źródło: ZOBACZ

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzef “Solidarności” apeluje do Jourovej
Następny artykułKarolina Małysz zmieniła studia