A A+ A++

Mikołaj Iwanow

Wśród wielu nie do końca wyjaśnionych spraw historii XX stulecia figurują zamierzenia Związku Sowieckiego i Stalina w kwestii polskiej na początku II wojny światowej. Układ sojuszniczy z Niemcami hitlerowskimi, znany w historii jako układ Ribbentrop-Mołotow, nie był wynikiem długotrwałej konsekwentnej polityki państwa sowieckiego, lecz potrzeby chwili. Problem polski, mimo wieloletniej polityki Międzynarodówki Komunistycznej nastawionej na zniszczenie II Rzeczypospolitej, spadł na Stalina niespodziewanie, jako wynik polityki sojuszniczej z Niemcami. Trzeba było w pośpiechu rozpracowywać nowy kurs polityki polskiej. Stalin i jego otoczenie musieli w sposób nagły odpowiedzieć sobie na pytanie: Co zrobić z milionami Polaków, którzy znaleźli się w granicach Związku Sowieckiego?

Logicznie analizując całokształt sowieckiej polityki narodowościowej tego okresu, zwanej w literaturze propagandowej „leninowsko-stalinowską polityką narodowościową”, Stalin powinien był oprzeć się na podstawowych dogmatach marksizmu i dążyć do „komunizacji” Polaków, do siłowego przyłączenia ich do „niesamowicie szczęśliwej” rodziny narodów sowieckich, zapewniając im wszystkie atrybuty tzw. autonomii sowieckiej. Jednak w odróżnieniu od Litwinów, Łotyszy, Estończyków i nawet Finów, którzy po agresji Związku Sowieckiego otrzymali własne republiki, z Polakami postąpiono inaczej. Jak? Wszyscy wiemy. Dlaczego tak się jednak stało?

W rzeczywistości autonomia Litwinów i innych podbitych w tych latach narodów w postaci kolejnych republik sowieckich była rodzajem nowego niewolnictwa, opartego na wyjątkowo surowej dyktaturze partii komunistycznej i jej karzącego organu – NKWD. Według ideologii bolszewizmu samostanowienie narodów oznaczało represje wobec wszystkich niezgadzających się z komunistami i ograniczoną wolność dla tych, którzy zgadzają się ich poprzeć. W odniesieniu do Polaków, wśród których wpływy komunizmu były znikome, zadanie to było wyjątkowo trudne.

Przyjaźń z Hitlerem

Podstawowe koncepcje polityki Związku Sowieckiego w kwestii polskiej w okresie II wojny światowej formowały się pod wpływem układu Ribbentrop-Mołotow, który po myśli jego dwóch głównych architektów miał naprawić niektóre błędy historii i przywrócić sytuację sprzed I wojny światowej, kiedy Niemcy i Rosja miały wspólną granicę. Był to niewątpliwie IV rozbiór Polski dokonany zgodnie z przekonaniem, że niepodległość Polski jest zjawiskiem sztucznym i niepożądanym, sprzecznym z interesami Niemiec i Związku Sowieckiego. „Przypieczętowana krwią przyjaźń narodów Niemiec i Związku Sowieckiego ma wszelkie dane ku temu, aby być długą i krzepką” – tak pisał Stalin w liście do Ribbentropa.

Początkowo Stalin nawet nie rozpatrywał koncepcji Polskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej jako 17. republiki związkowej Kraju Rad. W odróżnieniu od Finlandii, gdzie już w czasie wojny sowiecko-fińskiej (1939–1940) utworzono komunistyczny rząd fiński na czele z Otto Kuusinenem, w stosunku do Polski podobny pomysł nawet nie istniał. Komunistyczna partia Polski już od dwóch lat była rozwiązana decyzją Międzynarodówki Komunistycznej, a jej kierownictwo i prawie wszyscy kierowniczy działacze na terenie ZSRS rozstrzelani jako agenci imperializmu polskiego. Ironią losu było to, że uratowali się przeważnie ci, którzy siedzieli w polskich więzieniach albo przebywali na emigracji poza Związkiem Sowieckim.

O ostateczności decyzji wymazania Polski z mapy Europy świadczą różnorodne fakty. Przede wszystkim masowe represje wobec ludności polskiej. Zamiast wykorzystać Polaków do celów komunistycznych, przystąpiono do kolejnej depolonizacji kresów, tak dobrze znanej z czasów caratu. Stosowanie powszechnych i okrutnych represji dowodzi, że Stalin i kierownictwo ZSRS nie liczyli się początkowo z możliwością wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, sowieckie służby specjalne aktywnie współpracowały z gestapo w zwalczaniu polskiego ruchu oporu. W ZSRS nie rozważano początkowo w żadnej formie wykorzystania polskiej karty do umocnienia sowieckiego systemu totalitarnego, jego wpływów międzynarodowych.

Podobny stosunek do Polaków i polskości spowodował, że Stalin w swej polskiej polityce dopuścił się jednej wielkiej pomyłki, której prawdopodobnie nie mógł sobie później wybaczyć. Swej katyńskiej zbrodni nie ukrył on dostatecznie głęboko. Sojusz z III Rzeszą traktował początkowo jako rzecz solidną oraz długotrwałą i nigdy nie przypuszczał, że Armia Czerwona zmuszona będzie się cofać tysiące kilometrów w głąb terytorium ZSRS, że wojska niemieckie dojdą do Smoleńska czy Charkowa, gdzie znajdowały się masowe groby pomordowanych Polaków.

Latem 1940 r. sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Sojusz z Hitlerem zaczął szwankować. Na Kremlu zaczęto wyraźniej dostrzegać, że wspólnota interesów z państwem faszystowskim nie ma sensu i nie jest możliwa w dłuższej perspektywie. Bezpośrednią przyczyną zmiany pozycji Kremla w kwestii polskiej stała się druzgocąca porażka Francji w starciu z III Rzeszą. Stalinowskie rachuby na długą wyniszczającą wojnę na froncie zachodnim (podobną I wojnie światowej) się nie sprawdziły. Układ Ribbentrop-Mołotow, jak się okazało, zamiast swoistej pacyfikacji Hitlera wobec ZSRS, na odwrót, rozwiązał mu ręce. Po zwycięstwie nad Francją perspektywa konfliktu sowiecko-niemieckiego stawała się coraz bardziej realna.

Czytaj także:
Krwawy karzeł Jeżow. Przerażał nawet Stalina

Oficjalna propaganda sowiecka natomiast nadal na polecenie władz prowadzi kampanię propagandową na rzecz nienaruszalności paktu Ribbentrop-Mołotow. „Prawda”, czołowy oficjalny organ partyjny, posuwa się tak daleko, że na jej łamach stosuje się otwartą propagandę faszyzmu. Przedrukowuje się artykuły na tematy polskie z czołowych niemieckich gazet, podaje się informację o „prymitywności Polaków, o ich zdolności jedynie do pracy niewymagającej wysokich kwalifikacji”. „Generalna Gubernia – czytamy w »Prawdzie« – powinna stać się miejscem zamieszkałym przez Polaków, któremu III Rzesza nada odpowiednie formy. Niemcy, którzy jeszcze na razie zamieszkują w Generalnej Guberni, zostaną przesiedleni, dlatego że oni nie powinni żyć na tym samym poziomie, jak Polacy. W taki sposób osiągnie się wyraźny podział między kierującą i podporządkowaną grupą ludności. Niemieckie kierownictwo ma na celu zapewnić polskiej ludności pracę i chleb i o ile to jest możliwe, zabezpieczyć jego interesy” („Prawda”, 25 stycznia 1941 r.).

Klęski w wojnie

Świadomość nieuniknioności konfliktu z Niemcami spowodowała zmianę w poglądach Stalina w kwestii polskiej. Pojawił się problem polskiego udziału w przyszłej wojnie. Na horyzoncie znów zamajaczyło widmo „Polski socjalistycznej”, marionetkowego państwa całkiem zależnego od ZSRS – hasło takiego kraju było dobrze znane z czasów wojny polsko-bolszewickiej lat 1919–1920 i z pierwszej połowy lat 20. Szef NKWD Ławrientij Beria, który jeszcze niedawno gorliwie wykonywał zadanie partii w Katyniu, Miednoje i Charkowie, dostaje od Stalina nowe odpowiedzialne zadanie: na wszelki wypadek mieć w pogotowiu odpowiednie struktury dla utworzenia Polski socjalistycznej, sojuszniczki Kremla w przyszłej wojnie sowiecko-niemieckiej.

Po klęsce Francji władze sowieckie na okupowanych wschodnich terenach II Rzeczypospolitej nieco zelżyły terror antypolski. Internowanych na Litwie ok. 10 tys. polskich oficerów i żołnierzy, których Armia Czerwona przechwyciła latem 1940 r., już nie rozstrzelano, jak w Katyniu, ale zachowano w celu ewentualnego wykorzystania do tworzenia prosowieckiego polskiego wojska. Z ocalałych jeńców obozów Starobielska, Ostaszkowa i Kozielska na specjalny rozkaz Berii wydzielono specjalną grupę, którą rozlokowano w tzw. willi szczęścia (tak sami oficerowie nazywali miejsce swego internowania) w Małachowce pod Moskwą. Wśród znajdujących się tam 24 polskich oficerów byli trzej generałowie, jeden pułkownik, ośmiu podpułkowników, sześciu majorów i kapitanów, sześciu poruczników i podporuczników.


Nieformalnym liderem tej grupy był ppłk Zygmunt Berling. To on zaproponował kierownictwu sowieckiemu już latem 1940 r. tworzenie polskich jednostek u boku Armii Czerwonej na wypadek wybuchu wojny z Niemcami. W sprawozdaniu Berii czytamy: „Podpułkownik Zygmunt Berling jest przekonany, że odrodzenie Polski, jako niepodległego państwa, jest możliwe jedynie przy pomocy Związku Sowieckiego. Reszta czeka na zwycięstwo Wielkiej Brytanii. Generał Marian Januszajtis wyrażał zgodę na dowodzenie armią polską w ZSRS w walce z Niemcami, nawet bez zgody na to rządu Sikorskiego. Natomiast generałowie Mieczysław Boruta-Spiechowicz i Wacław Przeździecki gotowi do walki z Niemcami na terenie Związku Sowieckiego tylko przy aprobacie rządu londyńskiego”.

Beria zaproponował Stalinowi, by powierzyć zadanie tworzenia dywizji grupie Berlinga. W skład tego polskiego wojska powinni byli wejść jedynie ci polscy oficerowie, którzy zaproponowali swą współpracę bez jakichkolwiek poprzedzających warunków. Na początku czerwca 1941 r., niespełna dwa tygodnie przed wybuchem wojny, decyzja o tworzeniu dywizji z „osób narodowości polskiej” zapadła.

Najbardziej trudnym zadaniem Berii było odtworzenie polskich kadr komunistycznych. Trzeba było na gwałt poszukiwać niedobitków z KPP, którzy cudem mogli ocaleć. Wielu byłych polskich działaczy komunistycznych, wiedząc o losie swych towarzyszy, po prostu wolało ukryć swą przeszłość komunistyczną w obawie przed nowymi represjami. Ich nieufność wobec nowych zamiarów towarzyszy sowieckich nie od razu udało się przezwyciężyć. W marcu 1941 r. wielka grupa byłych członków KPP została politycznie zrehabilitowana. Rozpoczęto proces ich przyjęcia do WKP(b) z zachowaniem przedwojennego stażu partyjnego. Trochę wcześniej w Moskwie zaczął ukazywać się polski miesięcznik komunistyczny „Nowe Horyzonty”, na którego łamach pod pilnym okiem starszego brata polscy komuniści mogli dyskutować o losach przyszłej Polski komunistycznej. Jego redaktorem naczelnym została Wanda Wasilewska.

Czytaj także:
Tajemnica zamachu na Bieruta. Kogo naprawdę zabił fałszywy enkawudzista?

W odróżnieniu od polskiego rządu w Londynie sowieckie kierownictwo przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej zupełnie nie rozpatrywało możliwości nawiązania współpracy z Polską londyńską. Miało ono swoją wyraźną koncepcję komunizacji Polski. Przyczyna? Prawie 100-procentowa pewność, że ewentualna wojna z Niemcami hitlerowskimi będzie krótka i zwycięska. Sięgania po pomoc rządu w Londynie nie można było sobie nawet wyobrazić. Między Moskwą a polskim Londynem istniała ogromna przepaść światopoglądowa i merytoryczna.

Układ z Polską

Wiosną 1941 r. zmieniła się doktryna strategiczno-polityczna Związku Sowieckiego. Postawiono na przygotowanie się do nieuniknionego konfliktu zbrojnego z III Rzeszą. Na nowej granicy powstaje linia umocnień obronnych. Na zachodzie kraju koncentruje się potężne zgrupowanie armii. Ostatnie badania historyków rosyjskich obalają mit o złym przygotowaniu się Armii Czerwonej do wojny z Hitlerem, o całkowitym zaskoczeniu sowieckich wojskowych, o zdecydowanej przewadze Wehrmachtu w siłach i środkach prowadzenia wojny. W maju–czerwcu ZSRS przeprowadził tajną mobilizację ok. 700 tys. rezerwistów, a 19 czerwca 1941 r. ludowy komisarz obrony marszałek Siemion Timoszenko wydał rozkaz wyprowadzenia dowództw trzech frontów przygranicznych (północno-zachodni, zachodni i południowo-zachodni) na tzw. kwatery polowe.

Dane o stratach wojsk sowieckich w początkowym okresie wojny są przerażające. Tylko w ciągu trzech pierwszych miesięcy wojny wojska sowieckie straciły 15,5 tys. czołgów, 66,9 tys. armat i moździerzy, ok. 10 tys. samolotów wojskowych. Te liczby co najmniej trzykrotnie przewyższają uzbrojenie biorących udział w agresji na ZSRS armii niemieckich, jeśli chodzi o czołgi, samoloty i artylerię. Historyk rosyjski Mark Sołonin widzi przyczyny tego unikatowego zjawiska w samej istocie reżimu stalinowskiego: „20 lat okrutnego niszczenia wszystkich norm moralności i prawa, wszystkich pojęć o honorze i godności przyniosło swe zatrute żniwo. W żadnym kraju, który padł ofiarą hitlerowskiej agresji, nie było tak powszechnego moralnego rozkładu, masowej dezercji, tak masowej współpracy z okupantem”. Na oczach Stalina jego „niezwyciężona”, doskonale uzbrojona armia w ciągu kilku dni, tygodni przemieniła się w bezwolną grupę uzbrojonych ludzi, dążącą jedynie do uratowania własnego życia.

W wirze powszechnej paniki, rozkładu i przerażenia upada idea tworzenia polskiej dywizji piechoty u boku Armii Czerwonej. Skala klęski Armii Czerwonej w pierwszych tygodniach wojny była tak ogromna, że załamał się nawet sam Stalin. Aby zapobiec całkowitej katastrofie, trzeba było zmieniać prawie wszystkie priorytety zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej polityki ZSRS. Na tle druzgocących porażek sowieckich armii zaczął nabierać kształtów sojusz wojskowo-polityczny z Wielką Brytanią, jeszcze niedawno przeklętym wrogiem Związku Sowieckiego. Zmienił się wyraźnie klimat wzajemnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Pojawiły się całkiem realne perspektywy objęcia ZSRS Lend-Lease Act, przewidującym ogromną amerykańską pomoc materialną dla walczącego na śmierć i życie przeciwko III Rzeszy kraju.

Z rozpoczęciem wojny sowiecko-niemieckiej zmieniła się całkowicie i polityka ZSRS w kwestii polskiej. Ku zdumieniu obywateli sowieckich „Prawda” i inne czołowe dzienniki sowieckie piszą o cierpiących w niemieckiej niewoli Polakach, o słowiańskiej solidarności z agresorem, o możliwości współpracy ZSRS z ujarzmionym polskim narodem. Już trzeciego dnia wojny, 24 czerwca, w artykule pt. „Ucisk faszystowskich najeźdźców” „Prawda” pisze: „Administracja niemiecka wcale nie robi tajemnicy z tego, że traktuje naród polski jako rasę niższą, która musi jedynie obsługiwać niemieckich panów… Niemcy likwidują polski przemysł, niszczą polską kulturę, niezwykle okrutnie rozprawiają się z polską inteligencją”. 26 czerwca „Prawda” drukuje reportaż z okupowanej przez Niemców Warszawy pod wymownym tytułem „Bandyci hitlerowscy w Warszawie”, w którym w bezkompromisowym stylu propagandy sowieckiej opisuje się życie w okupowanej stolicy.

Zrezygnowano (chwilowo) z koncepcji tworzenia Polski socjalistycznej i postawiono na sojusz z Polską londyńską, prawnym następcą II Rzeczypospolitej. Ze strony ZSRS był to swoisty akt rozpaczy, kiedy pod ciężarem wszechogarniającej katastrofy w celu ratowania własnego domu szuka się sprzymierzeńców wszędzie, gdzie tylko się da. Sojusz z Polską londyńską był dla Stalina i jego otoczenia upokarzającym świadectwem porażki ich dotychczasowej polityki współpracy z faszyzmem niemieckim w celu niszczenia polskości. Jednak ryzyko dla państwa stalinowskiego było tak duże, że warto było ponieść to upokorzenie. Wanda Wasilewska z Berlingiem mieli tym razem poczekać na lepsze czasy.

Już miesiąc po rozpoczęciu wojny – 30 lipca 1941 r. – w Londynie został podpisany układ Sikorski-Majski, przewidujący współpracę w wojnie przeciwko III Rzeszy i możliwość utworzenia armii polskiej na terenie ZSRS podporządkowanej rządowi w Londynie. Pomimo niezwykle trudnej sytuacji na froncie układ został podpisany na warunkach sowieckich. Kwestia granic wschodnich Rzeczypospolitej została odłożona na później. Było to pierwsze zasadnicze ustępstwo rządu polskiego, za którym poszły następne, które w konsekwencji doprowadziły do stosunkowo łatwej powojennej sowietyzacji Polski. Aktem prawnym, regulującym pobór do wojska polskiego na terenie Związku Sowieckiego, stała się amnestia z 12 sierpnia, która obejmowała swym zasięgiem wszystkich obywateli polskich pozbawionych wolności na terytorium sowieckim, w tym jeńców wojennych i zesłańców.

Dziwny to był sojusz dwóch niedawnych wrogów. Społeczeństwo sowieckie przyzwyczaiło się wcześniej odbierać Polskę jako wroga szykującego się do agresji przeciwko ZSRS. A tu niespodziewanie Polaków zwalniają z więzień, formują z nich jakieś wojskowe jednostki. U wielu Rosjan wywołało to wielkie zdumienie i niezrozumienie. Tym bardziej że nikt w ZSRS nie kwapił się, aby tych więźniów GUŁagu zrehabilitować.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKomunikat Szpitala Miejskiego w Zabrzu
Następny artykuł266 ulic w mieście na ,,dzikich papierach”. Znaki były stawiane ,,po uważaniu”.