A A+ A++
"Polski ład" wprowadził chaos do pracy księgowych i urzędników skarbowych
/ Shutterstock

Zdaniem przedstawicieli rządu winni zamieszania z “Polski ładem” są księgowi, a na wszelkie pytania w zakresie reformy odpowiedzi udzielą urzędnicy skarbowi. Dla pierwszych te słowa są niesprawiedliwe i sami wytykają błędy w ustawie, natomiast drudzy nie bardzo wiedzą, jak pomóc zainteresowanym, bo sami nie rozumieją zmian wprowadzonych w prawie podatkowym. 

Zgodnie z zapowiedziami polityków, największa rewolucja w prawie podatkowym od blisko 20 lat miała zwiększyć pensje większości Polaków. Tymczasem od początku roku zauważalne jest zamieszanie i niepewność co do wysokości zarobków. Pierwsi na własnej skórze przekonali się o tym nauczyciele, służby mundurowe oraz pozostałe zawody administracji publicznej, które otrzymały za styczeń niższe pensje niż przed wejściem w życie „Polskiego ładu”. Rząd jako winnych zamieszania naznaczył księgowych oraz kadrowych, po czym minister finansów wystosował rozporządzenie, którego celem jest naprawa tego błędu. Ale czy jest to możliwe?

„Winni” się tłumaczą

Biura rachunkowe wszelkie zmiany, które miał przynieść „Polski ład”, śledziły od początku, czyli od wczesnej wersji projektu ustawy. Jak przyznaje w rozmowie z Bankier.pl Tomasz Smolarek, właściciel biura rachunkowego, od pół roku jego głównym zadaniem była analiza zmieniających się przepisów. A tych było kilka wersji, od wspomnianego projektu ustawy po każdą kolejną, która nabierała innych kształtów przez sugestie dodawane w Sejmie i w Senacie. Nasz rozmówca zapewnia, że za nim wraz ze współpracownikami przystąpił do akceptacji pierwszych przelewów z wynagrodzeniami, ich wysokość była kilkukrotnie przeliczania.

– W ustawie w zakresie wyliczania wynagrodzeń nie ma błędów, a my naliczyliśmy wynagrodzenia zgodnie z treścią przepisów. Rząd w panice postanowił zrzucić na nas winę za to, że aktualnie obowiązujące przepisy w realny sposób obniżyły wynagrodzenia pracowników i zleceniobiorców. Błędów nie było – powtarzam po raz kolejny. Jedna osoba mogłaby go popełnić, ale czy to możliwe, że wszystkie kadrowe w Polsce popełniły ten sam “błąd”? – wyjaśnia w rozmowie z Bankier.pl Magdalena Michałowska, z biura rachunkowego Mertum.

5 stycznia 2022 r. w rozmowie na antenie Polskiego Radia rzecznik rządu, Piotr Muller, tłumaczył, że jednym z czynników, który doprowadził do wypłat niższych pensji pracownikom „budżetówki”, mógł być błąd księgowego. Po dwóch dniach minister finansów, Tadeusz Kościński, wydał rozporządzenie, które ustanawia alternatywny sposób rozliczenia zaliczki na poczet podatku dochodowego.

Rozporządzenie wydane przez MF przez część specjalistów zostało przyjęte sceptycznie. Krajowa Izba Biur Rachunkowych przekazała ten akt prawny do ekspertyzy, której podjął się dr hab. Adam Bartosiewicz. Z jego opinii wynika, że sposób przyjęcia nowych rozwiązań przez MF został przeprowadzony „z przekroczeniem upoważnienia ustawowego”, a samo jego zastosowanie również budzi wątpliwości.

Zdaniem Adama Bartosiewicza rozporządzenie daje możliwość, a nie nakaz jego zastosowania. Dodatkowo dotyczy ono całości zaliczki na poczet podatku dochodowego, a nie tylko jej części, jak np. kwoty za jeden miesiąc. Ponadto pracodawca nie może zwrócić przy okazji wypłaty następnego wynagrodzenia owej zaliczki, ponieważ ta, zgodnie z prawem, została przekazana do urzędu skarbowego i to ta instytucja może zarządzać tymi środkami.

Podwójne liczenie, podwójna praca

Jednym z rozwiązań wprowadzonych wraz z rozporządzeniem MF z dnia 7 stycznia 2022 r. jest podwójne liczenie. W zamyśle polega ono na tym, aby pracownicy działu księgowości przed wypłatą wynagrodzenia przeliczyli je zgodnie z przepisami prawa podatkowego obowiązującego w 2021 r. oraz tymi, które weszły w życie wraz z „Polskim ładem”. W zależności od tego, w którym modelu pensja pracownika będzie dla niego korzystniejsza, to jest podatek będzie niższy, to tym ma kierować się kadrowa zlecając przelew.

– Jeśli na starych zasadach zaliczka na podatek dochodowy wyjdzie niższa, to pracownik będzie miał właśnie tę kwotę potrąconą i odprowadzoną do urzędu skarbowego. Niemniej zmianie nie uległy same zasady rozliczania podatku dochodowego, a jedynie termin jego zapłaty. Tym samym jeśli pracownik w 2022 roku co miesiąc otrzyma 200 zł więcej ze względu na rozliczanie zaliczek na podatek dochodowy na starych zasadach, to nie oznacza to, że te pieniądze zostaną na zawsze w jego kieszeni. Przy rozliczaniu PIT-37 za 2022 rok, co będzie miało miejsce w kwietniu 2023 r., najprawdopodobniej będzie musiał te pieniądze zwrócić do urzędu skarbowego. Ale nie 200 zł, tylko 200 zł pomnożone przez 12 miesięcy, czyli łącznie 2400 zł. Z czego będzie miał to zrobić? – pyta Magdalena Michałowska.

Przeciwna liczeniu pensji i ich wypłacaniu zgodnie z zapisami rozporządzenia MF jest KIBR. Ich zdaniem najpierw należy poczekać na „wyjaśnienie sytuacji na gruncie prawnym”. Zagrożenia w zastosowaniu przepisów wprowadzonych w rozporządzeniu dopatruje się również Tomasz Smolarek.

– W opinii biur rachunkowych rozporządzenie jest niezgodne z obowiązującymi ustawami i w takiej formie absolutnie nie mogło być wydane. Za rok lub dwa lata może się okazać, że jako podmioty zobowiązane do obliczenia i przekazania zaliczek na podatek zostaniemy ukarani właśnie za to, że do tego rozporządzenia się zastosowaliśmy – argumentuje nasz ekspert.

Czy na szkolenia jest za późno?

Wszelkie wątpliwości dotyczące wysokości pensji, sposobu rozliczania, w tym najkorzystniejszej formy opodatkowania, które trapią Polaków, mają być rozwiane przez pracowników urzędów skarbowych. Takie zapewnienie złożył minister finansów. W tym celu czas pracy urzędów został wydłużony do godz. 19 oraz ustanowiono specjalne numery telefonów, pod którymi każdy może zgłosić swoje wątpliwości.

Jak przyznaje w rozmowie z Bankier.pl Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, decyzja podjęta przez ministra nie była konsultowana z pracownikami.

– Nie było żadnych rozmów na temat zmian godzin pracy urzędów skarbowych. O wydłużeniu pracy pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej dowiedzieli się z konferencji ministra finansów. To bulwersujący przykład braku dialogu społecznego i lekceważenia przepisów prawa pracy ze strony rządu. Wciąż nie jest jasne, na jakiej podstawie urzędy skarbowe są dłużej otwarte – mówi Piotr Szumlewicz.

W większości placówek czas pracy urzędników został przesunięty tak, aby mogli oni wykonywać swoje obowiązki bez konieczności nadgodzin. W zamian za udział przy dodatkowych zadaniach przełożeni zaoferowali dodatek w wysokości 1000 zł brutto za dwa miesiące pracy. Jednak jak dodaje nasz rozmówca, w sprawie premii pojawiły się pewne wątpliwości, ponieważ związkowcy nie wiedzą, czy są to dodatkowe fundusze dla pracowników, czy jednak zostały one przesunięte z części budżetu przeznaczonego na całoroczny fundusz płacowy.

Praca przy kontakcie z petentami i pomocy w zrozumieniu „Polskiego ładu” jest dobrowolna. Jednak w urzędach, w których nikt się nie zgłosił, pracownicy byli oddelegowani odgórnie do tego zdania. W tym również osoby, które na co dzień nie zajmują się kwestiami związanymi z podatkami płaconymi przez osoby fizyczne. Brak zapału urzędników wynika z faktu, że nowe przepisy prawa podatkowego są dla nich niezrozumiałe, ponieważ do teraz część z nich nie miała żadnego przeszkolenia w tym zakresie.

– W ubiegłym roku nie było praktycznie żadnych szkoleń związanych z „Polskim ładem”. Obecnie takie szkolenia zaczęły się odbywać w poszczególnych urzędach, ale wciąż nie jest to skoordynowany proces. Wciąż nie ma jasnych rekomendacji odnośnie wielu istotnych kwestii. Trudno zresztą, aby one były, skoro przepisy i ich interpretacje na bieżąco się zmieniają, a sam minister finansów mówi o potrzebie szybkiej nowelizacji części przepisów – podsumowuje Piotr Szumlewicz

Ulotki promujące „Polski ład’

Jako pierwsi o wadze oświadczenia PIT-2, które zyskało na znaczeniu wraz z nowym rokiem, przekonali się m.in. nauczyciele, którzy swoje wynagrodzenia otrzymują z miesięcznym wyprzedzeniem. To ich styczniowe pensje zostały pomniejszone od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Specyfika zawodu nauczyciela wymaga od niektórych pracy w dwóch lub więcej szkołach, aby zapełnić etat, co jak zauważa Magdalena Kaszulanis, rzecznika prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego, jest efektem reformy likwidującej gimnazja.

– To było duże zaskoczenie, nikt się tego nie spodziewał. Nauczyciele, jak i zresztą wszyscy, otrzymali ulotki o korzyściach wynikających z “Polskiego ładu” i nie spodziewali się, że stracą na nowym systemie, bo ich zarobki nie są wysokie. Okazało się jednak inaczej. Od 3 stycznia otrzymywaliśmy informacje od zaniepokojonych nauczycieli, że ich pensje są niższe od 40 do nawet 400 złotych. Obniżka pensji w tej wysokości jest dotkliwa dla nauczycieli, a już szczególnie bolesna dla nauczycielskich małżeństw – mówi Magdalena Kaszulanis.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułInscryption – niespodziewany przebój. Świetne oceny i milion sprzedanych kopii
Następny artykułSetne urodziny Jana Augustynowskiego [ZDJĘCIA]