A A+ A++

Przypominamy tekst opublikowany w wydaniu wielkanocnym z 2021 r.

Poznaliśmy się pięć lat temu. Na “ranczu” rodziny w Kersbrook jakieś 200 km na północny wschód od Hobart przyjęła nas Kasia Łagodzka. Urzekły mnie jej opowieści o wędzeniu kabanosów z kangura i domowych nalewkach na owocach feijoa. Dwa lata temu Kasia przesłała nam odrobinę aborygeńskiego pieprzu, który sama zbiera i suszy. – Jak przegryziesz, smakuje jak banan, ale potem strasznie pali. Ojciec powiada, że wywiało mnie tam, gdzie pieprz rośnie. Rośnie. I to jaki świetny! – śmieje się.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMajonez. Jeden z nielicznych produktów z zamierzchłego PRL, który wciąż jest królem wielkanocnego stołu
Następny artykułArmia USA przywraca “Boga wojny”. Trwają szkolenia żołnierzy