– Współczesne technologie pozwalają na radykalną miniaturyzację elektroniki, co umożliwia relatywnie tanie, szybkie i powtarzalne wynoszenie urządzeń w kosmos. Otworzyła się przestrzeń dla małych prywatnych firm, którym fakt, że Space 4.0 nie wymaga dużego zaplecza infrastrukturalnego i kapitałowego, może realnie pomóc w konkurowaniu na rynku kosmicznym – tłumaczy Piotr Orleański z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, który od ponad 30 lat buduje instrumenty satelitarne.
Trend Space 4.0 (określany także jako New Space) od kilkunastu lat kształtuje światowy sektor kosmiczny; a od kilku również polski. Bo choć do kosmicznego wyścigu przystąpiliśmy późno – dopiero w 2012 r. zostaliśmy członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), jako jedno z ostatnich państw na kontynencie – to nasi przedsiębiorcy próbują nadrabiać dystans, produkując satelity, rakiety czy oprogramowania do przetwarzania danych z kosmosu. Walcząc o własny interes, dokładają kolejne cegiełki do celu wyznaczonego w Polskiej Strategii Kosmicznej z 2017 roku. A ten jest bardzo ambitny: zakłada, że do 2030 r. Polska zdobędzie 3 proc. udziałów w europejskiej branży kosmicznej, dziś wycenianej na 80–100 mld euro. Eksperci szacują, że obecnie ten udział jest mniej więcej dziesięć razy mniejszy.
– Tak naprawdę dopiero zaczynamy uczestniczyć w prywatyzacji kosmosu. Jeszcze żadna polska firma kosmiczna nie zarobiła wielkich pieniędzy. Ale kilka już udowodniło, że możemy być dobrzy w tej branży – mówi Grzegorz Brona, współtwórca firmy Creotech Instruments.
Od lewej: Paweł Kasprowicz, Grzegorz Brona i Grzegorz Kasprowicz. Twórcy Creotechu liczą na to, że ich firma stanie się znaczącym europejskim graczem na rynku kosmicznym, specjalizującym się w integracji mikrosatelitów
Fot.: Adam Tuchliński, Getty Images / Forbes
Polacy z CERN-u tworzą Creotech
Piaseczyńska spółka, specjalizująca się w konstruowaniu kosmicznej elektroniki, to lokalny lider sektora kosmicznego – w 2018 roku wypracowała 28 mln zł przychodu. Założyło ją trzech naukowców – fizyk eksperymentalny Brona i bracia Kasprowiczowie – Paweł (mechatronik) oraz Grzegorz (elektronik). Wszyscy trzej pracowali w słynnym CERN-ie (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych), ośrodku badawczym, w którym znajduje się Wielki Zderzacz Hadronów, czyli największy na świecie akcelerator cząstek.
W Szwajcarii nie mieli źle: dochody zwolnione z podatku, samochód na tablicach dyplomatycznych, paliwo bez VAT-u. Ale to im nie wystarczyło. – CERN to wspaniała przygoda i dla niektórych może być sensem istnienia. Ale my od zawsze chcieliśmy być niezależni. No i kręciło nas konstruowanie własnych urządzeń – mówi Grzegorz Kasprowicz.
Klamka zapadła. W 2008 roku trzej naukowcy podjęli decyzję, że wracają do Polski i zakładają biznes. – Wiedzieliśmy, że wejście na rynek kosmiczny nie będzie łatwe. Postanowiliśmy zacząć od zbudowania jak największego portfolio i zdobycia know-how, które pozwoli nam tworzyć produkty zgodnie z normami Europejskiej Agencji Kosmicznej. Uznaliśmy, że to najlepszy sposób na zaistnienie w branży Space 4.0 – mówi Paweł Kasprowicz.
Czytaj: Mija 50 lat od historycznego lądowania na Księżycu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS