Reprezentacja Polski poza wielkim turniejem. Biało-Czerwone przegrały we własnej hali z Austrią 26:29 i nie zagrają w mistrzostwach świata w Hiszpanii. Austriaczki sprawczyniami ogromnej sensacji.
Krzysztof Kempski
PAP
/ Leszek Szymański
/ Na zdjęciu: reprezentantka Polski Oktawia Płomińska (w środku) oraz Josefine Huber (z lewej) i Sonja Frey (z prawej) z Austrii
Żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany po pierwszym meczu obu drużyn w Austrii. Plus tego taki, że reprezentacja Polski wiedziała, czego się spodziewać po rywalkach. Choćby konieczności powstrzymania Niny Neidhart.
Zaczęliśmy nerwowo. Widać to było szczególnie po postawie Aleksandry Zimny. Dwa niedokładne podania lewej rozgrywającej poszły w aut. Dobrze, że nie brakowało jej odwagi przy rzutach z drugiej linii. Z pomocą ruszył Arne Senstad, który widział, że nie klei się gra Polek. Przyjezdne były bardziej konkretne. Głównie Sonja Frey. Trafiała ze środka praktycznie bez asysty defensorek. Tuż przed kwadransem meczu tablica wskazała już stan 4:8.
Biało-Czerwone zdecydowanie za łatwo dawały się mijać w obronie. Jeśli zaś dochodziły do tego nawet pojedyncze akcje bez trafienia, nerwy przybierały na sile. Czegoś podobnego w pierwszym starciu nie doświadczyliśmy. To my byliśmy tam stroną dominującą. Teraz role się odwróciły. Kapitalnie radziła sobie wspomniana już Frey. Najgorsze, że ciosy padały z dalszej odległości. Do tego mieliśmy duże problemy z wychodzeniem na pozycje. Austriaczki biegały od lewa do prawa jak dobrze naoliwiona maszyna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy
O tym, jak duże mieliśmy kłopoty przed przerwą, świadczy statystyka niecelnych rzutów. Rywalki popełniły tylko 1 taki błąd, a Polki aż 6. W szatni było o czym rozmawiać. I rzeczywiście. Na drugą połowę wyszedł jakby inny zespół. Dużo ożywienia wniosła Karolina Kochaniak. Zmian było więcej. Między słupkami stanęła Weronika Gawlik. Trzeba przyznać, że Senstad dobrze to wszystko rozczytał. W 36. minucie było już bowiem po 16. Martwiła niemalejąca aktywność przyjezdnych.
Zastrzeżenia można było mieć do portugalskich sędzi. Faul na Natalii Nosek przy rzucie, nie do końca zrozumiała kara dwóch minut dla Karoliny Kudłacz-Gloc. Polki musiały być ponad to. Na obu paniach zadziałało to mobilizująco. Jedna podawała, druga ładowała piłkę do siatki. Zapowiadała się wojna nerwów. Tylko ta Frey (10/13). Kiedy w 57. minucie siódemkę wykorzystała Patricia Kovacs (24:27) zapowiadało się na sensację. Kropkę nad “i” postawiła jeszcze Petra Blazek. Mistrzostwa świata nie dla Polek.
El. MŚ 2021, 2. mecz:
Pierwsze spotkanie: 29:29
Awans: Austria
Polska – Austria 26:29 (11:15)
Polska: Gawlik (1/8 – 12 proc.), Płaczek (2/18 – 11 proc.), Maliczkiewicz (2/8 – 25 proc.) – Zimny 1, Płomińska 1, Łabuda 4 (4/4), Matuszczyk, Kudłacz-Gloc 6, Górna, Nosek 5, Kochaniak 2, Szarawaga 5, Świerżewska, Achruk 1, Roszak, Nocuń 1.
Karne: 4/4.
Kary: 6 min. (Płomińska, Kudłacz-Gloc, Świerżewska – 2 min.).
Austria: Ivancok (0/1), Blazek (9/34 – 26 proc.) – Pandza 4, Frey 10 (1/1), Schindler, Kovacs 6 (2/2), Gangel, Wess 1, Reichert 4, Dramac, Kaiser, Schlegel, Marksteiner, Neidhart 3, Huber 1.
Karne: 3/3.
Kary: 6 min. (Frey, Kovacs, Huber – 2 min.).
Sędziowie: M. Sa, V. Sa (obie z Portugalii).
Widzów: bez udziału publiczności.
Czytaj więcej:
–> Kolejna gwiazda reprezentacji Polski walczyła z poważną chorobą
–> Istotna zmiana w Górniku Zabrze
Zgłoś błąd
WP SportoweFaktyMŚ 2021 kobiet
Piłka ręczna
Polska
Reprezentacja Polski kobiet
Reprezentacja Austrii kobiet
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS