A A+ A++


Działacze Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzej Poczobut, Maria Tiszkowska i Irena Bernacka, których zatrzymano 25 marca zostali przewiezieni do Mińska. W stolicy znajduję się też aresztowana 23 marca Andżelika Borys. Jak mówi rzecznik prasowy ZPB Andrzej Pisalnik, w sprawie zatrzymanych Polaków wszczęto śledztwo. Miało już miejsce pierwsze przesłuchanie Andrzeja Paczobuta w obecności jego adwokata.

Jeden z założycieli i pierwszy prezes Związku Polaków na Białorusi Tadeusz Gawin podkreśla, że korzenie dyskryminacji sięgają XIX wieku, gdy generał-gubernator wileński Michaił Murawjow, nazywany przez lud Wieszatielem czyli katem, w 1864 roku zabronił używania języka polskiego w urzędach i miejscach publicznych, a osoby łamiące ten zakaz były karane grzywną i wtrącane do więzienia. Jak twierdzi Gawin, władze rozpoczęły teraz proces unicestwiania polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

Motywy

– Władze nie wyjaśniają, skąd wzięły się te oskarżenia i dlaczego prześladowani są obywatele Białorusi, należący do mniejszości narodowej. To dla nas ogromny cios, w dodatku zupełnie nieuzasadniony. Trudno powiedzieć, po co władzom konflikt, który ukazuje ich najgorsze oblicze na arenie międzynarodowej. Unia Europejska i Stany Zjednoczone już zareagowały na prześladowania Polaków na Białorusi. Mam nadzieję, że inicjatorzy prześladowań opamiętają się i postarają się rozwiązać sytuację, a nie ją zaogniać – powiedział Andrzej Pisalnik, rzecznik prasowy Związku Polaków na Białorusi.

Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi. Zdjęcie: grodzieński blog s13.ru

Przewodnicząca nieuznawanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys została zatrzymana 23 marca. Później służby prasowe Prokuratury Generalnej Białorusi poinformowały o wszczęciu przeciwko przewodniczącej ZPB i „innym osobom” sprawy karnej za „celowe działania wymierzone w rozbudzenie wrogości na tle narodowościowym i religijnym na podstawie przynależności narodowej, religijnej, językowej i innej, a także rehabilitacji nazizmu, uczynione grupą osób” (art. 130 Kodeksu Karnego Białorusi). Andrzej Poczobut, Maria Tiszkowska i Irena Bernacka po ich zatrzymaniu zostali przewiezieni do aresztu w Mińsku.

– Nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, które tłumaczyłyby prześladowania polskiej mniejszości. Możemy zrozumieć represje wobec protestujących, są one ważnym narzędziem do walki władz z trwającym obecnie kryzysem politycznym. Z kolei mniejszość polska nie stanowi istotnego zagrożenia. Jedynym motywem może być to, że władze białoruskie wcześniej obiecały „odwdzięczyć się” Polakom, którzy popierają demokratyczne zmiany na Białorusi, ponieważ Polski rząd opowiedział się za wprowadzeniem sankcji wobec Białorusi. I być może w grę wchodzi także element propagandy – pozorna walka z nazizmem, ludobójstwem itd. Ale ta gra niesie ze sobą duże ryzyko, ponieważ strona polska może zareagować w taki sposób, że szkoda dla białoruskiego reżimu będzie znacznie większa, niż ich miejscowe „osiągnięcia” – twierdzi Andrej Kazakiewicz, doktor nauk politycznych i dyrektor niezależnego instytutu badawczego Sfera Polityczna.

Grodzieński dziennikarz i członek władz ZPB Andrzej Poczobut. Zdjęcie: Biełsat

Konflikt władz białoruskich z Polską rozpoczął się 10 marca. Prokuratura rejonowa w Brześciu wszczęła wtedy sprawę karną za organizację wydarzenia mającego na celu upamiętnienie żołnierzy podziemia antysowieckiego w Polskiej Harcerskiej Szkole Społecznej im. Romualda Traugutta. Następnie zatrzymano dyrektorkę szkoły Annę Paniszewą, a białoruskie MSZ zażądało opuszczenia kraju przez konsulów w Brześciu i Grodnie. W odpowiedzi Polska wydaliła białoruskich konsulów z Białegostoku i Warszawy.

– Powodów prześladowania polskiej mniejszości jest kilka. Pierwszym z nich jest to, że obecny rząd potrzebuje zewnętrznego wroga. A Polska idealnie się do tego nadaje. Można więc na nowo rozbudzić kompleksy historyczne. Poza tym Biełsat nadaje z Polski. Wiele kanałów w Telegramie również jest administrowanych z Polski, a autorzy jednego z nich stworzyli film „Łukaszenka. Złote dno”. To wywołuje u Łukaszenki bardzo nieprzyjemne uczucia – mówi politolog Waler Karbalewicz.

Według niego w procesie „oczyszczania” struktur społeczeństwa obywatelskiego przyszła kolej na Związek Polaków. Wcześniej „uciszono” dziennikarzy, działaczy na rzecz praw człowieka i prawników. Teraz przyszła kolej na mniejszości narodowe, a tutaj ważną rolę odgrywa Związek Polaków na Białorusi. Tym bardziej, że organizacji pomaga Warszawa. Na Białorusi mieszka około 400 tysięcy Polaków. A jeszcze więcej katolików. Dlatego istnieje obawa, że Związek Polaków może objąć pozycję lidera i zaatakować reżim, zwłaszcza jeśli stoi za nim Polska. Stąd te środki ostrożności.

Anżelika Orechwo o prześladowaniach ZPB: Wcześniej nas nękano, teraz działaczom postawiono poważne zarzuty karne

– Kolejnym powodem jest to, że represje polityczne, które mają obecnie miejsce, wymagają ideologicznego uzasadnienia, potrzebny jest jakiś wyraźny wróg wewnętrzny, którego można łatwo obrać za cel. Protestujących ciężko jest zidentyfikować. Jest to w pewnym sensie abstrakcyjna grupa. A przypisanie Polakom takiej roli wydaje się być dosyć sensowną opcją. Zwłaszcza, że grunt został już przygotowany. Kampania prowadzona jest właściwie od 9 sierpnia ubiegłego roku. Alaksandr Łukaszenka oskarżył Polaków o zamiar wywołania wojny. Stwierdził, że Polska chce zagarnąć Grodzieńszczyznę. A teraz na zaplanował świętowanie 17 września Dnia Jedności Narodowej. Wszystko to ma wyraźny antypolski charakter – podkreślił Karbalewicz.

Nieuznawany przez władze Związek Polaków na Białorusi nie po raz pierwszy jest wykorzystywany przez Mińsk do wywierania wpływu na Warszawę. Władze wcześniej zatrzymywały przedstawicieli organizacji, a następnie „targowały się” z Polską. Obecna sytuacja może rozwinąć się w podobny sposób.

– Zmierzamy w kierunku systemu totalitarnego, w którym wszystko jest kontrolowane, dlatego bardzo ważne dla systemu jest, by stanąć w opozycji do wszelkich grup zorganizowanych. A mniejszość polska, która pełni w społeczeństwie białoruskim ważną funkcję, jest właśnie takim celem. Ponadto polska mniejszość narodowa jest dość aktywna. Ogólnie rzecz biorąc, Związek Polaków jest zakładnikiem w stosunkach białorusko-polskich. Reżim chce wpłynąć na Polskę przez represjonowanie mniejszości polskiej na Białorusi. Myślą, że skoro mogą wywierać presję na Polskę przez prześladowania tej organizacji, to będą też mogli zażądać od Warszawy jakichś ustępstw – twierdzi Ryhor Astapienia, dyrektor białoruskiego instytutu badawczego Centrum Nowych Idei.

Konsekwencje

Obecna sytuacja w polityce zagranicznej różni się jednak od tej sprzed wyborów prezydenckich na Białorusi, które odbyły się 9 sierpnia ubiegłego roku. Teraz władzom będzie o wiele trudniej „targować się” z Zachodem o więźniów politycznych, ponieważ Łukaszenka nie jest uznawany za prezydenta, a rozmowy z przedstawicielami państw zachodnich sprowadzają się obecnie jedynie do żądań bezwarunkowego uwolnienia więźniów politycznych.

– Dla Łukaszenki najważniejsze jest teraz utrzymanie władzy. I w tym celu jest on gotowy poświęcić ład międzynarodowy. Z sankcjami jakoś się pogodzi. Moim zdaniem nowy pakiet sankcji europejskich i tak był nieunikniony, więc może władze myślały, że dodatkowe przyczyny dla ich nałożenia nie zmienią sytuacji. Być może właśnie dlatego teraz z premedytacją palą mosty łączące je z Zachodem. Możliwe, że liczą na pomoc Moskwy – zauważa Karbalewicz.

Rada Europy zajmie się w przyszłym tygodniu sytuacją Polaków na Białorusi

Siarhiej Jahorau, ksz /belsat.eu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLeszno: Kolejni terytorialsi zaliczyli „Pętlę taktyczną”
Następny artykułNotorycznie włamywali się do ciągników. Raz do szkoły