- Żeby zrozumieć fascynację naszej prawicy Trumpem, trzeba przeglądać prawicowe pisma, których był on regularnym bohaterem. Symbolizował wszystko, czego Ameryce, Polsce i światu życzyli pisowcy. Był największym upokorzeniem dla elit, kimś, kto w pojedynkę zmieniał konwencje rządzące światową polityką. Kto prezentował siłę
- Polska dążyła do tego, by żołnierze amerykańscy – tak odbierano to np. w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie – odgrywali rolę żywych tarcz, zabezpieczających nas przed Rosją
- Zjednoczona Prawica, cokolwiek by o sobie mówiła, źle znosi izolację w Unii Europejskiej i uszczypliwe uwagi. Trump był więc dla niej jak wódz światowej rewolucji. Chętnie więc manifestowano pokrewieństwo ideologiczne z amerykańskim prezydentem. I mocno mu kibicowano w wyborach
- Polska-USA. Jak wyglądają te relacje? Zanim zaczniemy je opisywać i oceniać, musimy mieć świadomość, że mieszczą się one w dwóch przestrzeniach. Pierwsza – to opowieść polityków PiS o tych stosunkach. Ich propaganda i iluzje. Druga – to stan faktyczny.
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Po co PiS Ameryka?
Na tak postawione pytanie odpowiedzieć można krótko: po to, żeby rządziła światem. Lub też inaczej – po to, żeby Donald Trump nim rządził, z PiS u boku.
Żeby tę fascynację zrozumieć, trzeba przeglądać prawicowe pisma, których Trump był regularnym bohaterem. Symbolizował on wszystko, czego Ameryce, Polsce i światu życzyli pisowcy. Był największym upokorzeniem dla elit, kimś, kto w pojedynkę zmieniał konwencje rządzące światową polityką. Kto prezentował siłę. Nic dziwnego, że polska prawica chciała właśnie z nim związać swoją przyszłość.
Oczywiście nigdy nie była to relacja równego z równym. Jeden partner jest tu silniejszy, drugi ustawia się w roli klienta. Donald Trump od początku kampanii w 2015 r. mówił, że za przyjaźń i ochronę USA trzeba będzie płacić – i Polska czasów PiS nadzwyczaj mocno wzięła te słowa do siebie.
Z tych zapowiedzi wycofała się jednak słowami nie przedstawicieli naszego rządu, ale amerykańskiego wiceprezydenta Mike’a Pence’a. Gdy ten odwiedził Polskę we wrześniu 2019 r., podziękował nam za rezygnację z podatku – choć niczego takiego rząd nie obiecał!
Dlaczego PiS tak chętnie chciało płacić za przyjaźń i ochronę USA?
Przede wszystkim wynikało to z wizji miejsca Polski w świecie, którą przyjęło PiS. Tłumaczył to Przemysław Żurawski vel Grajewski, nadworny pisowski ekspert od spraw polityki zagranicznej. Jego zdaniem sytuację Polski determinuje agresywna polityka Rosji. Żeby jej się przeciwstawić, nasz kraj nie może liczyć na struktury europejskie. „Unia Europejska jest wojskowo nicością, a politycznie – jako asymetryczna konfederacja pod przewodem Niemiec i słabnącej Francji – nie jest zdolna do samodzielnego (bez USA) wypracowania skutecznej polityki powstrzymywania Rosji”, argumentował.
W związku z tym Polska musi oprzeć się na Ameryce. Jak? Faktycznie wygląda to tak, że chcemy przekonać do siebie Amerykanów poprzez miliardowe zakupy wojskowe i cywilne oraz przez usłużne działania w polityce zagranicznej.
„Oparcie strategicznych relacji na Stanach Zjednoczonych jest kluczowe, a m.in. zakupy zbrojeniowe realizowane u amerykańskich producentów przypieczętowują ten sojusz i dają realne gwarancje. Amerykanie w Waszyngtonie widzą, że polskie obawy o agresywne działanie Rosji nie opierają się tylko na politycznych deklaracjach polskich polityków, ale na pieniądzach polskich podatników”, oceniał Żurawski vel Grajewski. Stąd też nacisk Warszawy, by na terytorium Polski stacjonowało jak najwięcej żołnierzy amerykańskich. „Tak broniono Berlina Zachodniego w czasie zimnej wojny – tłumaczył. – Co innego strzelać do policji zachodnioberlińskiej, a co innego do Amerykanów”.
Innymi słowy, Polska dążyła do tego, by żołnierze amerykańscy – tak odbierano to np. w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie – odgrywali rolę żywych tarcz, zabezpieczających nas przed Rosją. Czy tylko przed Rosją – o tym za chwilę.
Błyskotka Fort Trump
Polska, by ściągnąć amerykańskich żołnierzy, gotowa była niemal na wszystko. Prezydent Duda podczas wizyty w Białym Domu nagle wyskoczył z pomysłem, że zbudujemy amerykańską bazę i nazwiemy ją Fort Trump. Dyplomaci amerykańscy odebrali to jak najgorzej. „To wyraz lekceważenia prezydenta. Takie przekonanie, że złapie się on na błyskotkę, na pochlebstwo i podejmie decyzję. Proszę pana, amerykański prezydent podejmuje decyzje nie na podstawie pochlebstw, ale amerykańskich interesów”, przypominali.
Efektem tych zabiegów było podpisanie 15 sierpnia 2020 r. umowy wojskowej. Zakłada ona utworzenie w Poznaniu Wysuniętego Dowództwa V Korpusu Wojsk Lądowych USA, które będzie liczyć ok. 200 oficerów, w tym jednego w randze generała. Porozumienie zakłada też zwiększenie liczebności wojsk amerykańskich stacjonujących w Polsce do 5,5 tys. A także zbudowanie przez Polskę infrastruktury, która w przypadku zagrożenia będzie mogła przyjąć do 20 tys. żołnierzy USA.
Zobowiązaliśmy się płacić za obecność amerykańskich żołnierzy, przygotować im bazy i je utrzymywać, zgodziliśmy się też na wyłączenie ich spod polskiej jurysdykcji. Koszt wybudowania infrastruktury to 1-2 mld dol. A koszt stacjonowania żołnierzy to ok. 50 mln dol. rocznie.
Pieniądze polskich podatników służyły też PiS do budowania w USA własnego lobby. Tę logikę tłumaczył w TVN 24 Witold Waszczykowski: „Będziemy kupować gaz od korporacji amerykańskich. Będziemy kupować nowoczesne uzbrojenie amerykańskie, również od korporacji amerykańskich. I każdemu amerykańskiemu prezydentowi będzie zależało na tym, żeby te korporacje zyskiwały na tej polsko-amerykańskiej współpracy”.
Te same słowa padły też z ust Żurawskiego vel Grajewskiego. Że amerykański gaz, via Świnoujście, będzie dystrybuowany siecią gazociągów po całym Trójmorzu. „Dla amerykańskiego sektora gazowego to świetny biznes, ale skoro uderza on w interesy rosyjskie, wymaga osłony wojskowej, zwiększa więc amerykańską wolę jej udzielenia. (…) Czyni to z amerykańskiej branży energetycznej, zbrojeniowej i z kręgów wojskowych sojuszników Polski”.
Pisowski spec od Ameryki dodawał, że w ten sposób Polska uzyska „amerykański parasol” oraz „paliwo polityczne dla własnej polityki regionalnej”. Stąd też brała się żenująca usłużność dyplomacji PiS wobec USA, czego symbolem było zorganizowanie w Warszawie Szczytu Bliskowschodniego.
Dodajmy do tego jeszcze jeden element: poparcie Ameryki było też rozumiane jako poparcie dla PiS. Jako źródło jego legitymizacji. Zjednoczona Prawica, cokolwiek by o sobie mówiła, źle znosi izolację w Unii Europejskiej i uszczypliwe uwagi. Trump był więc dla niej jak wódz światowej rewolucji. Chętnie więc manifestowano pokrewieństwo ideologiczne z amerykańskim prezydentem. I mocno mu kibicowano w wyborach. Prawicowi politycy jeszcze długo po 4 listopada wierzyli, że Trump odwróci wynik wyborczy.
Kupiec numer dwa
Co na te zabiegi Ameryka? Dyplomaci amerykańscy doskonale zdawali sobie sprawę z zamierzeń PiS. Ich rolą było więc temperowanie co poniektórych pomysłów i pilnowanie, by działania były zgodne z interesami amerykańskich firm. Symptomatyczna była tu reakcja amerykańskiej dyplomacji w pierwszych latach … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS