Polska Grupa Górnicza, która zamknęła ub. rok stratą rzędu 2 mld zł, w tym roku zakłada zwiększenie sprzedaży węgla i przychodów oraz znaczącą poprawę wyniku. W pierwszych pięciu miesiącach roku spółka wypracowała ok. 0,5 mld zł zysku operacyjnego EBITDA, choć zakładała wynik niewiele powyżej zera.
„Obserwujemy poprawę wyników PGG praktycznie we wszystkich segmentach. Wpływają na to przede wszystkim wzrost sprzedaży węgla i przychodów, utrzymanie poziomu cen oraz konsekwentne prowadzenie programów oszczędnościowych” – ocenił w czwartek prezes PGG Tomasz Rogala.
Największa górnicza spółka spodziewa się w tym roku zwiększenia rocznego wydobycia węgla, które w zeszłym roku – m.in. w efekcie następstw pandemii – spadło poniżej 24,5 mln ton (wobec 29,5 mln ton w roku 2019). Jak mówił w czwartek prezes Rogala, wyniki pierwszych pięciu miesięcy br. dają powody do optymizmu w tym zakresie.
„Od stycznia do końca maja produkcja węgla w PGG wyniosła 9,9 mln ton, przy nieco wyższym poziomie sprzedaży – oznacza to sprzedaż także części surowca ze zwałów. Sprzedaż węgla była o 0,5 mln ton większa od zakładanej i 0,8 mln ton większa od osiągniętej w ciągu pięciu miesięcy zeszłego roku” – relacjonował prezes PGG podczas briefingu prasowego.
Wobec porównywalnego okresu przed rokiem wielkość sprzedaży węgla z PGG wzrosła o 9,2 proc., a przychody ze sprzedaży o 7,9 proc. (227 mln zł). W stosunku do planów z początku roku przychody, które osiągnęły poziom 3,1 mld zł, były wyższe o 10,9 proc. (303 mln zł). Zauważalnie wzrosła sprzedaż ważnych dla poziomu przychodów sortymentów grubych i średnich (to m.in. efekt ostrej zimy i wydłużonego okresu grzewczego) oraz węgla koksowego.
W efekcie zysk operacyjny EBITDA (bez zdarzeń jednorazowych) był wyższy od planowanego o 344 mln zł, a od ubiegłorocznego (za pięć miesięcy) o 67 mln zł (ponad 15 proc.). Wynik netto był lepszy od planowanego o 315 mln zł, a od ubiegłorocznego o 99 mln zł (ponad 28 proc.).
Prezes PGG przyznał, że mimo dobrych pięciu miesięcy, Grupa nadal zakłada zamknięcie całego 2021 roku stratą, skupiając się na tym, by była ona jak najmniejsza. „Konsekwentnie zmniejszamy stratę, zarówno w stosunku wyników do roku ubiegłego, jak i w stosunku do naszego pierwotnego planu techniczno-ekonomicznego” – mówił Rogala, uznając za kluczowe utrzymanie cen węgla, zwiększanie przychodów oraz dalsze zmniejszanie kosztów.
Poprawa wyników – jak podkreślał prezes – to także efekt programu oszczędnościowego. Od stycznia do końca maja koszty wynagrodzeń i tzw. materialnego zabezpieczenia produkcji były o 117 mln zł niższe od zakładanych oraz 39 mln zł mniejsze niż w porównywalnym okresie przed rokiem. Koszty materiałów i usług spadły rok do roku o 38 mln zł (4,9 proc.), a w stosunku do pierwotnego planu były niższe o 144 mln zł.
Na inwestycje Grupa wydała w ciągu pięciu miesięcy 913,4 mln zł – najwięcej (441,2 mln zł) na przygotowanie nowych ścian wydobywczych, a także na zakup maszyn i urządzeń (255,2 mln zł) oraz na kontynuację tzw. inwestycji kluczowych (217 mln zł).
Na podstawie danych Agencji Rozwoju Przemysłu przedstawiciele PGG szacują, że średnie koszty produkcji węgla w kopalniach największej górniczej spółki są obecnie najniższe w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. Z zestawienia wynika, że w ub. roku koszt produkcji tony węgla w PGG wyniósł 356,19 zł, wobec 366,46 zł na tonę średnio w sektorze węglowym, zaś w pierwszych czterech miesiącach tego roku średni koszt w PGG to 327,54 zł za tonę, wobec 341,06 zł średnio w sektorze.
„W warunkach utrzymującej się pandemii plan techniczno-ekonomiczny dla kopalń PGG w pierwszych mięciu miesiącach tego roku zakładał bardzo ostrożnie poprawę wyników finansowo-produkcyjnych; tymczasem okazały się one lepsze zarówno od zakładanych, jak i lepsze w porównaniu do wyników uzyskanych w analogicznym okresie roku ubiegłego” – podkreślił Tomasz Rogala.
W ocenie prezesa, obserwowany wzrost zapotrzebowania na energię, a w konsekwencji również na paliwa do jej produkcji, w tym węgiel, to efekt „postpandemicznego rozruchu gospodarki”. Przekłada się to również na rosnące na międzynarodowych rynkach ceny węgla. Rogala ocenił, iż w relacjach z odbiorcami Grupie udaje się zachować ceny węgla, a tym samym przychody. Spółka stawia na długoterminowe relacje z odbiorcami – rozmowy na temat wielkości ich zapotrzebowania oraz przyszłych cen są w toku.
„Utrzymaliśmy ceny w relacjach z naszymi głównymi klientami z sektora przemysłowego, udało nam się zachować przychody. Około 60 proc. naszych umów z odbiorcami opartych jest na relacjach długoterminowych” – wyjaśniał prezes, oceniając, iż wobec rosnących obecnie międzynarodowych cen węgla także w interesie krajowych odbiorców korzystne jest stosowanie uśrednionych cen w długoterminowych umowach.
Prezes PGG nie chciał prognozować wyników PGG w całym 2021 roku. „Skupiamy się na tym, żeby wynik – choć nadal ujemny – był zdecydowanie lepszy od ubiegłorocznego, a wyniki pierwszych pięciu miesięcy roku potwierdzają, że tak będzie; to jest potężna zmiana jakościowa” – podsumował Tomasz Rogala.
Jego zdaniem, jeżeli Komisja Europejska zaakceptuje zaproponowany w umowie społecznej dla górnictwa mechanizm subsydiowania kopalń, jego wdrożenie będzie możliwe w przyszłym roku – w 2021 roku PGG nie liczy na subwencje. W poprzednich miesiącach spółka otrzymała 1 mld zł pożyczki w ramach tzw. tarczy finansowej PFR dla dużych firm.
Rogala: Odpowiednie rozłożenie transformacji sektora węglowego w czasie to jeden z kluczowych warunków sukcesu tego procesu
„Transformacja górnictwa to proces długotrwały, wymagający znacznych nakładów finansowych, utworzenia odpowiedniej ilości nowych miejsc pracy, a także wymagający akceptacji społecznej – tym samym wymaga on odpowiedniego czasu” – tłumaczył w czwartek prezes, nawiązując do przedłożonego Komisji Europejskiej programu transformacji, gdzie proces zamykania polskich kopalń rozłożono w czasie do końca 2049 roku.
Tempo zamykania kopalń, a także zasady ich subwencjonowania, reguluje umowa społeczna, podpisana z górniczymi związkami w końcu maja br. w Katowicach. Warunkiem jej wejścia w życie jest akceptacja Komisji Europejskiej – strona polska rozpoczęła już w tym zakresie procedurę prenotyfikacyjną.
Jak ocenił w czwartek prezes największej górniczej spółki, kluczowe rozmowy z Komisją prawdopodobnie odbędą się za około dwa miesiące, a decyzje powinny zapaść jeszcze w tym roku, by od 2022 r. można było wdrożyć proponowane w umowie mechanizmy – zarówno te dotyczące dopłat do redukcji produkcji węgla (po ich ostatecznym doprecyzowaniu w rozmowach z KE), jak i osłon socjalnych dla górników.
Prezes nie widzi obecnie przesłanek do skracania zaproponowanego w umowie tempa odchodzenia od węgla w perspektywie końca 2049 roku. Jak mówił Rogala, tempo to wynika przede wszystkim z harmonogramu pojawiania się w systemie nowych źródeł energii, wynikających z Polityki Energetycznej Polski (PEP) – chodzi zarówno o nowe źródła gazowe, jak i odnawialne (np. energetykę wiatrową) oraz jądrowe.
„Zrównoważone przejście na inne źródła energii wymaga czasu. Zgodnie z PEP, najwięcej nowych źródeł ma pojawić się za ok. 10-15 lat – wtedy też będzie znacząco mniej kopalń, ponieważ procesy te są skorelowane. Dlatego – biorąc pod uwagę realne przechodzenie na inne źródła – nie sądzę, by mogło urzeczywistnić się znaczące skracanie terminów działania kopalń” – powiedział Tomasz Rogala.
Proces transformacji – jak mówił – wymaga odpowiedniego czasu także z powodów społecznych. Dla zobrazowania skali transformacji sektora górniczego, prezes przytoczył dane, według których na Śląsku na każde 100 tys. miejsc pracy aż 7 tys. związanych jest – bezpośrednio lub pośrednio – z węglem, a średnio w Polsce węgiel generuje 1250 miejsc pracy na 100 tys. zatrudnionych. Średnio w Unii Europejskiej (bez Polski) to ledwie 150 miejsc pracy. W Polsce znajduje się 51 proc. wszystkich powiązanych z węglem miejsc pracy w UE.
„Ogółem w Polsce z górnictwem i energetyką węglową powiązanych jest ok. 330 tys. miejsc pracy. W górnictwie węgla kamiennego pracuje ok. 80 tys. osób, a kolejne 10 tys. w sektorze węgla brunatnego. Do tego dochodzi ok. 180 tys. miejsc pracy w otoczeniu. Energetyka oparta na węglu kamiennym zatrudnia ok. 15 tys. osób, zaś elektrownie na węgiel brunatny kolejne 6 tys.; w otoczeniu elektrowni pracuje dalsze 40 tys. ludzi” – wyliczał Rogala.
W ocenie prezesa gwałtowne i szybkie zamknięcie kopalń bez stworzenia alternatywnych miejsc pracy mogłoby skutkować nawet blisko 40-procentowym bezrobociem np. w powiatach rybnickim, wodzisławskim czy bieruńsko-lędzińskim. W Rudzie Śląskiej bezrobocie mogłoby wzrosnąć do ok. 30 proc., a w powiecie mikołowskim do 15 proc. Od kopalń zależy też kondycja wielu samorządów – w budżetach niektórych gmin, jak Marklowice czy Chełm Śląski, jedna czwarta to wpływy z górnictwa, zaś np. w Rydułtowach, Radlinie, Lędzinach czy Świerklanach jest to ok. 10 proc. budżetu.
Jak mówił Rogala, w procesie transformacji istotna będzie nie tylko ilość nowych miejsc pracy, ale także ich jakość, a co za tym idzie – wysokość wynagrodzeń. Obecnie średnie miesięczne wynagrodzenie brutto w górnictwie to ok. 9 tys. zł, wobec 5,4 tys. zł średniej w przemyśle oraz 5,7 tys. zł np. w motoryzacji. „Sprawiedliwa transformacja powinna zapewnić miejsca pracy o zbliżonym poziomie wynagrodzeń” – uważa prezes PGG.
Obecnie największa górnicza spółka zatrudnia 38,7 tys. osób. Na podstawie danych inwestorów z sektora motoryzacyjnego, którzy zrealizowali na Górnym i Dolnym Śląsku swoje przedsięwzięcia, przedstawiciele PGG wyliczyli, że stworzenie alternatywnych miejsc pracy w sektorze automotive dla całej załogi Grupy kosztowałoby nawet 350 mld zł – chodzi o miejsca pracy gwarantujące b. górnikom zbliżone do obecnego bezpieczeństwo socjalne. Wyliczono, że stworzenie jednego miejsca pracy w zaawansowanych firmach motoryzacyjnych kosztowało średnio ok. 5 mln zł, przy rozpiętości od 1,5 do 9 mln zł w poszczególnych spółkach.
Wśród najważniejszych argumentów, które mają przekonać Komisję Europejską do zasadności i racjonalności polskiej ścieżki odchodzenia od węgla, szef PGG wymienił także dotychczasowe efekty w zakresie zmiany krajowego miksu energetycznego oraz odmienny niż w innych krajach Unii punkt wyjścia w tej dziedzinie.
Przed 30 laty polska energetyka była w 96 proc. oparta na węglu, w 2004 r. w 92 proc., zaś w roku 2019 w ok. 77 proc. Oznacza to zmniejszenie udziału węgla o 19 punktów procentowych w ciągu 30 lat – porównywalnie do innych krajów, które zaczynały ze znacznie niższego poziomu udziału węgla w miksie. Np. Niemcy, które startowały z pułapu 57 proc. w roku 1990, zmniejszyły udział węgla o 21 p.p., Słowacja o 18 p.p., a cała UE średnio o 20 p.p. Na tle krajów dawnego bloku wschodniego Polska jest w tym zakresie zdecydowanym liderem. W ujęciu procentowym Polska zmniejszyła udział węgla w miksie podobnie jak wszystkie kraje UE, rozpoczynając od zupełnie innego punktu startowego.
„Historyczne uwarunkowania sprawiły, że udział węgla w miksie energetycznym Polski jest najwyższy w całej UE. Odejście Polski od węgla wiąże się z niewspółmiernie dużym wysiłkiem w porównaniu do pozostałych krajów Unii” – podkreślał Tomasz Rogala, wskazując, iż inny punkt startowy stawia Polskę w dużo trudniejszej sytuacji od większości państw UE, zaś rosnące (obecnie już powyżej 50 euro za tonę) ceny uprawnień do emisji CO2 dotykają Polskę w szczególny sposób.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ je/ amac/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS