Na pozór wydaje się, że polscy skoczkowie powinni mieć przewagę nad rywalami z innych krajów. Doskonale znają Wielką Krokiew, oddają na niej mnóstwo skoków treningowych i mają do niej dostęp przez cały rok. Tymczasem okazuje się, że to, co wydaje się być przewagą Polaków, w rzeczywistości może oznaczać pewne kłopoty. I tak jest właśnie w tym roku w Zakopanem.
Niemal wszyscy polscy skoczkowie po piątkowych treningach i kwalifikacjach poruszyli temat belki startowej. Choć wydaje się, że jest to mało istotny element, to prawda jest taka, że skok narciarski można zepsuć już właśnie w momencie odepchnięcia się z belki. To tam skoczek narciarski przyjmuje pozycję dojazdową, w której później mknie z prędkością około 90 km/h i trudno jest mu już cokolwiek poprawić. Tuż po zwycięstwie Kamila Stocha w TCS pisaliśmy o niuansie, który dał mu wygraną. Była nim właśnie zmiana w odepchnięciu się od belki i sposobie przybrania pozycji dojazdowej. Więcej pisaliśmy o tym tutaj:
Nietypowy problem polskich skoczków w Zakopanem
Biało-czerwoni przyzwyczajeni są do Wielkiej Krokwi ze skoków treningowych, w których startuje się ze zwykłej, wąskiej aluminiowej belki. W Pucharze Świata pojawia się inna, zdecydowanie większa belka dostosowana do reguł FIS. Do jej obsługi potrzebne są jednak inne osoby, których w czasie treningów na skoczni nie ma. – Na Pucharze Świata jest taka stała belka, co się nie podnosi. Na treningu się jej nie używa, ponieważ zwykle skacze się z różnych długości rozbiegu i są stosowane belki uchylne. Tej, co jest na zawodach, zawodnicy nie są w stanie sami przestawiać. Chodzi o to by trening był płynny dla wszystkich – mówi.
Okazuje się, że pucharowa belka sprawiła polskim skoczkom dużo problemów. To nie przypadek, że właściwie każdy pytany skoczek (tylko poza Kamilem Stochem) stwierdził, że źle ruszało mu się do swojego skoku. – Miałem dużo problemów ze startem z belki startowej, jest ona tutaj dosyć specyficzna, że rusza się, jakby się było za nartami. W czasie treningów już nieco to poprawiłem, natomiast jeszcze do takiej optymalnej pozycji, w której czuję się wygodnie to jeszcze trochę brakuje – mówił Jakub Wolny, który w Titisee-Neustadt zaprezentował się ze znakomitej strony, a w Zakopanem było widać, że coś jest nie tak. A skoczek nie mógł odnaleźć odpowiedniego balansu w swoich skokach.
Okazuje się, że belka na Pucharze Świata w Zakopanem jest nieco większa, jest również zawieszona niżej niż na treningach. Oznacza to, że zawodnicy nie mogą włożyć “za siebie” nart, bo przeszkadzają w tym buty, które opierają się na belce i nie pozwalają wcisnąć buta głębiej. Skoczek ma przez to wrażenie, że nie może przyjąć odpowiedniej pozycji najazdowej tuż po odepchnięciu, bo musi wykonywać dodatkowe ruchy, by osiągnąć idealny balans. A to wszystko jest równoznaczne z utratą prędkości najazdowej, a później także utrudnia odpowiednie wyjście z progu.
Każdy ma tę samą trudność, ale Polacy mają w głowie kilkadziesiąt skoków z inną belką
– Ta belka nie wzięła się znikąd, bo startowaliśmy już z niej kilka razy – twierdził z kolei Kamil Stoch i ma tutaj dużo racji, bo belka pojawiała się przecież w poprzednich konkursach PŚ. Trzeba jednak pamiętać, że o ile w przypadku zagranicznych skoczków jest to mało istotny element, bo każdy musi się dopasować do zmieniających się warunków, tak w przypadku biało-czerwonych negatywnie może działać fakt, że Polacy mają świeżo w pamięci kilkadziesiąt lub nawet kilkaset skoków treningowych na tej skoczni. Tylko że przy innej belce, która zakorzeniła w ich głowie pewne schematy. W tym roku na Wielkiej Krokwi Polacy też sporo trenowali już w trakcie sezonu zimowego, bo np. nie było możliwości rozegrania Pucharów Kontynentalnych, dlatego dla wielu skoczków są to bardzo świeże schematy. Niestety, tym razem nie były one możliwe. To naturalne, że w pierwszych skokach podświadomie próbowali robić coś, co zawsze tam funkcjonowało. I stąd mogły się brać ich problemy.
W tym jest jednak ogromna rola sztabu szkoleniowego, by na sobotnich analizach i treningu imitacji umiał przekazać skoczkom pewne modyfikacje. – Przeanalizujemy wszystko z trenerami i trzeba będzie dopracować start z belki, myślę, że będzie okej. Na nasze pytanie, czy da się odpowiednio dopracować start ze belki “na sucho” Jakub Wolny stwierdził ze śmiechem: No niestety, nie przeniesiemy tej belki do hotelu. Możemy sobie jednak wyznaczyć pewne założenia. Czasem jednak też zdarza się, że trenerzy montują pucharową belkę na trening np. przy jakimś sprawdzianie formy. I ze zdjęć publikowanych przez skaczemy.pl można zauważyć, że taka belka pojawiła się choćby na treningu w połowie lipca
Do nietypowych problemów związanych z belką najazdową odniósł się w piątek także Dawid Kubacki. Mistrz świata z Seefeld nie miał wątpliwości, że belka z PŚ może sprawiać pewne trudności. – Jest trochę inna, jest trochę mniej wygodna, ale co tydzień skaczemy z innej belki. Każda miejscowość, każdy konkurs Pucharu Świata to jest inna belka i jaka by ona nie była, trzeba z niej po prostu ruszyć. Nawet jeśli sprawia jakieś problemy, to po to mamy serie próbne, żeby się do tego przyzwyczaić, móc zastosować swoją technikę tak jak się to robi zawsze i ruszyć.
Gospodarze nie zawsze mają przewagę
Chyba każdy fan skoków narciarskich doskonale zna historię porażki Primoża Ulagi na igrzyskach olimpijskich w Sarajewie w 1984 roku. Anegdota przytaczana przez legendarnego komentatora skoków narciarskich – Włodziemierza Szaranowicza mówiąca o tym, że był jedynym reporterem, który podszedł do przegranego Ulagi jest hitem w serwisie Youtube, a kompilacje wypowiedzi związanych z Ulagą mają setki tysięcy wyświetleń. Mało kto jednak wie, że tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Sarajewie gospodarze, czyli reprezentacja Jugosławii straciła bardzo duży atut. Chodzi o tory najazdowe, które w tamtym okresie były ręcznie żłobione w śniegu. Przed igrzyskami słoweński skoczek i inni reprezentanci Jugosławii specjalnie dużo trenowali na tym obiekcie. Przyzwyczaili się do tamtych torów najazdowych. Do perfekcji chcieli mieć opanowany wyskok z bramki startowej i wstrzelenie się w tory. Tuż przed konkursami okazało się jednak, że FIS-owi tamte tory się nie spodobały i zażądano wycięcia nowych. A Jugosławia straciła przewagę, którą wywalczyła sobie wcześniejszym przystosowaniem do najazdu. Tamta decyzja na pewno wyrównała szanse wszystkich zawodników, a Jugosławia straciła swój wielki atut. W przypadki belki w Pucharze Świata jest podobnie.
Możemy mieć tylko nadzieję, że w sobotę biało-czerwoni już w 100 procentach przystosują się do warunków PŚ. Nie jest to problem, który powinien trwać dłużej niż kilka skoków treningowych,
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS