Tradycji stało się zadość. Mimo trudnej sytuacji pandemicznej udało się przeprowadzić kolejną edycję Półmaratonu Wiązowskiego. Po raz pierwszy w ponad 40-letniej historii zawody rozegrano latem i o mało nie skończyło się to nowym rekordem trasy
MARCIN SULIGA
Dla organizatorów dużych imprez sportowych, do jakich niewątpliwie zalicza się Półmaraton Wiązowski, ostatnie miesiące nie są łatwe. Przeprowadzenie zawodów sportowych w dotychczasowej formule często jest trudne do zrealizowania, ale niektórym się udaje. – Przyznam, że logistycznie to było dla nas niezwykle trudne przedsięwzięcie. Funkcjonujemy obecnie w takiej rzeczywistości, że prawo do przeprowadzenia imprez sportowych zmienia się praktycznie co dwa tygodnie. Trafiliśmy jednak na taki moment, gdy luzowanie obostrzeń wynikające z trwającej pandemii jest największe i półmaraton aż tak bardzo nie stracił na swojej atrakcyjności – przyznaje Anna Rosłaniec, dyrektor Półmaratonu Wiązowskiego. – Nie ukrywam, że w sezonie letnim dużo trudniej było znaleźć dogodny termin na przeprowadzenie imprezy, niż to ma miejsce w okresie zimowym, bo podobnych imprez w Polsce jest obecnie kilka. Do tego dochodzi okres wakacyjny. Nie chcieliśmy jednak zrywać z naszą wieloletnią tradycją, robić przerwę między kolejnymi edycjami biegu. Postawiliśmy na lato i teraz sami jesteśmy ciekawi, jak tę decyzję odebrali biegacze. Jesteśmy ciekawi ich opinii. Być może zostaniemy przy tym terminie – zastanawia się dyrektor półmaratonu.
Międzynarodowe towarzystwo
Frekwencja podczas 41. edycji Półmaratonu Wiązowskiego była nieco niższa niż zwykle, ale będąc w miasteczku zawodów nie odczuwało się tego. Na starcie dwóch biegów głównych stanęło ponad 1500 zawodników i zawodniczek z wielu zakątków Polski i świata. Wśród biegnących znaleźli się przedstawiciele nie tylko Ukrainy czy Białorusi – co już jest normą podczas biegu w Wiązownie – lecz także reprezentanci Belgii, Holandii, Francji czy Gruzji, a nawet Indii czy dalekiej Japonii. – Mieszkam w Polsce już od sześciu lat. Przeglądając internet, trafiłem na propozycję biegu w Wiązownie. Uznałem, że to ciekawy bieg z tradycjami, dlatego namówiłem kolegów, żebyśmy razem wzięli udział i oto jesteśmy – opowiadał tuż przed startem Norihiro Ishida z grupy Drunk Samurai.
Rekord był blisko
Główny biegł wygrał zawodnik z zagranicy Mykola Iukhymcuk. 36-letni Ukrainiec w swoim pierwszym starcie w Wiązownie o mały włos nie ustanowił nowego rekordu trasy. Do jego pobicia zabrakło mu zaledwie kilkunastu sekund (01:03.30). – Dla mnie to debiut w Wiązownie, więc trudno mi powiedzieć, czy zimą byłoby lepiej. Dziś na pewno pogoda była niezła, ale niebyła jednak idealna. Panowała spora wilgotność, prawie taka jak wtedy, gdy startowałem w Makau czy Singapurze. Myślę, że gdyby było nieco bardziej sucho, trzy-cztery sekundy z wyniku można by jeszcze urwać, ale i tak jestem bardzo zadowolony – stwierdził na mecie zwycięzca biegu, który niemal połowę trasy pokonywał samotnie. Jeszcze przed półmetkiem jego przewaga wynosiła ponad… kilometr. To zresztą było widać w wynikach kolejnych zawodników. Blisko cztery minuty po Ukraińcu linię mety minęli dwaj zawodnicy Ekonomika Maratończyka Lębork – Adam Głogowski i Emil Dobrowolski. Są oni nie tylko klubowymi kolegami, lecz także szwagrami, dlatego chcąc „uniknąć” rodzinnej kłótni, na metę wbiegli razem. Ostatecznie Głogowski zajął drugie miejsce, a Dobrowolski, który ma już na koncie triumf w Wiązownie, był trzeci.
W gronie kobiet po raz kolejny klasę pokazała Izabela Paszkiewicz. 33-letnia reprezentantka Polski wygrała (01:17.25) nad Mienią po raz czwarty, jednak pierwszy raz latem i pod nazwiskiem Paszkiewicz (dotychczas Trzaskalska – przyp.red.). – To jest dla mnie taki okres w sezonie, gdy trudno o dobry wynik i ten dzisiejszy jest faktycznie dużo gorszy od mojej życiówki. Przyjechałam jednak do Wiązowny z myślą o wygranej i dobrej zabawie. Wyszło znakomicie – przyznaje Paszkiewicz. – Mimo że pogoda była dziś dla nas wyjątkowo łaskawa, chyba wolę biegać tu zimą. Myślę, że dla wielu z nas impreza w Wiązownie zawsze była sprawdzianem wykonanej w zimie pracy, dlatego można było liczyć zarówno na wysoką frekwencję, jak i niezłe czasy – dodaje biegaczka.
Zwycięski atak
Tuż przed uczestnikami biegu głównego linię mety mijali uczestnicy odbywającej się po raz 24. Wiązowskiej Piątki, którzy na trasę wyruszyli kwadrans po starcie półmaratonu. – Przez pierwsze trzy kilometry biegliśmy w dość zwartej czołówce, ale potem zdecydowałem się szarpnąć. Ruszyłem mocniej i udało mi się odskoczyć od kolegów – przedstawił obraz zwycięskiej rywalizacji na trasie triumfator (0:15.11) tego biegu Damian Kabat. – Pogoda do rywalizacji była naprawdę niezła, choć było dosyć duszno. Jeśli miałbym wybierać, chyba lepiej czułbym się tak jak teraz w letniej odsłonie tej imprezy, choć wówczas organizatorzy musieliby mieć na uwadze to, że pogoda nie zawsze będzie taka jak dziś i być może trzeba by rozpocząć rywalizację wcześnie rano albo pod wieczór, żeby nie ścigać się w upałach – stwierdził Kabat. Drugi na metę z sześciosekundową stratą wbiegł Aleksander Dragan, a trzeci Radosław Gromek miał już 11 sekund straty do zwycięzcy.
Trzynastka okazała się szczęśliwa dla Iwony Bernardelli. Olimpijka z Rio de Janeiro osiągnęła czas 0:16.40, nieznacznie wyprzedzając na mecie Monikę Kaczmarek. – Startowałam tu kilkukrotnie, ale chyba dopiero drugi raz na dystansie pięciu kilometrów. Cieszę się, że udało się wygrać, bo traktowałam ten występ treningowo jako sprawdzian formy. Przez dużą część dystansu prowadziłam, chociaż Monika Kaczmarek cały czas mocno naciskała, motywując mnie do jeszcze większego wysiłku na finiszu – przyznała na mecie Bernardelli mocno dopingowana z boku przez męża, wicemistrza w biegu na 5000 metrów z 2012 roku, Michała Bernardellego. – Jestem zadowolona ze zwycięstwa, ale przede wszystkim z tego, że impreza się odbyła. Myślę, że wielu biegaczy bardzo czekało na ten moment – dodaje najlepsza z kobiet w biegu na 5000 metrów.
Mali następcy
W tym roku zmianie uległ nie tylko termin zawodów, ale również grafik biegów. Rywalizacja w ramach Półmaratonu Wiązowskiego zaczęła się od biegów głównych, a dopiero potem rozegrano biegi młodzieżowe. W nich jak zwykle najbardziej barwny i radosny był Bieg Krasnoludków. Kto wie, może z tego tłumu młodych biegaczy za kilka lat wyrośnie triumfator kolejnej edycji Półmaratonu Wiązowskiego? Na razie trudno jednak powiedzieć, czy spotkamy się na trasie za rok, czy może, zgodnie z tradycją, za blisko pół roku zimą.
Wyniki
Półmaraton
Mężczyźni
- Mykola Iukhymcuk (Ukraina)
- Adam Głogowski (Ekonomik Lębork)
- Emil Dobrowolski (Ekonomik Lębork)
Kobiety
- Izabela Paszkiewicz (AZS UMCS Lublin)
- Valentyna Wereteska (Ukraina)
- Katsiaryna Ptashuk (Białoruś)
Wiązowska Piątka
Mężczyźni
- Damian Kabat (Pomorze Stargard)
- Aleksander Dragan (KKL)
- Radosław Gromek (AZS AWF W-wa)
Kobiety
- Iwona Bernardelli (KS Prefbet Śniadowo)
- Monika Kaczmarek (Asics Fortrunner)
- Sabina Jarząbek (KKL)
Mały ćwierćmaraton (300 m)
Chłopcy
- Mateusz Domański
- Jakub Kowalski
- Jan Witos
Dziewczynki
- Lena Madejska
- Pola Fryszkowska
- Wiktoria Kiliś
Mały ćwierćmaraton (600 m)
Chłopcy
- Filip Olejnik
- Wiktor Bors
- Bartosz Pieniak
Dziewczynki
- Asia Lutomirska
- Lena Lesiuk
- Julia Pustoła
Mały półmaraton (1000 m)
Chłopcy
- Bartłomiej Wiśniewski
- Jan Nowiński
- Bartosz Antosik
Dziewczynki
- Hanna Stachelska
- Karolina Kiewra
- Zuzanna Jarek
Mały półmaraton (1500 m)
Chłopcy
- Jan Stańczuk
- Jakub Łuczyk
- Piotr Kleczewski
Dziewczynki
- Emilia Zając
- Maryla Brzezińska
- Kinga Krawczyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS