A A+ A++

Magda Bukowska: Mieszkasz w Dubaju od 11 lat. Znasz go od podszewki. Dlaczego chcesz pokazywać to miasto, a właściwie cały emirat, z innej strony?

Bo myślę, że to drugie, mniej popularne oblicze jest ciekawsze i bardziej prawdziwe. To nie znaczy, że uparcie unikam pokazywania moim gościom najpopularniejszych atrakcji – wiele z nich to w końcu symbole, niemal ikony Dubaju i warto je zobaczyć. Ale żeby choć trochę poznać kulturę tego miejsca, prawdziwe życie mieszkańców, dowiedzieć się czegoś o ich tradycji i zwyczajach, trzeba zejść z utartych szlaków.

Zacznijmy w takim razie od tych ikon, żebyśmy mogły szybko przejść do miejsc mniej znanych. Jakie atrakcje chce odwiedzić typowy turysta w Dubaju?

Wszystko to, co jest największe, najdroższe albo inne naj. Na liście ikon umieściłabym największe centrum handlowe na świecie The Dubai Mall, najwyższy budynek na świecie Burj Khalifa, najbardziej luksusowy hotel, czyli siedmiogwiazdkowy – umownie – Burj Al Arab. Poza tym wszyscy chcą zobaczyć sztuczną wyspę – Palm Jumeirah oraz stare miasto – okolice Dubai Creek.

Z tego wszystkiego moim zdaniem naprawdę ciekawa jest ostatnia lokalizacja. Reszta doskonale wpisuje się w nowy, luksusowy, stworzony w ostatnich dekadach, by przyciągać bogaczy, obraz Dubaju. Jest on z pewnością ewenementem na skalę światową, ale mocno odstaje od korzeni tego miejsca. Nie dziwię się, że turyści są tego nowego Dubaju ciekawi i chcą go zasmakować, ale namawiam, by nie kończyć zwiedzania na tych atrakcjach.

Wiem już co turyści odwiedzają najchętniej, a co pomijają, choć twoim zdaniem nie powinni?

Przede wszystkim pustynię. A przecież Dubaj powstał właśnie na niej. Ona otacza miasto, wdziera się do niego. Determinuje to, jak ludzie żyli tu od stuleci, decyduje o wysokości cen – niemal wszystko trzeba tu sprowadzać. Pustynia jest najważniejsza. Ale przez wielu jakoś pomijana.

Część turystów decyduje się na takie off-roadowe safari. Duże prędkości, orurowane samochody w trakcie ekstremalnych przejażdżek po wydmach, adrenalina. Wielu turystom się to podoba, ale ja nie ukrywam, że wolę inaczej doświadczać pustyni. Wybieram atrakcje, które są bardziej autentyczne. Śniadanie z Beduinami, podczas których serwowane są tradycyjne, lokalne potrawy, safari konno czy na wielbłądach, by podziwiać żyjące tu arabskie oryksy, gazele i jaszczury, wyprawy do rezerwatów. Organizuję też sesje zdjęciowe na pustyni – efekty są zawsze spektakularne.

Zapraszam też na lot balonem nad pustynią. Nie muszę mówić, że widoki są spektakularne, wokół cisza, nam towarzyszą tylko sokoły, a przy odrobinie szczęścia – galopujące w dole stado żyraf – i już czujemy się jak bohaterowie filmu “Pożegnanie z Afryką”.

Rozumiem, że te sokoły to nie przypadek…

Oczywiście, że nie. Te ptaki są ściśle związane z dawnym życiem mieszkańców pustyni. Kiedyś wykorzystywane były do polowań, które dziś są w Dubaju zakazane. Mieszkańcy są jednak przywiązani do swoich zwyczajów i sokolnictwo jest nadal kultywowane. Jest wiele miejsc, gdzie możemy poznać te ptaki. Możemy też polatać w ich w towarzystwie balonem, albo być świadkami wyścigów sokołów.

Dubaj to świetne miejsce, żeby poznać inne bardzo ważne dla tutejszych mieszkańców zwierzęta – charty saluki i oczywiście konie arabskie. Miłośników jazdy konnej zawsze zapraszam do zaprzyjaźnionej stajni, gdzie trenują moje córki, która organizuje wyjazdy w teren. Najwspanialsze są wyprawy o świcie, zakończone śniadaniem z Beduinami.

W samym Dubaju, warto też zajrzeć do któregoś z udostępnionych dla turystów meczetów. To świetny sposób, by zrozumieć, że jesteśmy w mieście, gdzie pieniądz nie jest jedyną, ani nawet najważniejszą religią, jak się nam czasem wydaje.

A najlepszym miejscem, gdzie naprawdę doświadczymy spotkania z tutejszą kulturą, jest centrum “Open doors, open minds” na starym mieście. Przychodzą tu ludzie z całego świata na spotkanie z mieszkańcami Dubaju, którzy opowiadają o swoich tradycjach i zwyczajach. Wszyscy siadają do wspólnego posiłku, który choćby ze względu na formę podania, serwowane potrawy i sposób jedzenia – czyli ze wspólnego talerza, nabierając wszystko rękami – sam w sobie jest wydarzeniem. Dla mnie najciekawsza jest jednak dyskusja. Padają najróżniejsze pytania, często takie, na które nigdy bym nie wpadła. To świetny sposób na spotkanie z autentyczną kulturą Dubaju i ogólnie Emiratów Arabskich.

Nie mogę nie zapytać o pandemię. Czy na miejscu jest teraz sporo turystów?

Zdecydowanie. W tej chwili w Dubaju są właściwie tylko Polacy, Rosjanie i Kazachowie. Polaków jest tak wielu, że jeśli pójdziesz do The Dubai Mall czy będziesz jechała windą na taras widokowy Burj Khalifa, możesz odnieść wrażenie, że jesteś na Marszałkowskiej (śmiech).

Z mojego, czysto biznesowego, punktu widzenia, to korzystna sytuacja. Dla moich gości też, bo poza nimi i wspomnianymi już turystami z Rosji i Kazachstanu, nie ma nikogo. Jak na Dubaj jest pusto i cicho. A to znaczy, że możemy bez czekania w kolejkach, walki o bilety i tłumów zasłaniających widoki, spokojnie wszystko zwiedzić i obejrzeć. Ale generalnie branża turystyczna jest w kryzysie.

Na szczęście Dubaj nieźle sobie radzi z sytuacją pod względem bezpieczeństwa zdrowotnego. Wynika to przede wszystkim z testowania. W Emiratach Arabskich, liczących około 10 mln mieszkańców, robi się 200-250 tys. testów dziennie i szybko reaguje na zmiany w liczbie zakażeń. Poza tym, to kraj, gdzie przestrzega się prawa. Ludzie wiedzą, że jest ono egzekwowane, a za niestosowanie się do przepisów grożą wysokie kary. Dlatego wszyscy chodzą w maseczkach, zachowują dystans. Dystrybutory z płynami do dezynfekcji są wszędzie i nikt nie kombinuje.

Jeśli przepis mówi, że hotel może mieć obłożenie na poziomie 50 czy 70 proc., to takie jest. Podobnie jest z restauracjami. Są otwarte, ale wszystkie stoliki oddzielone są pleksiglasem i tylko w takim boksie można zdjąć maseczkę i zjeść w miejscu publicznym. Zamknięte są za to bary i wszystkie wydarzenia typu live show.

Turyści też przestrzegają tych zasad?

Powinni. Za brak maseczki, albo niewłaściwe jej założenie, grozi mandat w wysokości 3 tys. drihamów, czyli trochę ponad 3 tys. zł. A wolontariusze, którzy pilnują przestrzegania prawa, i policjanci, także ci po cywilnemu, są wszędzie.

Rada, by przestrzegać przepisów, dotyczy nie tylko tych związanych z pandemią. Pamiętajmy, że Emiraty Arabskie są państwem islamskim i religia jest tu prawem. A ta zakazuje np. picia alkoholu czy odsłaniania ramion i kolan – i wszystkiego co pomiędzy (śmiech) – w miejscach publicznych.

Może nam się to nie podobać, ale taki jest tu zwyczaj. Jak idziemy w gości i gospodarz prosi, żeby zdjąć buty, to zdejmujemy. W Dubaju, czy dokądkolwiek się udajemy, pamiętajmy: jesteśmy tu gośćmi, respektujmy więc zwyczaje gospodarza, stosujmy się do jego próśb i zaleceń. Z szacunku i po to, by nie narażać się na nieprzyjemne sytuacje i płacenie wysokich mandatów. Starajmy się być mile widzianymi i mile wspominanymi gośćmi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJechali zbyt szybko, stracili prawa jazdy
Następny artykułStarachowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa informuje