Kilka dni temu napisaliśmy, że radiowóz stoi całymi dniami przed bydgoskim biurem posłów PiS – Tomasza Latosa, Ewy Kozaneckiej i Piotra Króla. Policja twierdziła, że to działania prewencyjne związane z zapewnieniem bezpieczeństwa na jednej głównych ulic miasta. – To ruchliwa ulica, policjanci kontrolują rowerzystów, sprawdzają, czy jednoślad nie był skradziony, i monitorują kierowców, aby nie łamali przepisów – tłumaczyli policjanci.
Po naszym tekście radiowóz przestał pełnić stały dyżur na Gdańskiej. – Czy to znaczy, że bezpieczeństwo w Śródmieściu raptownie się poprawiło? – pytamy.
– Jak widać, tak – odpowiadają policjanci.
Dodają jednak, że rzadsza obecność radiowozu w tym miejscu ul. Gdańskiej nie oznacza braku dodatkowej ochrony. – Był radiowóz i policjanci wysiadywali w nim całymi dniami. Teraz ktoś poszedł po rozum do głowy i może pomyślał, że służbowy wóz bardziej się przyda na ulicach, a nie pustym placu. Teraz stoją i marzną dwaj policjanci. Patrol chowa się za drewnianą budką i co jakiś czas wykonuje spacer do kościoła klarysek – opowiada czytelnik „Wyborczej”, który mieszka w kamienicy przy ul. Gdańskiej.
Poseł PiS Tomasz Latos zaprzeczał, jakoby interweniował w sprawie ochrony siedziby PiS w Bydgoszczy.
Według naszych informacji decyzja o pilnowaniu siedziby PiS przyszła odgórnie. – W Bydgoszczy tylko skaczą i śpiewają, ale w innych miastach dochodziło do incydentów. Chodzi o bezpieczeństwo Bogu ducha winnych pracowników biur w całym kraju, którzy nie zawsze mają takie same poglądy jak my, ale przecież z tego powodu nikogo nie można narażać na kłopoty – tak brzmiało nieoficjalne wyjaśnienie polityków PiS. – Chyba ktoś odgórnie przyjął, że taka ochrona jest konieczna.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS