A A+ A++

Od kilku lat w stolicy jest problem z przestępstwami popełnianymi przez obywateli Gruzji. Są to bardzo hermetyczne grupy, które specjalizują się głównie w kradzieżach na tzw. kolec oraz napadach na konwojentów – powiedział PAP oficer operacyjny z warszawskiej policji, który m.in. rozpracowuje gruzińskie grupy przestępcze.


Warszawski oficer operacyjny w rozmowie z PAP zrelacjonował, jak wygląda „styl pracy” gruzińskich grup przestępczych, z którymi – jak przyznał – stołeczni funkcjonariusze zmagają się od kilku lat. – Tych grup jest bardzo dużo. Tylko w Warszawie działa ich kilkanaście i cały czas pojawiają się nowe – podkreślił policjant.

– Gruzini stanowią bardzo hermetyczną grupę przestępców. Przy tym są bardzo dobrze zorganizowani. W każdej z grup jest podział zadań oraz jest jasno ustalona hierarchia – tłumaczył.

Bardzo często zdarza się – wskazał – że do stolicy przyjeżdżają grupy z różnych regionów Polski na tzw. gościnne występy. – Aby takie przyjezdne grupy mogły coś zrobić w Warszawie, muszą uzyskać zgodę od lidera miejscowej grupy. Za każdym razem jego zgoda jest równoznaczna z tym, że po udanej akcji będą musieli się z nim rozliczyć. Czasami zgoda kosztuje ich nawet do 60 proc. utargu z przestępstwa – wyjaśnił.

Najczęstszymi przestępstwami, w których wyspecjalizowały się gruzińskie grupy przestępcze, są głównie kradzieże na tzw. kolec oraz napady na konwojentów. – W pierwszym przypadku Gruzini działają w około 3-4 osobowej w grupie. Zdarzało się, że członkowie grupy swoją potencją ofiarę potrafili obserwować nawet przez 8 godzin, aby wyczekać na odpowiedni moment – zaznaczył policjant.

Grupy działające na „kolec” najczęściej ustawiają się przed kantorami lub bankami i obserwują osoby wchodzące i wychodzące. Do przestępstw używają samochodów, które nie rzucają się w oczy – są to kilkunastoletnie auta osobowe, koniecznie z przyciemnianymi tylnymi szybami.

– Takimi samochodami jeżdżą po Warszawie i szukają potencjalnych miejsc, gdzie mogliby znaleźć swoją ofiarę. Gdy takie miejsce znajdą, wszyscy oprócz kierowcy wychodzą z samochodu. Kierowca natomiast odjeżdża i parkuje w odległości kilkuset metrów. Ci, którzy wysiedli z samochodu, mają przydzielone role – jeden obserwuje otoczenie, drugi wchodzi do banku, a trzeci na przykład czeka. Tymi rolami zamieniają się co kilkanaście minut. Zdarza się też, że po jakimś czasie wracają do samochodu, w którym się przebierają i od początku rozpoczynają obserwację. Wszystko po to, aby jak najmniej rzucać się w oczy – wyjaśnił. Podczas takiej obserwacji każdy z członków grupy ma słuchawkę w uchu, aby cały czas być ze sobą w kontakcie.


Gdy już znajdą potencjalną ofiarę, zakradają się do jej samochodu, w którym przebijają oponę specjalnym kolcem, który wygląda jak zwykły długopis. – Następnie jeżdżą za takim samochodem do czasu, aż się zatrzyma. Gdy kierowca sprawdza, co się stało z jego autem, wtedy bandyci zabierają to, co jest w pojeździe i uciekają – mówił.

Oficer operacyjny podkreślił, że po udanym skoku przestępcy ukrywają się. – W przypadku, gdy jeden z nich wpadnie w nasze ręce, wtedy reszta grupy od razu ucieka z Polski. Najczęściej do swojego kraju ojczystego, gdzie mogą się czuć bezpiecznie – powiedział.

– Jeżeli chodzi o napady na konwojentów, to grupy do przestępstw używają najczęściej samochodów podobnych do tych, którymi jeżdżą konwojenci. Tak, by dla zwykłych przechodniów wyglądało to, jakby pod dany adres przyjechały dwa konwoje – podkreślił.

Również w przypadku napadu na konwój przestępcy czekają na odpowiedni moment. Najczęściej robią to, gdy konwojenci podjeżdżają pod konkrety adres, gdzie się zatrzymują i wychodzą z samochodu, na przykład odebrać pieniądze. – Wtedy przestępcy parkują za samochodem konwojentów i za pomocą na przykład kartonów osłaniają się przed monitoringiem. Dosłownie potrzebują kilku minut, aby włamać się do pojazdu i zabrać z niego to, co jest w środku – tłumaczył.

Jak przyznaje w rozmowie z PAP oficer operacyjny, nie jest łatwo zatrzymać takich przestępców, ponieważ po akcji „zaszywają się” i czekają aż temat ucichnie. Jeżeli o ich przestępstwie zrobi się głośno lub jeden z członków grupy zostanie zatrzymany, to natychmiast reszta wyjeżdża z Polski. – Zazwyczaj uciekają na kilka lat do swojej ojczyzny, gdzie po jakimś czasie mogą legalnie zmienić swoje dane personalne. Po tym mogą wrócić do Polski i nawet jeżeli zostaną złapani i ich wygląd będzie się zgadzał to ciężko będzie im udowodnić winę, bo dane są już inne – dodał policjant.

(PAP)
Autor: Bartłomiej Figaj

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSiedziałam na patriotycznej ławeczce w Gdańsku. Oto co usłyszałam
Następny artykułW sobotę w Poznaniu miejskie dożynki