Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w południe ma zająć się wnioskiem o doprowadzenie sędziego do prokuratury. Środowe posiedzenie trwało 12 godzin.
Jak oceniał w TOK FM adwokat Michał Wawrykiewicz, to co wczoraj działo się w gmachu i okolicach Sądu Najwyższego, było kolejnym “symbolem naszych czasów”. – 12 godzin pan prokuratur Roch (Adam Roch) obradował. Ten pan nie jest sędzią Sądu Najwyższego, tylko ubiera togę i łańcuch sędziowski. Wiemy z orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego, że to nie jest sąd i nie może orzekać – mówił w rozmowie z Karoliną Lewicką.
Czytasz? Zacznij SŁUCHAĆ! Teraz możesz zrobić to za 1 zł
Przypomnijmy, że wiosną 2020 roku TSUE zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Polskie władze nie wykonały jednak tego orzeczenia. – Mimo głosów prawników z całego świata Izba Dyscyplinarna nadal działa. Teraz stała się bardziej izbą inkwizycyjną, która dokonuje polowania czarownice. Tą czarownicą jest teraz Igor Tuleya, którego chce się spalić na stosie – podkreślił mec. Wawrykiewicz, współautor podcastu “Na prawo patrz” w tokfm.pl.
Władza chce upokorzyć sędziego
Dziennikarka TOK FM pytała, dlaczego posiedzenie jest zamknięte dla mediów, ale ogłoszenie decyzji i uzasadnienia ma być jawne. – Myślę, że obecna władza, jej akolici zasiadający chociażby w Izbie Dyscyplinarnej SN, niespecjalnie lubią transparentność. Nie lubią, aby to, co oni wyprawiają, opinia publiczna widziała – ocenił prawnik. – Wiemy, że różne wnioski były składane przez cały dzień i po kolei, sukcesywnie, przez prokuratora Rocha oddalane. Werdykt w tej sprawie, czyli zgoda na doprowadzenie, już zapadł. To jest cała kwintesencja Izby Dyscyplinarnej, że tam nie odbywa się sąd – stwierdził Wawrykiewicz.
Adwokat przyznał, że nawet gdyby przyjąć, że taka instytucja jak Izba Dyscyplinarna mogłaby działać, to i tak nie miałaby prawa wydać postanowienia o zatrzymaniu i doprowadzeniu sędziego Tulei na przesłuchanie w prokuraturze. – Wśród kompetencji nawet w tej niekonstytucyjnej ustawie, która powołuje Izbę Dyscyplinarną do życia, nie ma właśnie takiego zakresu, czyli wyrażania zgody na zatrzymanie – podkreślał. – Ale oczywiście to nie ma żadnego znaczenia, dlatego że w budynku Sądu Najwyższego, w Izbie Dyscyplinarnej, nie chodzi o prawo, ale chodzi o efekt – dodał.
Pytanie, co się stanie, jeżeli w gmachu Sądu Najwyższego zapadnie orzeczenie, którego wszyscy się spodziewają. Czy policja może nad ranem zapukać do drzwi sędziego Tulei? – Niestety absolutnie wyobrażam sobie taką sytuację – przyznał mec. Michał Wawrykiewicz.
Jak dodał, do takiej sytuacji dojdzie prędzej czy później. – Jak widzimy, sukcesywnie władza do tego dąży, aby upokorzyć pana sędziego, pokazać wszystkim, kto tutaj rządzi. Pan sędzia Tuleya, który miał odwagę wydać orzeczenia, a szczególnie to jedno, które tak bardzo ich boli (…), za to orzeczenie pan sędzia musi ponieść karę – podsumował.
Przypomnijmy, że chodzi o sprawę nieprawidłowości przy sejmowym głosowaniu w Sali Kolumnowej w Sejmie w grudniu 2016 roku. Sędzia umożliwił mediom rejestrację uzasadnienia wyroku – zgodnie z przepisami, Tuleya miał prawo zdecydować o jawności sprawy, ale prokuratura uważa, że ujawnił tajemnicę śledztwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS