Nie przepadam za Minecraftem i tym całym hype’em na budowanie. Jednak wystarczyło 20 minut jak popatrzyłem jak mój syn pogrywa w omawiane dzisiaj Minecraft Dungeons, żebym dostrzegł w tym sześciennym świecie coś dla siebie i… wsiąkł na dobre.
Minecraft Dungeons jest świetnym przykładem gry-ambasadora. Gry, która przeszczepia swoje korzenie i całe uniwersum wplata w coś nowego. W ten właśnie sposób pierwszoosobowa gra o zbieraniu surowców i stawaniu klocków stała się izometrycznym dungeon-crawlerem a’la Diablo.
Moja recenzja w formie wideo. Yay!
Fabuła w Minecraft Dungeons pełni drugo, trzecio… 11-stotoplanową rolę. Otóż wielki… khem, nikczemnik zwany Arch-Illigerem plądruje i porywa mieszkańców wiosek z pomocą zastępów różnych poczwar i typów spod ciemnej gwiazdy. I tu nasze proste jak drut zadanie: zostać bohaterem – ta-dah! I powstrzymać Arch-Illigera.
Należy przyznać że mamy tu dość różnorodne bestiarium typu zombie, pająki, szkielety, rycerzy, magów żeby tylko wymienić tak z grubsza. Warto dodać że jeżeli skusiliśmy się na pakiet DLC to wachlarz oponentów zostanie dalej poszerzony o kilka jednostek tematycznie powiązanych z danym regionem. Przykładowo jeśli wykupimy DLC z dżunglą to na naszej drodze staną także jednostki potrafiące blokować nam drogę pnączami czy też przywołujące trujące roślinki. Słodko.
Minecraft Dungeons to RPG gdzie naszym zadaniem jest przeciwstawienie się armii złych i odnalezienie porwanych mieszkańców. Uczynimy to porzez zdobywanie coraz silniejszego oręża. Zatem do wideł! Do dyspozycji mamy różne bronie od mieczy, toporków, sztyletów aż po broń dalekiego zasięgu jak kusze oraz łuki. Każda z nich opatrzona jest wskaźnikiem obrażeń, zasięgu i szybkości. Z tą różnicą że bronie dalekosiężne mają wskaźnik pojemności strzał zamiast zasięgu.
Wisienką na torcie jest tu jednak różnorodność przedmiotów magicznych oraz możliwość fuzji magii (zaklęć) z bronią białą przez co odblokowujemy potężne umiejętności na naszej broni lub pancerzu. Jest to dziecinnie proste i po każdym wbitym levelu otrzymujemy jeden punkt, który możemy zagospodarować celem odblokowania umiejętności na broni czy też zbroji. Maksymalnie możemy mieć trzy aktywne zaklęcia. Moim ulubionym zaklęciem było skracanie cooldownu przedmiotów magicznych o 38%. Powiem więcej bo przełomem okazało się znalazienie pancerza z podwójną redukcją cooldownu. Stałem się z miejsca magicznym spamerem!
Jeżeli zdarzy się nam że przez pomyłkę przyporządkujemy punkt jakiejś nieciekawej umiejętności, to korzystając z usług kowala możemy ten przedmiot wzmocnić i jednocześnie odzyskać zainwestowane punkty celem ponownego przyporządkowania. Fajnie że o takim rozwiązaniu pomyślano ponieważ dzięki temu możemy nie tylko odzyskać punkty, lecz także wzmocnić nasz ukochany pejcz z którym się związaliśmy emocjonalnie a bez upgrade’u stałby się bezużyteczny.
Sama różnorodność przedmiotów magicznych i zaklęć skutecznie budzi naszą ciekawość, żeby poznać ich moce. Przykładowo znalazłem unikalną zbroje i podczas eksploracji co kilka kroków wypadało mi 5 kryształów (waluta w grze). Przez co gdy tylko zakładałem tę zbroję nie musiałem narzekać na brak kasiory po ukończeniu misji. Do moich ulubionych artefaktów należały:
- róg który pomagał mi podczas gorących walk w zwarciu
- grzybek który przyspiesza naszego herosa
- saszetka z atakami elementarnymi z których losowo mogliśmy siać zniszczenie atakami bazującymi na ogniu, piorunach czy też spowalniać grupki wrogów
- nasionka z pnączami paraliżująca oraz zatruwająca do ośmiu przeciwników. Możecie sobie wyobrazić jaki zamęt powstaje gdy połączymy to ze zwiększeniem obrażeń od ataków truciznami!
Sama gra to zbiór misji, gdzie teleportujemy się z naszego obozowiska. Od czasu do czasu także przyjdzie nam zmierzyć się z przeciwnikami na arenie gdy wszelkie drogi ucieczki zostają odcięte. Jedynym sposobem na zdjęcie zaklęcia i dalszą podróż to rozprawienie się z wszystkimi przeciwnikami. Eksploracja odbywa się tu w rzucie izometrycznym i nie mamy żadnych problemów w orientacji. A przejrzysta mapa pomaga nam nie przeoczyć żadnych istotnych portali które pozwolą nam odkryć dodatkowe lokacje, czy też odnaleźć klucze potrzebne do otwarcia bram. Ponadto każda misja kończy się starciem z bossem.
Sama gra prezentuje się bardzo schludnie! Jest kolorowa, ale kolory te są stonowane i nie mamy przez to wrażenia że jest pstrokato. Wszelkie efekty specjalne typu rozbłyski, czy ekplozje wyglądają soczyście i naprawdę czuć że gra jest bardzo doszlifowana i nie można jej nic zarzucić od strony technicznej. Muzyka buduje klimat i gdy zachodzi potrzeba, da nam do zrozumienia że za rogiem nie czai się jakiś zwykły mobek, tylko większa szycha. Podbija to adrenalinkę przy starciach z takim Evokerem czy też Endermanem. Zaś po każdej misji wrcamy do obozowiska, gdzie mamy możliwość wydania kryształków i zakupienia dodatkowych broni, przedmiotów magicznych, czy też oddania do wspomnianego wcześniej kowala naszego ukochanego toporka żeby podbić jego poziom (zwiększyć zadawane obrażenia).
Ukończenie poziomu podstawowego to zabawa na niecałe 8 godzin. Tylko na dobrą sprawę prawdziwa zabawa zaczyna się właśnie wtedy gdy odblokujemy poziom Adventure oraz najwyższy – Apocalypse. Powtarzanie misji na coraz wyższym poziomie nie nuży ponieważ możemy dowolnie dopasować poziom trudności. Za każdym razem wpadnie jakiś unikalny przedmiot czy też specjalni sub-bossowie których pokonanie pozwala nam aktywować losowe modyfikatory: redukcja HP, więcej wybuchowych przeciwników, boostowanie oponentów czy też większa odporność naszych rywali na obrażenia. Możemy odnaleźć tu swoje drugie masochistyczne ja dodając sobie coraz więcej modyfikatorów-utrudnień. Potrafią one zwykłą misje wywrócić do góry nogami. W jednej z misji w DLC gdzie szukałem mapy która odblokuje mi ukrytą misję trafił mi się modyfikator zmieniający porę dnia na na Noc. Początkowo myślałem że powoduje to tylko ograniczoną widoczność. Jednak nie. Powoduje to ciągły respawn przeciwników. Ciągły. Przez co nie możemy się nigdzie na dłużej zatrzymać. Nie było to jedyne utrudnienie. W pewnym momencie zacząłem po prostu uciekać… Innym razem wyskoczył mi modyfikator który zmniejszał moje HP o 40% i zwiększał obrażenia zadawane przez przeciwników o 90%. Po prostu beczka i liść w twarz. Byłem każdego praktycznie na strzała.
Jeżeli chodzi o rozszerzenia to mamy ich 5:
- dżungla,
- tereny podwodne,
- tereny górskie,
- tereny lodowe,
- Nether, czyli coś w stylu Minecraftowego piekła.
Spragnieni mogą także wykupić przepustkę sezonową żeby zgarnąć wszelkie przedmioty kosmetyczne. Każde z rozszerzeń to ok 5-7 dolarów, gdzie ja kupowałem z japońskiego sklepu Microsoftu i cały pakiet (bez gry) kosztował mnie 2500 jenów. Grę miałem już z Game Passa. Poszczególne dodatki to ok. 3-5 godzin rozrywki. Gdzie zazwyczaj są to 2-3 dodatkowe misje.
Po blisko 30 godzinach gry muszę przyznać że doskwierała mi tylko jedna rzecz. Jeżeli planujecie grać ze znajomymi (do 4 osób może grać w jednej sesji) to musicie się przygotować na dość istotną niedogodność. Mianowicie gdy jedna osoba przegląda inwentarz to pozostali muszą grzecznie czekać. Gdy wszyscy czworo chcecie zerknąć czy coś zmienić musicie uzbroić się w cierpliwość. Fajnym rozwiązaniem byłoby w takim przypadku podzielenie ekranu na 4. Zamiast gapić się na czyjś miecz mogę pobawić się własnym….
Graliście?
11%
11%
11%
11%
11%
11%
Pokaż wyniki
Głosów: 11
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS