W październiku czteroletnie obligacje indeksowane inflacją po raz pierwszy stanowiły aż 60 proc. sprzedaży detalicznych papierów skarbowych. Od kilku miesięcy wyraźnie spada zainteresowanie tzw. “obligacjami Morawieckiego”.
Raptem kilka miesięcy przetrwała moda na obligacje oszczędnościowe wywołana zmianą oferty Ministerstwa Finansów. W czerwcu inwestorzy indywidualni ulokowali w rządowych papierach rekordowe 14,1 mld zł – we wrześniu było to już raptem 2,65 mld zł, czyli o kilkaset milionów złotych mniej niż przeciętnie w 2021 r. Z danych KDPW wynika, że w październiku sprzedaż obligacji detalicznych nieco wzrosła i nieznacznie przekroczyła 3 mld zł.
Inwestorzy przeszło 1,8 mld zł wydali na zakup obligacji czteroletnich, a niespełna pół miliona złotych na papiery dziesięcioletnie. Nominalnie kwotom tym daleko do rekordów z czerwca, ale w zestawieniu z całkowitą sprzedażą w październiku prezentują się one imponująco. “Czterolatki” po raz pierwszy w historii sięgających 2015 r. danych Ministerstwa Finansów stanowiły niemal 60 proc. nabytych papierów. “Dziesięciolatki” okazały się nieco bardziej popularne niż obligacje roczne, które jeszcze w czerwcu cieszyły się największym zainteresowaniem inwestorów.
Drastyczny spadek popytu na “obligacje Morawieckiego“, czyli sprzedawane od czerwca obligacje detaliczne, których oprocentowanie zależy od stopy referencyjnej NBP, nie powinien dziwić. Obecnie papiery te dają zarobić 6,75 proc. w skali roku (od zysku odprowadzany jest podatek Belki), czyli mniej niż najlepsze lokaty roczne w bankach komercyjnych. Tymczasem większość członków Rady Polityki Pieniężnej, na czele z prezesem Adamem Glapińskim, sygnalizuje, że cykl zacieśnienia polityki monetarnej dobiega końca – potencjalni nabywcy obligacji oszczędnościowych nie mają więc co liczyć na wyraźnie wyższe oprocentowanie papierów rocznych czy dwuletnich w kolejnych miesiącach.
Równocześnie inflacja CPI uporczywie rośnie, a w przyszłym roku zapewne utrzyma się na dwucyfrowym poziomie. W takich warunkach obligacje indeksowane wskaźnikiem GUS prezentują się atrakcyjnie, mimo że – po odliczeniu podatku od zysków kapitałowych – przypuszczalnie przyniosą inwestorom realną stratę. Na tle innych instrumentów finansowych, szczególnie zważywszy na relatywnie niski poziom ryzyka, taki wynik i tak wygląda obecnie bardzo przyzwoicie.
Przełomu w sprzedaży obligacji oszczędnościowych nie przyniosło wprowadzenie ich w październiku do oferty Banku Pekao. Instytucja pochwaliła się dziś, że poprzez Pekao24 i PeoPay inwestorzy dokonali 6 tys. transakcji, nabywając papiery za blisko 300 mln zł. Ok. 25 proc. stanowiły nowe środki.
Na podstawie danych Ministerstwa Finansów i KDPW można oszacować, że inwestorzy mają ulokowane w obligacjach oszczędnościowych ok. 85 mld zł. Od czerwca do sierpnia sprzedaż papierów detalicznych była istotnym źródłem finansowanie budżetu państwa – zadłużenie Skarbu Państwa z ich tytułu wzrosło w 3 miesiące o 22,5 mld zł, czyli nieco więcej niż poprzednie dwa lata. Tymczasem zadłużenie z tytułu krajowych rynkowych SPW spadło o przeszło 5 mld zł.
W okresie, gdy rentowności obligacji hurtowych są bardzo wysokie, a główni nabywcy – polskie banki – mają ograniczoną możliwość powiększania portfela, dodatkowy zastrzyk środków z budżetów gospodarstw domowych byłby bardzo pożądany. Aby wróciła moda na obligacje oszczędnościowe resort finansów musiałby zapewne wyraźnie poprawić ofertę – istotnie podnieść oprocentowanie czy ułatwić proces zakupu.
Obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa i ich charakterystyka. Papiery
listopadowe sprzedawane będą na takich samych warunkach jak
październikowe. Kliknij w tabelę, aby ją powiększyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS