Trener reprezentacji Polski Igor Milicić zwykle kontroluje swoje emocje i w przedmeczowych rozmowach nie pozwala sobie na przesadny luz, ale gdy przed spotkaniem z Serbią usłyszał pytanie o słabsze strony rywali, przez kilka sekund tylko się śmiał. Potem zaczął mówić – nie tyle o słabych stronach Serbów, co o założeniach, które mają niwelować ich przewagi, ale dla wszystkich było jasne, że do sensacyjnego zwycięstwa Polakom potrzebny będzie im mecz znakomity, przy jednocześnie słabszym dniu złożonego z graczy NBA i Euroligi przeciwnika.
W czwartek nie było jednak ani jednego, ani drugiego. Co prawda w kilku pierwszych akcjach Aleksander Balcerowski remisował z wielkim Nikolą Jokiciem 4:4, ale jeden z najlepszych graczy świata szybko pokazał, dlaczego nim jest, a za nim poszła drużyna. Dwukrotny MVP NBA po pierwszej kwarcie miał już 10 punktów przy 4/4 z gry i 2/2 z wolnych, a Serbia prowadziła 28:14.
Polacy próbowali nawiązywać walkę, ale pod presją rywali grało im się ciężko, akcje, które udawały się z Czechami czy Izraelem, teraz często kończyły się stratami lub konieczną zmianą planów. Mateusz Ponitka musiał mocno walczyć o utorowanie sobie drogi w kierunku kosza, pierwszy rzut oddał dopiero w 19. minucie. A.J. Slaughter z trudem znajdował pozycje, jego trzy próby w pierwszej połowie były nieskuteczne. Michał Sokołowski uciekał się do rzutów z dystansu, ale pudłował. Balcerowski, poza udanym początkiem, przez długie minuty był bezproduktywny.
Pod drugim koszem atakującym grało się łatwiej – Serbowie znajdowali pozycje na obwodzie, kilka razy pobiegli do kontry. Widać było, że w ostatnim meczu grupy C – teoretycznie spotkaniu o pierwsze miejsce w grupie – mierzy się zespół, który marzy o zwycięstwie w 1/8 finału, z takim, którego zaspokoi dopiero ostatni mecz turnieju. Ten o złoto, i to wygrany.
W 14. minucie Serbia prowadziła już 39:18 i właściwie mecz był rozstrzygnięty. Polacy próbowali jednak wykorzystać starcie z klasowym rywalem, żeby poprawiać swoją grę, testować różne rozwiązania. Milicić szeroko korzystał z rezerwowych i jako pierwszy z tej szansy skorzystał aktywny i skuteczny był Michał Michalak, który szybko zdobył siedem punktów, niezłe wejście z ławki miał Łukasz Kolenda.
Do przerwy było 52:33 dla Serbii – Jokić miał 13 punktów i wciąż 100 proc. skuteczności. Jego cała drużyna trafiła aż 70 proc. rzutów z gry i popełniła tylko trzy straty. I te statystyki mówią właściwie wszystko o łatwości, z jaką grało się Serbom.
Ale Polacy próbowali – początek drugiej połowy był niezły, po trójce Ponitki w kontrze, a potem dobitce Jarosława Zyskowskiego biało-czerwoni zmniejszyli straty do 43:56. Chwilę później czwarte przewinienie popełnił jednak Balcerowski, jego zmiennik Aleksander Dziewa spudłował trzy rzuty spod kosza, a Jokić udzielił mu kilku lekcji po drugiej stronie boiska. Serbowie szybko zaliczyli zryw 9:0.
W końcówce gra Polaków już zupełnie się posypała, dwukrotny MVP Euroligi Vasilije Micić momentami bawił się grą, Serbowie ostatecznie zwyciężyli 96:69. Jokić zdobył 19 punktów w niespełna 18 minut, cały jego zespół miał znakomite 11/20 za trzy. W polskim zespole najskuteczniejszy był Michalak, który zdobył 17 punktów. Polacy, mimo porażki, po fazie grupowej mogą być zadowoleni – bilans 3-2 to dobry wynik, a dzięki wygranej Czechów z Izraelem biało-czerwoni uniknęli osunięcia się na czwarte miejsce w grupie, które oznaczało starcie z silną Grecją w 1/8 finału
Trzecie miejsce w grupie oznacza natomiast, że w niedzielnym meczu o ćwierćfinał w Berlinie, gdzie przenoszą się wszystkie drużyny na fazę pucharową, Polacy zmierzą się z Ukrainą, która z bilansem 3-2 zajęła drugie, zaskakująco wysokie miejsce w grupie C przed Chorwacją i Włochami. I, w odróżnieniu od czwartkowego spotkania z Serbią, to będzie mecz w którym biało-czerwonych zdecydowanie będzie stać na zwycięstwo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS