A A+ A++

Gatunek, który opanowali Polacy. Masowo kupują kolejne części symulatorów, ale przede wszystkim to polskie studia zajmują się produkcją hitów, które sprzedają się w milionach egzemplarzy. Przepis na sukces? Niski budżet, niewielkie zespoły, szybki zysk.

Podziel się

Gry symulacyjne – kadr z gry Euro Truck Simulator 2 (Youtube.com)

ycipk-35y1jl

Symulatory to od dawna odrębny gatunek gier. Przed laty były to głównie produkcje dla specjalistów – skomplikowane, niezwykle realistyczne, wymagające, a przez to dla większości odpychające. Sięgali po nie głównie fanatycy zaznajomieni z tematyką. Nic więc dziwnego, że dla branży lotniczej osoby, które od lat grają w symulatory lotu, są dobrymi kandydatami na pilotów.

Z czasem symulatory stały się nieco bardziej przystępne. Pozwalały poznać ciekawe zawody i spełnić się w byciu rolnikiem, kierowcą TIR-a czy maszynistą. Były ciekawe, bo rzeczy, które dało się zrobić w grze, są zazwyczaj niedostępne w codziennym życiu. Jasne, można zostać kierowcą ciężarówki lub pilotem, ale wymaga to życiowej rewolucji i zapewne sporych pieniędzy.

A poza tym symulatory szybko dają nagrody. Wprawdzie w symulatorach rolnika też występują załamania pogody i klęski nieurodzaju, a w symulatorze TIR-a kończy się paliwo, ale poza mniejszym stanem wirtualnego konta nic nam nie grozi. A nawet jeżeli biznes upadnie, to można wczytać grę. Nie mówiąc już o tym, że bardzo często łatwo o szybką nagrodę – kupno drogiego sprzętu czy zdobycie nowych nasion.

ycipk-35y1jl

Zobacz też: “Najlepsze cechy PC i konsoli w jednym”. Google Stadia chwalona przez deweloperów

Symulatory pokazują lepsze życie. Z satysfakcjonującą pracą, która jest różnorodna i oferuje szansę na sukces. Nic więc dziwnego, że stały się żyłą złota.

Gra Farm Manager 2018, która miała swoją premierę na platformie Steam rok temu, już w pierwszej dobie sprzedaży zwróciła wszystkie koszty produkcji i marketingu. Takich przypadków było znacznie więcej. Do dziś firma PlayWay zarabia na takich grach jak “Car Mechanic Simulator” czy “House Flipper”, który trafił do ponad miliona odbiorców. Tylko w 2018 roku symulator ekipy remontowej zarobił ponad 19 mln zł. Tymczasem wyprodukowanie gry kosztowało… mniej niż 550 tys. zł. Przychody PlayWay za III kwartał 2019 roku wyniosły 36,9 mln zł. Rok temu suma wynosiła nieco ponad 20 mln zł.

ycipk-35y1jl

Nieduża inwestycja, olbrzymi zwrot. Brzmi kusząco? Dla wielu tak. Wiele polskich ekip poszło śladem PlayWay i zabrało się za symulatory. Autorzy doskonale zdali sobie sprawę z tego, że kolejny symulator rolnika czy kierowcy ciężarówki na nikim nie zrobi wrażenia. Postanowili więc na egzotyczne branże i “prace”. Zagraniczni twórcy wydali symulator kromki chleba czy też kozy. W Polsce pojawiły się symulatory grzybiarza czy… bezdomnego.

Lista nietypowych propozycji stale się wydłuża, bo Polacy zaczynają być mistrzami w robieniu “dziwnych” symulatorów. W ostatnich dniach zapowiedziano kilka szalonych gier.

W produkcji już jest symulator dezynsektora od wrocławskiego studia The Dust. Pomysł wydaje się absurdalny, ale gra może być naprawdę ciekawa. Wcielamy się w człowieka, który czyści pustostany lub opuszczone mieszkania z wszelkiego robactwa, a nawet niebezpiecznych gadów.

ycipk-35y1jl

Z kolei “Drug Dealer Simulator” od studia Byterunners ma pozwolić na stworzenie własnego narkotykowego imperium. Twórcy inspirują się takimi serialami jak “Narcos” czy “Breaking Bad” i chcą pokazać mroczne strony branży narkotykowej. Zadaniem grającego będzie przetwarzanie produktów, kontakt z dostawcami, zarządzanie zasobami i rozbudowa produkcji, ale także strategiczne zawieranie sojuszy, planowanie dostaw czy obserwacja zachowań patroli policyjnych.

Symulator fotoreportera i… Jezusa

Jeszcze bardziej szalone pomysły ma firma Drago entertainment. Twórcy szykują symulator właściciela stacji paliw, w którym będziemy dbać o powodzenie stacji paliw (Gas Station Simulator), a także Paparazzi Simulator.

ycipk-35y1jl

Gracz wcieli się w rolę fotografa zbierającego zlecenia od różnych agencji w celu sfotografowania celebrytów. Im bardziej kontrowersyjne zdjęcie, tym jego wartość jest wyższa. Aby spełnić swoje zadanie paparazzo będzie musiał walczyć z przeciwnościami w postaci ochrony znanych osób, czy też warunków pogodowych, będąc jednocześnie pod presją czasu.

Informacja prasowa

PlayWay, mistrzowie branży symulatorów, zapowiedzieli w weekend grę polskiego studia SimulaM o nazwie… “I Am Jesus Christ”. Tak, nazwa nie kłamie – tytuł pozwoli wcielić się w Jezusa Chrystusa. Ma to być “realistyczna produkcja”, inspirowana Nowym Testamentem, w której gracz będzie odpowiedzialny za czynienie cudów.

Religijna tematyka jest w modzie, bo w produkcji jest też symulator księdza – w “Priest Simulator” udzielać będziemy sakramentów, zdobywać pieniądze na remont kościoła lub odprawiać egzorcyzmy. Za produkcję też odpowiedzialni są Polacy.

ycipk-35y1jl

Kilka osób, nieduży budżet. A zysk może być ogromny

Symulatory wyrastają jak grzyby po deszczu. Wrocławskie The Dust zapowiedziało, że do 2021 roku stworzy aż 15 gier. Rocznie spółka chce wydawać pięć tytułów. To bardzo dużo. Biorąc pod uwagę fakt, jak wiele takich gier powstaje, można odnieść wrażenie, że tworzenie symulatorów jest bardzo proste. Idealny biznes, bo nie trzeba się narobić, a można dużo zarobić?

– Czy stworzenie symulatora jest prostsze od zrobienia “tradycyjnej” gry? Nie można odpowiedzieć na to jednoznacznie. Mamy w naszym portfolio skomplikowane symulatory, które wymagały zaprogramowania sztucznej inteligencji, wykonania setek modeli 3D i stworzenia fizyki dla wielu obiektów – takim przykładem jest nasza gra wędkarska Ultimate Fishing Simulator, która przez długi czas była najlepiej ocenianą grą wędkarską w serwisie Steam, a teraz znajduje się w ścisłej czołówce. Każdy symulator wymaga czasu i odpowiedniego podejścia do gry, nie da się ich zrobić w prosty, szybki i tani sposób – mówi w rozmowie z WP Tech Rafał Jelonek, dyrektor ds. operacji w Ultimate Games S.A.

Zgadza się z nim Jakub Szymczak z The Dust.

– W symulatorach najważniejsze jest to, aby rzetelnie odwzorować wykonywaną pracę lub zawód, a co za tym idzie doskonale je wcześniej poznać. W przypadku tradycyjnych gier bardzo często można popuścić wodze fantazji, a odwzorowanie rzeczywistości może w tym przypadku stanowić atut gry. W tym aspekcie tworzenie symulatorów można więc uznać nawet za trudniejsze – stwierdza.

Szymczak dodaje, że symulatory rzeczywiście różnią się od “tradycyjnych” gier, jak strzelaniny, w których walczymy z upiorami czy inne produkcje akcji. Dlatego trudno jest je bezpośrednio porównywać.

Różnicę widać również w budżetach. The Dust na jeden symulator chce przeznaczyć przynajmniej 300 tys. zł. Dla porównania, budżet produkcyjny “I, the Inquisitor”, ich gry na motywach twórczości Jacka Piekary, wynosi już 7 mln zł. Wspomniane wcześniej “House Flipper” kosztowało ok. pół miliona zł, “Farm Simulator 2018” – 300 tys. zł.

Są wyjątki. Na przykład łączne koszty związane z “Bee Simulator” wyniosły 5,5 miliona złotych. Gra zwróciła się po tygodniu. Nie da się jednak ukryć, że reguła w branży jest następująca: stosunkowo nieduży budżet – w porównaniu do “dużych” gier – i niewielkie zespoły.

W rozmowie z WP Tech Jakub Szymczak z The Dust zdradził, że nad każdym z symulatorów pracuje pięcioosobowy zespół. Rok temu Krzysztof Kostowski, prezes PlayWay, mówił, że w spółce nad symulatorami pracuje 50 zespołów, a “wszystko spinają praktycznie trzy osoby”. Dlatego gry tak szybko się zwracają i zaczynają na siebie zarabiać.

– Wszystko zależy od danego dewelopera. Jako Ultimate Games S.A. posiadamy obecnie kilkadziesiąt zespołów deweloperskich i każdy z nich pracuje nad inną grą. Liczba osób pracujących nad danymi projektami jest różna, mamy tutaj wspomniany Ultimate Fishing Simulator, nad którym pracowało kilka osób, lub naszą niedawno wydaną produkcję, tworzoną na podstawie popularnego programu telewizyjnego Discovery – Deadliest Catch (w Polsce znany jako Najniebezpieczniejszy Zawód Świata) – Deadliest Catch: The Game, nad którą obecnie pracuje kilkunastoosobowy zespół – dodaje Jelonek.

Na dodatek zwraca uwagę na to, że bardzo często część kosztów udaje się pokryć dzięki Kickstarterowi. To właśnie tam wiele produkcji zaczyna swoją karierę. Symulator karczmy, “Crossroads Inn”, zebrał ok. 150 tys. zł w serwisie Kickstarter. Nieco ponad 100 tys. zł zebrali twórcy “Uboat”, symulatora okrętu podwodnego. Wsparcie od samych zainteresowanych pozwala odciążyć budżet.

Jakub Szymczak podkreśla, że tworzenie symulatora nigdy nie jest bezmyślnym skokiem na główkę.

– Zanim rozpoczniemy produkcję, badamy rynek i zainteresowanie graczy naszą grą. Dopiero gdy osiągniemy zadowalające współczynniki, przechodzimy do produkcji właściwego tytułu. To pozwala nam również dywersyfikować koszty na każdym etapie.

Banka pęknie? Nie w najbliższym czasie

Skoro samo The Dust planuje do 2021 wypuścić aż 15 symulatorów, od razu nasuwa się pytanie – kiedy rynek się nasyci? A przecież The Dust nie jest samo. Wręcz przeciwnie, sukcesy PlayWay, o czym Jakub Szymczak mówi, zachęcają innych do stworzenia własnego symulatora. Nie istnieje ryzyko, że graczom w końcu znudzi się wcielanie się w innych?

– Są kategorie symulatorów, które są już przesycone lub konkurencja w tych kategoriach jest na tyle duża, że stworzenie produktu o podobnej tematyce wymagałoby wielu miesięcy pracy i sporego nakładu finansowego, aby dostarczyć produkt konkurencyjny dla potencjalnego gracza. Chodzi tutaj głównie o symulatory wyścigowe czy lotnicze, których mamy na rynku całkiem sporo. Nasza spółka stara się skupiać na symulatorach o tematyce outdoorowej (symulatory wędkarstwa, łowiectwa, survival), a także jeszcze bardziej niszowych jak zarządzanie gospodarką leśną (WoodZone) – mówi Jelonek.

Nisza to nie tylko niewykorzystane jeszcze zawody. Rafał Jelonek zwraca uwagę na to, że symulatory to głównie domena komputerów.

– Rynek konsol (PlayStation 4, Xbox One i Nintendo Switch) posiada bardzo duży, niewykorzystany potencjał. Dlatego nasza spółka w ostatnich miesiącach skupiała się na tworzeniu portów gier, głównie na Nintendo Switch, a w niedalekiej przyszłości niektóre z naszych produkcji zaczną pojawiać się również na konsolach PlayStation czy Xbox – dodaje.

Końca mody więc nie widać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZapraszamy na uroczystości
Następny artykułFrancja stanęła w korkach, bo transportowcy strajkują przeciw reformie emerytalnej [KOMENTARZ]