Po piątkowym triumfie 3:1 nad Argentyną było jasne, że sobotnie spotkanie z Holandią może być ostatnim przystankiem w drodze po awans na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Podopieczni Nikoli Grbicia potrzebowali do tego zwycięstwa nad rywalem, którego w tym roku pokonali już dwukrotnie – najpierw w fazie grupowej Ligi Narodów (3:2), a następnie na tym samym etapie mistrzostw Europy (3:1).
Polacy zaczęli ospale. Od błędów i problemach z kontrą
Zespół z Niderlandów był pozytywną niespodzianką czempionatu Starego Kontynentu, dochodząc do ćwierćfinału, gdzie po tie-breaku ulegli Włochom, lecz podczas chińskiego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk prezentują się zdecydowanie gorzej. Wygrali tylko dwa z pięciu meczów. Lepszy okazał się tylko od Meksyku (3:0) oraz Chin (3:2). Natomiast podopieczni Nikoli Grbicia przyznawali, że jadą już na oparach, ale kontynuowali serię zwycięstw.
Holendrzy nie mieli już szans na awans do IO z tego turnieju, ale wykazali się sporą walecznością. To oni zdobyli pierwsze trzy punkty w spotkaniu i zmuszali Polaków do dużego wysiłku, gdyż u naszych siatkarzy pojawiały się spore problemy, aby skończyć punkt w pierwszej akcji. W grze o pierwszego seta długo trzymała nas głównie bardzo dobra dyspozycja Wilfredo Leona. Przyjmujący popisał się dwoma asami serwisowymi, utrzymał również wysoką skuteczność w ataku. Uzyskana w połowie seta przewaga czterech punktów pozwoliła Holendrom na wygranie pierwszej partii 25:21. Polacy mieli w tej części gry ogromne problemy w kontrze. Ponadto 8 do 1 wskazywała statystyka błędów.
Poprawa w każdym elemencie. Mistrzowie końcówek znowu w akcji
Dyspozycja naszej drużyny z minuty na minutę ulegała poprawie. Graliśmy staranniej, lepiej zaczęły funkcjonować poszczególne elementy naszej gry, a to natychmiast przełożyło się na wynik, gdyż byliśmy w stanie wyjść na sześciopunktowe prowadzenie. Utrzymaliśmy je do samego końca.
Trzecia partia miała fundamentalne znaczenie dla dalszych losów meczu, co było widać od pierwszej piłki. Obie drużyny grały na maksimum koncentracji, punkt za punkt, aby nie dać przeciwnikom żadnego marginesu na komfort. Kluczowe okazało się kilka punktów od stanu 19:19. Na zagrywkę wszedł Łukasz Kaczmarek, który odrzucił Holendrów od siatki. To dało możliwość na punktowy blok oraz wyprowadzenie skutecznej kontry. W obu przypadkach w powietrzu królował Wilfredo Leon. Trzy punkty przewagi uzyskane w tym momencie były decydujące do samego końca partii – 25:22.
To był kluczowy moment tego spotkania, o czym miał świadczyć początek czwartej partii. Nakręceni Polacy momentalnie odskoczyli Holendrom na wynik 7:3. Wówczas u rywali próżno było doszukiwać się wiary, jednakże starali się jeszcze dotrzymywać kroku Polakom. Co jakiś czas skutecznie kontrowali i utrzymywali swoje akcje. Wydawało się, że podopieczni Nikoli Grbicia dość komfortowo dobrną do mety, lecz nagle z 19:16 zrobiło się 19:20. Trzy piłki setowe dla Holendrów obroniliśmy za sprawą fenomenalnych ataków na potrójnym bloku Wilfredo Leona. Piłki decydujące o zwycięstwie i awansie na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu wygraliśmy za sprawę bloku Karola Kłosa oraz pomyłki w ataku rywali.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS