A A+ A++

Disclaimer: poza oczywistymi aspektami dotyczącymi gier, ze względu na to iż na co dzień zajmuję się programowaniem, elektroniką, oraz szeroko pojętym IT, skupiam się tutaj również na wielu pobocznych mankamentach tego urządzenia, więc mam nadzieję że nie będzie to typowy review losowego niedzielnego gracza który kupił sobie nową konsolę do zabawy, ponieważ uważam iż nazywanie tego “konsolą” jest po prostu błędne. Cieplutko zachęcam do lektury.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Steam Decku, będąc zapalonym graczem któremu brakowało maszyny do grania w trasie, na wyjazdach, oraz w łóżku – jako iż moje laptopy zawsze były bardziej biznesowe niż gamingowe – zaświeciły mi się oczy i byłem dość mocno, lecz ostrożnie, podekscytowany. I miałem ku temu powody. Zaczynając od faktu iż powstawał on we współpracy z AMD, które w czasie gdy pojawiały się plotki o Decku detronizowało Intela pod względem bycia consumer-friendly oraz samej wydajności ich krzemu (zarówno obliczeniowej jak i energetycznej) – a z Nvidią leciał łeb w łeb w kategorii w której miał znajdować się Deck – przez fakt iż miał on mieć kontrolery podobne do tego co zobaczyliśmy w Steam Controllerze – który był dość specyficznym, lecz innowacyjnym padem, którego również posiadam i używałem przez pewien czas – kończąc na tym, iż miał być oparty na standardowej architekturze x86 bez żadnych dziwności które uniemożliwiałyby modyfikowanie go. Mimo to, wstrzymywałem się z rezerwacją do momentu pojawienia się pierwszych niezależnych reviewów, ponieważ wiedziałem że ze sprzętem tego rodzaju może wiązać się masa problemów – od wydajności, przez czas życia na baterii, wydzielane ciepło, ergonomię, kompatybilność Linuxa z grami, na potencjalnie wysokiej cenie kończąc. 

Po pojawieniu się pierwszych niezależnych informacji wstąpiła we mnie jednak nadzieja, ponieważ brzmiało to na faktyczny hit – z paroma mankamentami software’owymi które były problemami wieku dziecięcego (według reviewerów których oglądałem, m.in. LinusTechTips). Tak więc klepnąłem rezerwację na najbogatszą wersję i czekałem cierpliwie, aż do sierpnia zeszłego roku, w którym w końcu udało mi się dostać to cacko w swoje ręce. I wtedy zaczęła się moja zabawa.

Zacznijmy może jednak od początku. Czym właściwie jest Steam Deck? Tak jak wspominałem we wstępie, nazywanie tego urządzenia “konsolą” jest – moim zdaniem, łagodnie mówiąc – niedomówieniem, żeby nie powiedzieć że wprowadzaniem w błąd. Jest to najzwyczajniejszy pecet, zamknięty w handheldowym form-factorze. Ale to już było – przecież mamy rozwiązania typu Aya Neo czy też GDP Win, które istniały już od lat i które miały swoją niszę użytkowników.

Czym więc różni się od nich Steam Deck? Dla mnie najważniejszym czynnikiem była cena. Steam Decka można zakupić od 399 dolarów amerykańskich (w Polsce – 1899PLN) w najbiedniejszej wersji, kończąc na 649 dolarach amerykańskich w najbogatszej. Jak to wygląda u konkurencji? Aya Neo Air, urządzenie przypominające dość mocno Decka, zaczyna się cenowo od 599 USD w retailu (100 dolarów mniej dla wczesnych zakupowiczów), zamykając się na 799USD za prawie najbogatszą wersję Pro (nie uwzględniam najbogatszej ze względu na diametralnie inną specyfikację). Nie jest to ogromna różnica. Z kolei inny konkurent, GPD Win 4, zaczyna się od 800USD – dwa razy tyle ile za startowego Decka, oraz 25% więcej niż startowy Aya Neo. Jednocześnie jest to również znacznie inne urządzenie, więc można to poniekąd tym usprawiedliwić. Można też więc śmiało powiedzieć że Deck ma tutaj najniższy entry point cenowy. Nie jestem niestety w stanie zrobić tutaj rozsądnego porównania innych parametrów, ponieważ nie posiadam urządzeń konkurencji, więc muszę cię tutaj drogi Czytelniku odesłać na przykład do wspomnianego wcześniej Linusa, który przetestował dokładniej konkurentów Decka i ma materiał temu poświęcony na jego kanale. Muszę jednak nadmienić że największe różnice są w specyfikacji i budowie – pod względem architektury są to dość podobne urządzenia, wszystkie oparte na architekturze x86 i pecetowych częściach, wszystkie będące “handheldowymi pecetami”, wszystkie potrafiące odpalić Steama i korzystać z Twojej biblioteki gier.

A więc, dlaczego zdecydowałem się na zakup Decka? Krótka i bardzo mocno uogólniona odpowiedź na to pytanie brzmi: Gaben. Valve od zawsze kojarzyło mi się z marką która jest dość przyjazna swoim konsumentom i zżyta z community. Tak, poprzednie próby stworzenia ich hardware’u kończyły się… różnie (Steam Controller i pierwsze dedykowane pecety Steamowe ze SteamOSem), stąd ostrożność wspomniana na początku i oczekiwanie na zielone światło od community. Które było drugim kluczowym elementem zachęcającym mnie do zakupu – świadomość że nie będę jednym z kilkutysięcy użytkowników niszowego urządzenia które będzie wspierane przez małą firmę na drugim końcu świata. Nie zrozum mnie jednak źle Czytelniku – nie chcę tutaj przekazać że kupowanie sprzętu od mniejszych producentów to zły pomysł – wręcz przeciwnie, im większa konkurencja na rynku tym lepiej dla wszystkich, a konkurencja nie klonuje toćka w toćkę Decka więc niewykluczone że niektórzy będą ją preferować. Jest to mój personalny mankament spowodowany coraz mniejszą ilością czasu jaki mogę zagospodarować na grzebanie w sprzęcie i configach, wolałem wejść w coś co będzie stabilniejsze i nieco bardziej sprawdzone.

Wracając jednak do konkretów. Nie chce mi się tutaj rozpisywać o dostępnych konfiguracjach i różnicach między nimi, ponieważ dla chcącego jest to do znalezienia w ciągu 5min na stronie Steama: https://store.steampowered.com/steamdeck. W skrócie – dostępne są 3 wersje, różniące się tylko i wyłącznie wielkością dysku który dostajemy out of the box, a najbogatsza posiada dodatkowo powłokę na ekranie i akcesoriami. Każda z nich posiada dotykowy, 7″ ekran IPS 60Hz 16:10 o rozdzielczości 1280×800 (nieco większe 720p), customowy procesor od AMD oparty na architekturze Zen 2 (znanej z desktopowych Ryzenów 3xxx i laptopowych 4xxx) z grafiką Vega opartą na architekturze RDNA 2 (ten samej, która jest w RXach 6xxx), 16GB RAMu LPDDR5 (rozsądny standard jak na dzisiejsze czasy) i dyskiem, różniącym się w zależności od wersji – od 64GB eMMC, przez 256GB NVMe, po 512GB “high-speed” NVMe. Dodatkowo mamy dostępne WiFi (niestety kończące się na 802.11ac, a nie ax), Bluetooth 5.0, głośniki stereo, slot na kartę MicroSD i port USB-C. Dużym bonusem jest fakt, iż Valve – pomimo ostrzeżeń na stronie produktu – nie robi problemu z niedestrukcyjnym modyfikowaniem Decka, tak więc jeśli mamy pod ręką dysk NVMe M.2 2230 i nie chcemy wydawać ponad 3000 na najbogatszą wersję, oraz nie interesują nas “bonusy”, to możemy kupić najtańszy model i podmienić w nim bez żadnych problemów (oraz utraty gwarancji) dysk na szybszy/większy! 

Jedną z wielu rzeczy które bardzo lubię w Decku jest sterowanie – zaczyna się standardowo i niewinnie. Przyciski A/B/X/Y, D-pad, triggery i bumpery, view&menu, analogi… oraz 4 dodatkowe przyciski “z tyłu”, jak również i dwa trackpady oraz 6-osiowe IMU (żyroskop+akcelerometr). No i dwa dodatkowe przyciski STEAM i MENU. Zacznę może od 4 dodatkowych przycisków z tyłu! Była do jedna z rzeczy które uwielbiałem w Steam Controllerze (w którym dostępne były tylko dwa) i jestem przeszczęśliwy że znalazły się również w Decku. Analogi mają detekcję dotknięcia, co pozwala na kilka fajnych manewrów – o tym opowiem więcej w sekcji poświęconej konfiguracji kontrolerów. No i trackpady, również znane ze Steam Controllera. One chyba najbardziej rzucają się w oczy – i muszę przyznać że ich implementacja jest świetna. Bardzo wygodnie się za ich pomocą steruje myszką w trybie desktopu i można je konfigurować na wiele innych sposobów… ale o tym za chwilę.

Przerywając dobrą passę muszę jednak wspomnieć o jednym mankamencie który może (ale nie musi!) dla niektórych być problematyczny – wielkość i waga. Deck waży prawie 700 gram. Switch z OLEDem i joyconami waży około 420. Standardowy Switch z joyconami – około 400. Miałem Switcha w rękach i jest to zdecydowanie odczuwalna różnica, lecz bardziej odczuwalna jest wielkość – Steam Deck to kobyła o rozmiarze około 30x12cm i grubości niecałych 5cm. Jest to w pełni uzasadnione i dobrze wykorzystane, lecz osoby które oczekiwały że będzie to alternatywa podobna w feelingu do Switcha będą zdecydowanie zaskoczone. ALE! Pomimo to, jak na te parametry, Decka używa się stosunkowo wygodnie. Podczas dłuższych posiadówek faktycznie zdarza mi się zmieniać pozycję, lecz nie czuję nadmiernego zmęczenia. Wyprofilowanie Decka jest przemyślane i 7″ ekran rekompensuje trochę jego wielkość. Wszystkie kontrolki są łatwo dostępne i nie mam problemu z sięganiem do nich – muszę tu nadmienić że moje ręce są dość spore, ale moja dziewczyna, ze znacznie mniejszymi, również nie ma problemu ze sterowaniem.

No dobra, miałem nie rozpisywać się o pierdołach które można znaleźć w każdym innym review – tl;dr Deck jest duży, ale dobrze zaprojektowany, więc nie stanowi to ogromnego problemu. Duży rozmiar urządzenia pozwolił na umieszczenie dużego chłodzenia, które bardzo sprawnie radzi sobie z utrzymywaniem Decka w granicach 80*C w skrajnie dużym obciążeniu. Czy byłoby fajnie gdyby był mniejszy? Dla niektórych być może, ja uważam że jest git tak jak jest i dostępne miejsce zagospodarowane jest w miarę optymalnie. Idziemy dalej.

Głośniki – zaskakująco dobre, standardowe stereo. W miarę głośne, jakościowo nie mogę niczego im zarzucić, aczkolwiek audiofilem nie jestem.

Bateria. Kluczowy element w handheldzie – nie kupiłem go przecież po to, żeby go trzymać pod kablem na biurku (foreshadowing!). Według Steama – daje nam ona od 2 do 8 godzin gry. Rozstrzał jest oczywiście spowodowany faktem iż różne gry będą różnie ją wciągać i muszę powiedzieć że jest to minimalnie przesadzona estymata, ale z grubsza się zgadza – nie przypominam sobie żebym przez te pół roku wyżyłował baterię do zera, ale podczas gry w mniej wymagające gry około 6 godzin jest do wyciągnięcia bez większych problemów.

Connectivity. Tutaj się trochę rozpiszę. Zacznę od karty SD – dla testu wrzuciłem na nią kilka gier żeby sprawdzić jak się zachowa Deck. I w sumie się za mocno nie zaskoczyłem, ale miałem wysokie oczekiwania – poza dłuższymi czasami ładowania (czego oczywiście należy się spodziewać), wszystko śmigało tak jak powinno. Nie polecam wrzucać gier które uporczywie korzystają ze streamingu tekstur, bo może to spodowować bardzo wyraźne problemy z wydajnością, ale na mniej wymagające gry lub temporary space albo media się nadaje w zupełności. WiFi działa tak jak powinno działać – zero zaskoczenia i zero probl… no dobra, miałem jeden problem. Z naciskiem na miałem, ponieważ wydaje mi się że został on wyeliminowany (albo zniknął po przejściu z wersji deweloperskiej firmware’u na stabilną) i nie wpływał on w sumie w znaczący sposób na korzystanie z urządzenia – Deck uporczywie twierdził że nie może połączyć się ze serwisami Steamowymi pomimo stabilnego i działającego połączenia z internetem via WiFi. Pomimo tego, nie miał on jednak problemu z dostępem do nich, więc prawdopodobnie był to tylko bug w sofcie odpowiedzialnym za detekcję połączenia. I, tak jak wspominałem, od dawna już go nie widziałem. Wciąż jednak, od czasu do czasu, Deck ma problem z automatyczną synchronizacją zapisów gier w chmurze i trzeba mu w tym ręcznie pomóc, lecz jest to coraz rzadsze. Bluetooth – połączenie ze słuchawkami bezprzewodowymi działa i jest prawie bezproblemowe. Czasami trzeba tylko ręcznie przełączyć urządzenie audio. Latency jest akceptowalne jak na BT, a dzięki faktowi że mamy tutaj do dyspozycji Linuxa jest sporo pola do manewru pod względem tweakowania jakości (Reddit nie zawodzi). Problemem jest jednak podłączanie gamepadów po BT. Pewnego pięknego dnia podłączyłem sobie mojego pada od Xboxa One do Decka z zamiarem przetestowania jak zachowa się w Forzy Horizon 5 – ku mojemu przykremu zaskoczeniu, opóźnienie było tak okrutne, że gra na tym padzie okazała się niemożliwa. Nie jest to przypadłość tylko mojego Decka, bo istnieją wątki w internecie w których userzy opisują ten sam problem. Moim zdaniem jest to najprawdopodobniej problem software’owy i mam nadzieję że zostanie on jak najszybciej załatany. Jack 3.5mm istnieje i chwała Valve za dodanie go. Posiada on jednak pewien bardzo duży problem – nie można korzystać jednocześnie ze słuchawek na jacku i wbudowanego mikrofonu. Combo mikrofon+słuchawki połączone via jack oczywiście działa jak powinno, ale ta jedna specyficzna konfiguracja niestety nie jest obsługiwana i wydaje mi się że jest to problem sprzętowy którego nie da się naprawić łatką software’ową. USB-C jest z kolei moim ulubionym interfejsem dostępnym w Decku, ponieważ Valve zaimplementowało w nim wszystko czego mógłbym oczekiwać. Szybkie ładowanie via Power Delivery? Check, mogę go ładować dowolną ładowarką która poprawnie wspiera PD – odkąd kupiłem Decka, używam ładowarki do niego do ładowania wszystkich moich przenośnych urządzeń. DisplayPort? Check, podłączenie zewnętrznego monitora jest bezproblemowe (i na dodatek z sympatycznym wsparciem FSR do upscalingu w trybie Decka – co jest bardzo ważną kwestią i o czym zaraz wspomnę). Kupiłem sobie do niego huba USB 9-w-1 od Baseusa który daje mi możliwość podłączenia trzech urządzeń po USB 3.0, monitora, ładowania, ethernetu i kolejnej karty SD i MicroSD – guess what, zadziałał bez najmniejszych problemów od pierwszego podłączenia. Przez ostatni miesiąc zastępował mi on bardzo często prywatnego laptopa, ponieważ po zakończeniu pracy mogłem przepiąć jeden kabelek – w HUBa mam wpiętą myszkę, klawiaturę, monitor i ładowarkę na USB-C od laptopa – ze służbowej maszyny do Decka i oto mam pełne stanowisko komputerowe do swojej dyspozycji. Cudowne!

Przejdźmy więc do części software’owej, czyli majstersztyku jaki odwalił Valve dla tego urządzenia i – moim zdaniem – jednej z najsilniejszych jego stron. Tak jak wcześniej wspominałem, Steam Deck to zwykły pecet na którym stockowo postawiony jest Arch Linux ze specjalnym środowiskiem Steamowym, które domyślnie jest uruchamiane po włączeniu urządzenia, oraz środowiskiem KDE w trybie desktopu. Ah właśnie – mamy do dyspozycji dwa różne tryby które dość diametralnie się między sobą różnią. Zacznę może od opisania trybu “konsoli”, czyli środowiska Steamowego. Jest to bardzo wyrafinowana i ulepszona wersja trybu Big Picture – który istnieje od bardzo dawna i jest dostępny na każdym desktopie z zainstalowanym Steamem. Obsługa go jest dość prosta, zarówno za pomocą padów jak i ekranu dotykowego, chociaż ja przez większość czasu obsługuję go padami. Jednym z ciekawych mankamentów tego trybu jest fakt, iż Deck w tym trybie trzyma sztywną rozdzielczość 1280×800 – nawet po podłączeniu zewnętrznego ekranu! Obraz który trafia na monitor jest upscale’owany za pomocą FSR, czyli odpowiednika DLSS od AMD, do natywnej rozdziałki monitora. Oczywiście wszyscy dobrze wiemy że FSR – niestety – jeszcze nie dorównuje DLSSowi pod względem jakości obrazu, ale sam fakt istnienia go jest bardzo dużym plusem dla Decka, ponieważ pozwala na granie na monitorach o wysokiej rozdzielczości z praktycznie zerową utratą wydajności w stosunku do grania na wbudowanym ekranie. Kupując Decka musimy liczyć się z tym, że nie będziemy mogli odpalać wszystkich gier na najwyższych detalach – w końcu to urządzenie z APU którego TDP wynosi 15W (!!!), ale mimo tego jest on zaskakująco wydajnym potworkiem, głównie ze względu na niską rozdzielczość natywną. Dodatkowo, FSR można wyłączyć, jeśli preferujemy “prostsze” algorytmy upscalingu lub jego brak.

Kwestia wpisywania tekstu jest załatwiona klawiaturą ekranową. Jest ona całkiem rozsądnie zaimplementowana – można jej używać za pomocą dotyku, trackpadów lub gamepadów. Ja preferuję sterowanie trackpadami, które jest zaimplementowane w interesujący sposób – lewy trackpad obejmuje lewą część klawiatury, a prawy – prawą, ergo możemy dwoma kciukami równolegle na niej pisać. Po paru godzinach przyzwyczajania się do takiego sterowania, moim zdaniem, jest to najwygodniejsza metoda korzystania z tej klawiatury. Ah, no i oczywiście możemy zmieniać jej wygląd poprzez kupowanie motywów za punkty Steamowe, za które możemy również kupować inne wizualne elementy naszego profilu Steamowego a które dostajemy za wydawanie kasy na gry. Bardzo rozsądna opcja. Jestem również przekonany że można sobie ją samodzielnie zmodyfikować.

I jak już jestem przy trackpadach, to od razu wspomnę o możliwościach konfiguracji sterowania. Steam posiada najlepszy i najbardziej rozbudowany mechanizm konfiguracji kontrolek jaki istnieje na całym rynku. Kropka. Nie obchodzi mnie to że nie korzystałem ze wszystkich dostępnych rozwiązań jakie istnieją na rynku – i szczerze się przyznam że od lat nie nazwałem żadnej technologii z jaką się spotkałem “ostateczną”. Ale to, co Valve zrobiło dla Decka przechodzi moje najśmielsze oczekiwania i jestem przekonany że nie istnieje i w najbliższym czasie nie powstanie lepszy i bardziej rozbudowany system konfiguracji sterowania dla urządzeń tego typu. Możemy skonfigurować praktycznie WSZYSTKO. Od przebindowywania (prawie) każdego dostępnego przycisku – jedynymi wyjątkami są przyciski STEAM, MENU, włącznika i przycisków głośności które muszą działać tak jak działają żeby nie “uceglić” sobie Decka, przez zmianę charakterystyk, dead zone’ów, po kompletną zmianę trybu działania. Możemy dowolnie konfigurować emulacje klawiatury i myszki dla dowolnych przycisków. Możemy tworzyć osobne akcje dla lekkiego i mocnego wciśnięcia triggerów. Możemy konfigurować w jaki sposób ma się przekładać zachowanie żyroskopu na sterowanie. Możemy tworzyć warstwy sterowania przełączane kombinacjami kontrolek. Możemy skonfigurować trackpad by działał jak menu szybkiego wyboru z 16 sekcjami. Cokolwiek co ci przyjdzie do głowy drogi Czytelniku, najprawdopodobniej będzie możliwe do skonfigurowania na Decku. Bardzo wyraźnie widać, że Valve włożyło bardzo dużo serca i czasu w ten aspekt, ponieważ zna swój target – graczy pecetowych którzy uwielbiają customizację i są przyzwyczajeni do grania na klawiaturze która ma kilka razy więcej przycisków niż Deck. I bez cienia wątpliwości stwierdzam że im się to udało. A co jeśli nie chcesz spędzać godzin nad odkrywaniem własnego schematu sterowania do twojej ulubionej gry? Istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo że ktoś zrobił to za ciebie i możesz szybko wyszukać i zaaplikować popularny schemat sterowania w wbudowanej wyszukiwarce. Mało tego, schematy są kompatybilne ze schematami dla Steam Controllera – więc jeśli grałeś kiedyś w coś na nim i chciałbyś mieć ten sam sposób sterowania na Decku, to wystarczy że zaimportujesz/wyszukasz i pobierzesz go sobie i voila, będzie działać. Jestem święcie przekonany że na temat tego systemu można bez problemu napisać książkę albo zrobić kilka prac dyplomowych. Majstersztyk. Pragnę jednak zaznaczyć że to aplikuje się tylko do konfiguracji sterowania w dla gier w trybie Decka – konfiguracja sterowania stricte dla trybu desktop jest zbugowana jak ja p***dole, i trzeba czasami robić fikołki żeby skonfigurować niektóre podstawowe rzeczy, tak więc – podobnie jak w przypadku problemów z bluetoothem – mam nadzieję na w miarę szybkiego fixa ze strony Valve, na którego czekam już od pół roku. Oh well, nie można mieć wszystkiego.

Idąc za ciosem tematu konfiguracji, opiszę teraz w skrócie możliwości konfiguracji i śledzenia wydajności Decka. Jak przystało na peceta, mamy trochę fajnych i przydatnych opcji. Pierwszą rzeczą z jaką się spotkamy jest overlay wydajności – posiada on 4 tryby, każdy kolejny pokazuje więcej informacji. Na załączonych do posta screenshotach widoczny jest najbardziej szczegółowy tryb, warto też wspomnieć że całkiem niedawno kilka pierwszych trybów zostało zmodyfikowanych i overlay został zmieniony na bardziej kompaktowy i przyjemniejszy w użyciu – duży plus dla Valve. Możemy sobie podejrzeć praktycznie wszystko co by nas interesowało – zegary, pobór mocy, obciążenie, szybkość wiatraka, temperatury, FPSy, frame time, pozostały czas na baterii. Bardzo przydatne narzędzie diagnostyczno-developerskie. Ponad to, możemy manualnie modyfikować limity mocy i zegary GPU, ustawienia FSR, jak również i tworzyć profile z zestawami ustawień per aplikacja.

Kończąc sekcję dotyczącą trybu Decka – bo chciałbym jeszcze dzisiaj opisać tryb desktopu – moje wrażenia z grania. Od razu powiem że nie spotkałem się jeszcze z grą ze swojej biblioteki Steamowej którą bym przetestował na Decku a której bym nie był w stanie odpalić. Spotkałem się z takimi grami spoza biblioteki Steamowej, ale niemożność uruchomienia tych dosłownie kilku gier zwalam na ich niszowość lub brak chęci spróbowania więcej niż jednej metody uruchamiania. Te dwie gry to konkretnie Worms: Forts, oraz Vampire: The Masquerade – Bloodlines. Bloodlines na 100% można uruchomić na Decku, lecz robiłem to przez dość biedacki i średnio działający launcher GOGowy, stąd moje osobiste problemy. Z popularniejszych tytułów które testowałem i/lub w które regularnie pogrywam na Decku mogę wymienić:

Forza Horizon 5 – w miarę stabilne 60FPS na niskich, okazjonalne crashe

Noita – działa bez zarzutów (przy “wymagających” momentach jednak odczuwalne jest spowolnienie czasu gry)

Slay the Spire – działa bez zarzutów

Dead Cells – działa bez zarzutów

Binding of Isaac – działa bez zarzutów

Doom (2016) – działa bez zarzutów na wysokich w sztywnych 60FPS

Age of Empires IV – działa bez zarzutów na niskich. Tak, gram w RTSy na Decku, a o co chodzi?

Bloons TD6 – bez zarzutów

Curse of the Dead Gods – bez zarzutów

Disco Elysium – bez zarzutów

Path of Exile – da się grać, lecz ze względu na charakter tej gry (a raczej fakt że na wysokim poziomie rozgrywki rozkłada mojego peceta z 5900X/2070Super) jest to troszkę ograniczony experience

Rimworld – bez zarzutów, delikatne lagi przy endgame

YuGiOh Master Duel – bez zarzutów

Stanley Parable Ultra Deluxe – bez zarzutów

Risk of Rain 2 – bez zarzutów ale endgame składa nawet mojego wyżej wspomnianego peceta

Cyberpunk 2077 – 30FPS na ustawieniach dedykowanych pod Decka, grywalnie

Wiedźmin 3 – 60FPS do wyciągnięcia

Factorio – bez problemów

Darkest Dungeon – bez problemów

Worms Armageddon – bez problemów

Heroes III + HotA + HD Mod – bez problemów

Dodam również że do Factorio i Rimworda są dostępne bardzo przyjemne schematy sterowania które upraszczają rozgrywkę na kontrolkach Deckowych. 

I tutaj przechodzę powoli do ostatniej części tego posta, czyli trybu Desktop.

Steam Deck sprawdza się świetnie jako zwykły desktop. I na tym w sumie mógłbym zakończyć, ale tego nie zrobię.

Dobrym podsumowaniem może być opis jednego z pierwszych testów jakie wykonałem po otrzymaniu go. Odpaliłem Decka w desktopie. Zainstalowałem Discorda ze software center KDE i wbiłem na voice chat z ziomeczkami. Zero problemów. Zainstalowałem Path of Building (narzędzie do podglądu buildów postaci w Path of Exile), również via software center – zero problemów. Mając te dwie aplikacje w tle odpaliłem Path of Exile i zacząłem grać. I tutaj pojawił się malutki problem w postaci delikatnego przerywania dźwięku z mojego mikrofonu na voice chacie, ale poza tym – wszystko działało tak jak na normalnym pececie. Problem ten najprawdopodobniej jest spowodowany faktem iż PoE nie jest lekką grą i takie dociążenie Decka spowodowało że mimo wszystko musiał przyciąć na mniej ważnych rzeczach żeby zachować płynność rozgrywki, być może było to też specyficzne dla PoE – w innych grach, o ile dobrze pamiętam, wszystko było OK!

Poza graniem, jako developer, byłem też bardzo ciekawy czy będzie możliwe wykorzystanie Decka jako desktopa pod pisanie aplikacji – i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, że jak najbardziej jest to możliwe. Ba, udało mi się nawet obsłużyć analogi Decka za pomocą Pythona i sklepać na szybko podczas jednego z lubelskich konwentów (Starfest) software do zdalnego sterowania modelem łazika marsjańskiego za jego pomocą – musiałem tylko dokopać się do biblioteki która poprawnie wykrywała jego pady. Wiem też że możliwe jest odpalanie na nim Dockera, a nawet widziałem dzisiaj jak jakiś redditor wrzucił na niego Nixa (albo całego NixOSa). Domyślnie system plików Decka jest zablokowany, ale Valve udostępniło narzędzia do jego odblokowywania. Po wpisaniu jednej komendy i zaktualizowaniu kluczy PGP, mogłem bez problemu instalować pakiety systemowo za pomocą wbudowanego menadżera pakietów. Aczkolwiek nie obyło się też bez pewnych problemów z kompatybilnością pewnych bibliotek, iirc było to coś z glibc i brakiem części nagłówków, tak więc nie wszystko da się pod Deckiem skompilować z buta – polecam trzymać się języków interpretowanych, Dockera i bibliotek które nie wymagają do budowania specyficznych zależności Linuxowych, ze względu na fakt iż nie jest to “stockowy” Arch Linux, your experience may vary!

Podsumowując. Czy warto było szaleć tak? Czy warto było wydać ponad 3000 na Decka? Ja nie żałuję ani złotówki. Były to dobrze zainwestowane pieniądze w urządzenie które jest na prawdę bardzo dopracowane jak na swoją cenę i klasę, które wielokrotnie zaskoczyło mnie pozytywnie swoimi możliwościami, które jestem w stanie wykorzystać zarówno do pracy jak i zabawy. Jest to produkt stworzony z ogromną dozą miłości przez ludzi którzy bardzo dobrze znają swój target audience i wiedzą co robią. Cały czas widoczny jest postęp, Valve nie spoczęło na laurach i regularnie wydaje aktualizacje software’u które poprawiają mniej lub bardziej widoczne/upierdliwe problemy. Na temat Decka można by jeszcze pisać i pisać i pisać, ale spędziłem nad tym postem już ponad 3 godziny i chciałbym jeszcze dzisiaj trochę z niego pokorzystać, dlatego kończąc ten post zapraszam cieplutko do dzielenia się Twoimi wrażeniami – jeśli jesteś jednym z szczęśliwych (lub też nie!) użytkowników Decka, oraz do zadawania pytań jeśli interesuje cię coś o czym nie wspomniałem.

Jeśli zostanie ciepło przyjęty, nie wykluczam że może jeszcze kilka takich postów powstać – o ile wpadnie mi w łapki coś godnego opisania. Steam Deck zdecydowanie był warty poświęcenia tych kilku godzin na napisanie ściany tekstu którą – mam nadzieję – ktokolwiek przeczyta. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZUS informuje o rozliczeniach składek
Następny artykułZabójstwo w Chrzanowie. Ofiara ugodzona nożem