Rokrocznie trzon kalendarza WRC stanowią europejskie rundy. Promotor stara się jednak przywrócić nazwie mistrzostwa świata właściwe znaczenie i po dwóch pandemicznych sezonach zaczęto zwiększać w harmonogramie liczbę rajdów rozgrywanych poza Starym Kontynentem.
Wyprawa „za ocean” to nie tylko wyzwanie logistyczne, a na miejscu nierzadko zderzenie z inną kulturą i obyczajami. Daleka podróż do Chile, Japonii czy Nowej Zelandii to także dodatkowa trudność nawet dla wytrenowanego organizmu.
Jet lag, czyli zespół nagłej zmiany strefy czasowej, znany jest każdemu, kto udał się kiedyś w długą podróż samolotem. Dostosowanie zegara biologicznego jest powolne, a zdaniem specjalistów jet lag doskwiera, gdy przekroczy się minimum trzy strefy czasowe. Przy czterech dolegliwości są już bardzo odczuwalne. W teorii organizm ma więcej problemów, gdy podróż odbywa się z zachodu na wschód, czyli przysłowiowe „prawo”, a więc mamy do czynienia ze „skróceniem” doby.
Zanim swoje „zrobi” jet lag do głosu dochodzi „zwykłe” zmęczenie podróżą. Główny lot pozwalający z Europy przenieść się do którejś z Ameryk to prawie 12 godzin. W przypadku Japonii niemal 13. Startując z Polski trzeba doliczyć jeszcze przesiadkę, a w kraju docelowym nierzadko przelot do miasta gospodarza danego rajdu. Podróż oscyluje więc w okolicach doby. W kalendarzu WRC jest jeszcze Rajd Safari, ale w tym przypadku lot trwa umiarkowane 8 godzin, a zmiana czasu jest nieznaczna.
Rywalizacja na odcinkach specjalnych rusza w drugiej połowie rajdowego tygodnia. Nie oznacza to jednak, że wcześniej jest czas na wypoczynek. Zapoznanie z trasą – jeden z kluczowych czynników decydujących o późniejszym wyniku – często rozpoczyna się w poniedziałek.
Jak bardzo jet lag doskwiera kierowcom rajdowym? Jak sobie z nim radzą? Wreszcie, jak odpowiednio przygotować się do walki z rywalami, gdy groźnym przeciwnikiem staje się własny organizm?
Swoimi doświadczeniami podzielili się z Motorsport.com Polska stali uczestnicy mistrzostw świata, zaprawieni w dalekich podróżach na poszczególne rundy czempionatu: Kajetan Kajetanowicz z ORLEN Rally Team oraz Esapekka Lappi z zespołu Hyundaia.
– Jet lag dokucza chyba wszystkim, którzy lecą na przysłowiowy koniec świata, więc i kierowcy rajdowi nie są w tym względzie wyjątkiem – przyznał Kajetanowicz, który wraz z Maciejem Szczepaniakiem umieścił w tegorocznym programie cztery zamorskie rundy.
– Lubię, gdy mój dzień jest starannie poukładany. Już w czasach mistrzostw Europy doświadczaliśmy zmiany czasu, czy to na Azorach, Cyprze, czy w Irlandii. Pamiętam, że denerwowałem się wtedy jedno- czy dwugodzinną zmianą. A to oczywiście nic w porównaniu do tego, co mamy teraz w mistrzostwach świata.
– Jak wspominam rundy „oversea” z ostatnich kilku sezonów, wydaje mi się, że jet lag mniej dokuczał mi w Meksyku czy Chile. Chociaż, gdy dzień się wydłuża, nie jest łatwo, zwłaszcza, że pomimo zmęczenia podróżą sen w ciągu amerykańskiego dnia nie wchodzi w grę.
Z kolei Esapekka Lappi przyznał, że nie odczuwa zbyt mocno jet lagu, aczkolwiek spodziewa się, że dolegliwości nasilają się wraz z wiekiem.
– Dla mnie jet lag nie jest aktualnie wielkim problemem. Zgaduję jednak, że z wiekiem robi się gorzej. W tej chwili jest w porządku.
– Myślę, że łatwiej zawsze jest lecieć w kierunku zachodnim. Trzeba jednak w odpowiedni sposób ułożyć sobie plan lotów. Wtedy łatwiej jest zmienić rytm już w samolocie. Tak zawsze staram się robić. No i oczywiście nie spać podczas dnia po przylocie. Preferuję spać w samolocie. Na long haul’ach jestem w stanie to zrobić. Potem nie śpię w dniu przyjazdu, co oczywiście łatwe nie jest. Trzeba pozostać z dala od hotelowego pokoju i wtedy powinno się udać.
Chociaż każdy organizm reaguje inaczej, istnieją uniwersalne wskazówki pomagające złagodzić objawy jet lagu. Część tych wskazówek i porad dotyczy czasu poprzedzającego podróż. Sugerowane są stopniowe zmiany reżimu dnia. Później – w zależności od kierunku podróży – znaczenie może mieć forma spędzenia czasu w samolocie czy pora przylotu. Jedną z kluczowych spraw jest jednak odpowiednie dopasowanie się do czasu lokalnego.
– Na co dzień sporo ćwiczę i jestem pod opieką dietetyka, więc przed rajdem na innym niż Europa kontynencie po prostu trochę modyfikuję przygotowania – kontynuuje Kajetanowicz. – Jednak nic drastycznego.
– Zmiana reżimu dnia? Oczywiście, przed podróżą na wschód, czy to do Nowej Zelandii, czy Japonii fajnie byłoby chodzić godzinę czy dwie wcześniej spać. Staram się… Tak bym to ujął [śmiech]. Trudno skrócić dzień, odmawiając dziecku, na przykład zabawy, gdy zaraz znika się na prawie dwa tygodnie.
– Jeśli chodzi o logistykę podróży, to sam wiesz, że niełatwo jest wszystko dopasować i trudno idealnie wszystko zgrać przy podróży do Concepcion w Chile, gdy po drodze są minimum dwie czy nawet trzy przesiadki. Oczywiście, fajnie gdy lądujemy po południu. Wtedy noc jest już blisko, a zmęczenie podróżą pozwala szybko zasnąć niezależnie od różnicy czasu. Zwłaszcza, że zawsze mam ze sobą swoją ulubioną poduszkę, która jest pilnowana równie dobrze, jak nasza Skoda [śmiech]. Biorąc pod uwagę teorię, powinienem latać głównie w kierunku zachodnim, gdyż praktycznie nigdy nie śpię w podróży na rajd. Czas wypełnia mi zwykle oglądanie dostarczonych przez organizatora onboardów z odcinków specjalnych. Odbijam sobie gdy wracamy. Wtedy tylko śpię [śmiech].
– Generalnie więc staramy się by podróż sumarycznie była jak najkrótsza i najmniej skomplikowana. Liczba przesiadek często jest głównym wyznacznikiem. Oczywiście zawsze zostawiamy sobie przynajmniej dobę czy ponad dobę do początku zapoznaniu. Jest to okazja do odpoczynku, zwłaszcza jeśli nie mamy zaplanowanych testów. Jakichś specjalnych „rytuałów” nie mam, za wyjątkiem jednego. Zegarek, który noszę na ręku, nigdy nie jest przestawiony na czas lokalny. Zostawiam polski, by wiedzieć, kiedy dzwonić z meldunkiem do żony [śmiech].
– Nie przypominam sobie, aby jet lag kiedyś kompletnie popsuł mi rajd. Nawet jeśli organizm nadal nie funkcjonuje idealnie, do głosu dochodzi adrenalina. Nie ziewam więc na odcinkach specjalnych. Można sprawdzić [śmiech].
Lappi na stałe dołączył do światowego czempionatu w 2015 roku. Wcześniej brał jednak udział między innymi w Mistrzostwach Azji i Pacyfiku, więc przyzwyczajony jest do dalekich podróży.
– Wydaje mi się, że jet lag nigdy nie wpłynął istotnie na mój rajd – przyznał Fin. – OK, może nie przesypia się idealnie całej nocy, ale nigdy nie miałem jakiegoś wielkiego problemu.
– Kiedyś starałem się lecieć dwa dni przed [początkiem zapoznania z trasą]. Jednak teraz wyruszam tak późno, jak to tylko możliwe. Wydaje mi się, że działa to lepiej. Preferuję więc przybywać na ostatnią chwilę.
Rajd Japonii rozpocznie się w najbliższy czwartek. W programie widnieją 22 odcinki specjalne o łącznej długości niespełna 305 km. Właściwą rywalizację poprzedzi shakedown zaplanowany na czwartek na godzinę 1:01 polskiego czasu.
Polecane video:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS